Armia polskich rezerwowych

Nasza eksportowa szkoła bramkarzy to dziś szkółka, w której tylko nieliczni regularnie odpowiadają przy tablicy. Na resztę klubowi nauczyciele nawet nie patrzą.

Publikacja: 01.04.2014 01:35

Przemysław Tytoń – na ławce w PSV Eindhoven

Przemysław Tytoń – na ławce w PSV Eindhoven

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Red

– Poza Szczęsnym w Arsenalu i Borucem w Southampton nigdzie nie gramy. Owszem, jesteśmy porozrzucani po Europie, praktycznie w każdej lidze kogoś mamy, ale to wszystko. Nie wiem, czy w takiej sytuacji można w ogóle mówić o polskiej szkole bramkarzy – uważa Józef Młynarczyk, legendarny bramkarz sprzed lat.

Naszym najgłośniejszym rezerwowym już dawno stał się Łukasz Fabiański, który do pierwszego składu Kanonierów, także z powodu kontuzji, nie potrafił na stałe wskoczyć przez siedem lat. W tym sezonie Arsene Wenger ani razu nie zaufał mu w lidze, jedynie czterokrotnie posłał go do boju w Pucharze Anglii oraz po dwa razy w Pucharze Ligi i Lidze Mistrzów.

Grę w tej ostatniej były bramkarz Legii zawdzięcza brakowi boiskowej ogłady Szczęsnego, który w meczu z Bayernem otrzymał czerwoną kartkę. Jego sytuacji nie zmieniają nawet słabsze, a nawet koszmarne dni Szczęsnego. Fabiański, który przez lata cicho walczył o swoje, teraz głośno mówi o odejściu.

Grzegorz Sandomierski po Euro dużo podróżuje, ale gra mało

Kiedy podczas Euro 2012 Przemysław Tytoń odbił w meczu z Grecją rzut karny Giorgosa Karagounisa, ratując Polsce remis, pewnie przez myśl mu nie przeszło, że od tego czasu częściej niż w bramce grzać się będzie na ławce rezerwowych.

W sezonie 2012/2013 rozegrał w lidze holenderskiej zaledwie 6 meczów, w obecnym tyle samo (plus 3 mecze w Lidze Europy). W tym czasie w PSV Eindhoven zmienił się trener, ale położenie Polaka się nie zmieniło. Dla Phillipa Cocu bramkarzem numer jeden jest Jeroen Zoet.

W jeszcze gorszej sytuacji znajdują się Łukasz Załuska z Celticu Glasgow (jeden mecz w Pucharze Ligi) oraz Łukasz Skorupski, od ubiegłego roku bramkarz Romy. Ten ostatni od początku miał trudnego rywala w osobie Rumuna Bogdana Lobonta, a potem Roma zatrudniła jednego z najlepszych fachowców we Włoszech, byłego bramkarza Napoli, 37-letniego Morgana De Sanctisa. Dorobek Skorupskiego to jeden mecz w krajowym pucharze i... konkurs rzutów karnych podczas treningu, który Polak wygrał z Daniele de Rossim i którym chwalił się na swoim facebookowym profilu.

Italia lekcją życia powinna się okazać również dla Wojciecha Pawłowskiego. Były bramkarz gdańskiej Lechii ani razu nie powąchał włoskiej murawy w barwach Udinese, błyszczał za to w internecie. Najpierw posługując się podczas jednego z pierwszych wywiadów garażową wersją języka angielskiego, potem wyśmiewając i nazywając polską ligę beznadziejną. Odgrażał się, że do kraju kiedyś wróci, ale na pewno nie po to, żeby grać w piłkę. Można powiedzieć, że słowa dotrzymał, bo chociaż w Śląsku Wrocław jest od stycznia, nie zagrał jeszcze ani razu.

