W sezonie 2012/2013 rozegrał w lidze holenderskiej zaledwie 6 meczów, w obecnym tyle samo (plus 3 mecze w Lidze Europy). W tym czasie w PSV Eindhoven zmienił się trener, ale położenie Polaka się nie zmieniło. Dla Phillipa Cocu bramkarzem numer jeden jest Jeroen Zoet.
W jeszcze gorszej sytuacji znajdują się Łukasz Załuska z Celticu Glasgow (jeden mecz w Pucharze Ligi) oraz Łukasz Skorupski, od ubiegłego roku bramkarz Romy. Ten ostatni od początku miał trudnego rywala w osobie Rumuna Bogdana Lobonta, a potem Roma zatrudniła jednego z najlepszych fachowców we Włoszech, byłego bramkarza Napoli, 37-letniego Morgana De Sanctisa. Dorobek Skorupskiego to jeden mecz w krajowym pucharze i... konkurs rzutów karnych podczas treningu, który Polak wygrał z Daniele de Rossim i którym chwalił się na swoim facebookowym profilu.
Italia lekcją życia powinna się okazać również dla Wojciecha Pawłowskiego. Były bramkarz gdańskiej Lechii ani razu nie powąchał włoskiej murawy w barwach Udinese, błyszczał za to w internecie. Najpierw posługując się podczas jednego z pierwszych wywiadów garażową wersją języka angielskiego, potem wyśmiewając i nazywając polską ligę beznadziejną. Odgrażał się, że do kraju kiedyś wróci, ale na pewno nie po to, żeby grać w piłkę. Można powiedzieć, że słowa dotrzymał, bo chociaż w Śląsku Wrocław jest od stycznia, nie zagrał jeszcze ani razu.
Kto wie, czy największego zjazdu nie zaliczył jednak Grzegorz Sandomierski, jeden z największych talentów, jakie w ostatnich latach opuszczały ekstraklasę. Trzeci bramkarz reprezentacji na Euro stał się chyba największym globtroterem wśród naszych bramkarzy. Jeszcze w 2011 r. zamienił Jagiellonię na belgijski KRC Genk, ale nie zdołał się tam przebić. Potem były wypożyczenia do Białegostoku, angielskiego Blackburn, a teraz Dinama Zagrzeb, gdzie zagrał w tym sezonie tylko dziesięć meczów (we wszystkich rozgrywkach). Okres wypożyczenia w Chorwacji kończy mu się z końcem czerwca.
– Dinamo odlicza dni do końca mojego wypożyczenia – mówił „Rz" Sandomierski. – Wiem, że klub podjął negocjacje z Genkiem odnośnie do mojego wykupienia, natomiast oferty nie satysfakcjonowały belgijskich działaczy. Dlatego został ściągnięty do klubu Antonio Jezina, który z miejsca wskoczył do bramki, choć to ja byłem przygotowywany, by być numerem 1. Dinamo sprowadziło po prostu zawodnika, na którym będzie mogło w przyszłości zarobić. Na mnie już im się to nie uda, bo jasno powiedziano mi, że w czerwcu wracam do Belgii. Zobaczymy, na jak długo. W Genku pozostało mi jeszcze dwa lata kontraktu, można powiedzieć, że podpisałem dożywocie. Oczywiście żartuję, mam 25 lat, jeszcze nawet nie skończone, więc nie ma mowy o poddawaniu się. W Genku zmienił się trener, dlatego małe światełko w tunelu się pojawiło. Były już wstępne rozmowy o mojej przyszłości, ale zobaczymy, jakie decyzje zapadną.
O byłego bramkarza Jagiellonii pytały już nawet polskie kluby. – W tej chwili nie ma nad czym się rozwodzić, chociaż nigdy nie powiem, że byłaby to dla mnie ostateaczność. Wiem jednak, że mam jeszcze dużo do zaoferowania za granicą. Chcę powalczyć – mówi Sandomierski.