Reklama
Rozwiń

Kibice płacą, pieniądze giną

Glasgow Rangers wychodzą na prostą, ale tylko pod względem sportowym. Działacze wciąż się kłócą.

Publikacja: 20.03.2014 00:51

Mecze Rangersów w Glasgow ogląda średnio 40 tysięcy kibiców

Mecze Rangersów w Glasgow ogląda średnio 40 tysięcy kibiców

Foto: AFP

Red

12 marca Rangers pokonali Airdrieonians 3:0 w obecności ponad 40 tys. kibiców. W ten sposób osiem kolejek przed końcem zapewnili sobie pierwsze miejsce w League One, trzeciej klasie rozgrywkowej (rok temu grali o klasę niżej) w Szkocji.

Bilans sezonu mają imponujący: z 29 meczów ligowych wygrali 27, a dwa zremisowali. – Piłkarze zasługują na szacunek nie tylko za sam awans, ale też styl, w jakim go wywalczyli – powiedział menedżer Ally McCoist, były znakomity napastnik Rangersów. Niewykluczone, że jeszcze szybciej niż w Scottish Premier League zobaczymy ich w europejskich rozgrywkach, ponieważ zespół z Glasgow awansował do półfinału Pucharu Szkocji.

– Trzeba oddać hołd piłkarzom, szczególnie takim jak Lee McCulloch. On jeszcze niedawno grał w Lidze Mistrzów, a teraz walczy w niższych ligach. Myślę zresztą, że szkocki futbol tęskni za Rangersami. Niewiele jest meczów takich jak derby Glasgow, im szybciej będą się ponownie odbywać, tym lepiej – powiedział były kapitan Rangers FC David Weir.

Rangers to najbardziej utytułowany szkocki klub, 54 razy zdobywał mistrzostwo kraju. Rywalizacja z Celtikiem przez dziesięciolecia była znakiem firmowym tamtejszej ligi. Wszystko skończyło się w 2012 roku. Po latach nie do końca jasnych zmian właścicielskich i machinacji finansowych klub znalazł się pod zarządem komisarycznym, do którego doprowadziło zadłużenie w bankach i urzędzie skarbowym.

Ostatecznie długi klubu oszacowano na 134 mln funtów. Jedynym rozwiązaniem były upadłość i likwidacja. Zastosowano jednak znany także z Polski manewr ucieczki przed długami. Założona przez Charlesa Greena firma Sevco Scotland Ltd odkupiła od upadającego klubu aktywa w postaci stadionu Ibrox Park oraz praw marketingowych, w tym do herbu i barw klubowych.

W ten sposób zapewniono możliwość sportowej kontynuacji istnienia Rangersów. Nowa spółka szybko zmieniła nazwę na Rangers Football Club Ltd, próbowała nawet zastąpić stary klub w Premier League. I tutaj podobieństwa do polskich rozwiązań się kończą, ponieważ inni uczestnicy ligi nie wyrazili na to zgody. Ostatecznie nowy twór musiał rozpocząć rywalizację od czwartej klasy rozgrywkowej. Nie odwrócili się jednak od Rangers kibice. Pierwszy mecz w Division 3 przyciągnął na trybuny 49 118 fanów, co było światowym rekordem tego poziomu rozgrywek. Średnia frekwencja w pierwszym sezonie przekraczała 45 tys., a w obecnym 38 tys. osób wykupiło roczne karnety.

Klub z Glasgow od strony sportowej perfekcyjnie realizuje plan powrotu na szczyt, ale nie ustają konflikty między współwłaścicielami, a także byłymi i obecnymi władzami. Charles Green musiał odejść z powodu zarzutów o związki z Craigiem Whyte'em, czyli człowiekiem, który odkupił stary klub w 2011 roku, po czym nastąpiła likwidacja.

Whyte z kolei długo twierdził, że jest prawowitym właścicielem. Pojawiły się plotki, że nowej spółce także grozi zarząd komisaryczny. Klub zaprzeczył, ale potrzebował ratunkowych pożyczek od głównych inwestorów. Kibiców szczególnie zaniepokoiło, że w kasie nie zostało nic z 22 mln funtów zebranych dzięki sprzedaży akcji inwestorom indywidualnym, w większości właśnie fanom.

Biznesmen i były dyrektor David King zaapelował nawet do kibiców, by nie kupowali karnetów, ponieważ w ten sposób powierzają pieniądze nieodpowiedzialnemu zarządowi. – Kibice nie mają dostatecznego wglądu w finanse klubu, a ten nie ma zapewnionej stabilnej przyszłości. Rangersi potrzebują teraz znacznych inwestycji, inaczej Celtic zdobędzie dziesięć tytułów z rzędu, a my pozostaniemy średniakiem – stwierdził King, deklarując jednocześnie chęć finansowego zaangażowania w klub. Aktualny zarząd odpowiedział, że oświadczenia Kinga grożą destabilizacją klubu, ale jest gotowy podjąć z nim rozmowy. Przyszłość Rangersów wciąż nie jest pewna.

Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Jagiellonia Białystok poznała rywala. Legia już go ograła
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku