Wisła przed tygodniem zebrała pochwały za walkę z Legią. Przegrywała 0:2, straciła Arkadiusza Głowackiego, a mimo to wywiozła z Warszawy remis 2:2. Tym razem przegrała w Krakowie z Zawiszą, chociaż miała przewagą przez półtorej godziny.
Wiślacy wypracowali więcej sytuacji, jednak ani jednej nie potrafili zakończyć bramką. Strzały Dariusza Dudki (z wolnego) i Pawła Brożka mijały bramkę. Wiosną Brożek nie zdobył jeszcze gola. Ostatni raz pokonał bramkarza w grudniu, w meczu z Pogonią.
Trener na trybunach
Paweł Brożek jest jedynym napastnikiem Wisły i kiedy on nie ma formy, siła ataku znacznie maleje. Słaba ławka rezerwowych też nie daje Franciszkowi Smudzie dużych możliwości zmian. Po czerwonej kartce nie mógł grać Głowacki. Jego też nie ma kim zastąpić, Michał Nalepa to jeszcze nie to. Wystarczyła jedna kontra Zawiszy, zapoczątkowana podaniem Michała Masłowskiego do Jorge Kadu i piłkarz z Wysp Zielonego Przylądka strzelił bramkę. Duży błąd popełnili w tej sytuacji krakowscy obrońcy. To druga z rzędu porażka Wisły na swoim boisku. Pierwszą, także 0:1, ponieśli z Ruchem. W obydwu przypadkach na boisku nie było Głowackiego.
Kiedy Kadu zdobywał bramkę, Ryszarda Tarasiewicza nie było w wyznaczonym dla trenera miejscu. Tarasiewicz bardzo przeżywa swoją pracę, reaguje gwałtownie i czasami zdarza mu się naruszyć przepisy. Tym razem w pierwszej połowie wszedł na boisko, aby zaprotestować przeciw błędnej, jego zdaniem, decyzji sędziego. Marcin Borski nie miał wyjścia i wysłał trenera na trybunę. Stąd Tarasiewicz konsultował się ze swoim asystentem Waldemarem Tęsiorowskim (przed laty grali razem w Śląsku). W takich anormalnych warunkach podjęli decyzję o wpuszczeniu na boisko z ławki rezerwowych Kadu, a dziesięć minut później zdobył on bramkę.
Zawisza jest jedyną drużyną, która pokonała Wisłę dwukrotnie (jesienią w Bydgoszczy 3:1). Obydwa kluby mają kłopoty z kibicami. Prezes Wisły Jacek Bednarz wypowiedział chuliganom wojnę, więc w odwecie ci zrzeszeni w Stowarzyszeniu Kibiców Wisły Kraków ogłosili, że nie będą drużyny dopingować. Dobrze byłoby, gdyby tacy kibice w ogóle nie przychodzili na mecze. Walkę Jacka Bednarza popierają chyba wszyscy rozsądni sympatycy Wisły.