Kto wie, czy największego zjazdu nie zaliczył jednak Grzegorz Sandomierski, jeden z największych talentów, jakie w ostatnich latach opuszczały ekstraklasę. Trzeci bramkarz reprezentacji na Euro stał się chyba największym globtroterem wśród naszych bramkarzy. Jeszcze w 2011 r. zamienił Jagiellonię na belgijski KRC Genk, ale nie zdołał się tam przebić. Potem były wypożyczenia do Białegostoku, angielskiego Blackburn, a teraz Dinama Zagrzeb, gdzie zagrał w tym sezonie tylko dziesięć meczów (we wszystkich rozgrywkach). Okres wypożyczenia w Chorwacji kończy mu się z końcem czerwca.

– Dinamo odlicza dni do końca mojego wypożyczenia – mówił „Rz" Sandomierski.  – Wiem, że klub podjął negocjacje z Genkiem odnośnie do mojego wykupienia, natomiast oferty nie satysfakcjonowały belgijskich działaczy. Dlatego został ściągnięty do klubu Antonio Jezina, który z miejsca wskoczył do bramki, choć to ja byłem przygotowywany, by być numerem 1. Dinamo sprowadziło po prostu zawodnika, na którym będzie mogło w przyszłości zarobić. Na mnie już im się to nie uda, bo jasno powiedziano mi, że w czerwcu wracam do Belgii. Zobaczymy, na jak długo. W Genku pozostało mi jeszcze dwa lata kontraktu, można powiedzieć, że podpisałem dożywocie. Oczywiście żartuję, mam 25 lat, jeszcze nawet nie skończone, więc nie ma mowy o poddawaniu się. W Genku zmienił się trener, dlatego małe światełko w tunelu się pojawiło. Były już wstępne rozmowy o mojej przyszłości, ale zobaczymy, jakie decyzje zapadną.

O byłego bramkarza Jagiellonii pytały już nawet polskie kluby. – W tej chwili nie ma nad czym się rozwodzić, chociaż nigdy nie powiem, że byłaby to dla mnie ostateaczność. Wiem jednak, że mam jeszcze dużo do zaoferowania za granicą. Chcę powalczyć – mówi Sandomierski.

Zdaniem Józefa Młynarczyka najlepszą ilustracją problemów naszych bramkarzy jest Wojciech Pawłowski. – Rozegrał kilkanaście spotkań w Lechii i już go okrzyknięto Bóg wie kim. Nie wiem, kto go puścił do Włoch, ale wiadomo, jak ta przygoda się skończyła. Każdy jest jednak kowalem własnego losu. Wielu młodych chłopców jest samych sobie winnych, że nie zostało w polskiej lidze i nie udowodniło, że są już gotowi, by wyjechać. Nie wystarczy rozegrać 20, 30 czy 40 spotkań ligowych, by już szykować się na Zachód. Ale rozumiem, że młodzi próbują swojej szansy, bo trzeba sobie jasno powiedzieć, że warunki stworzone w Polsce, także finansowe, diametralnie się różnią od tych za granicą. Chodzi o regularność płatności, bazę treningową, wszystko – dodaje Młynarczyk w rozmowie z „Rz". – Wielką szkodę wyrządzają zawodnikom również menedżerowie, bo mają pieniądze od każdego transferu. Mącą młodym w głowach, mówiąc „słuchaj, wyjedziesz, wygrasz rywalizację, będzie dobrze", i oni, nieopierzeni, wyjeżdżają, a potem słuch o nich ginie.

– Poza Szczęsnym w Arsenalu i Borucem w Southampton nigdzie nie gramy. Owszem, jesteśmy porozrzucani po Europie, praktycznie w każdej lidze kogoś mamy, ale to wszystko. Nie wiem, czy w takiej sytuacji można w ogóle mówić o polskiej szkole bramkarzy – uważa Józef Młynarczyk, legendarny bramkarz sprzed lat.

Naszym najgłośniejszym rezerwowym już dawno stał się Łukasz Fabiański, który do pierwszego składu Kanonierów, także z powodu kontuzji, nie potrafił na stałe wskoczyć przez siedem lat. W tym sezonie Arsene Wenger ani razu nie zaufał mu w lidze, jedynie czterokrotnie posłał go do boju w Pucharze Anglii oraz po dwa razy w Pucharze Ligi i Lidze Mistrzów.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Polska - Malta. Sto minut nudów
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Piłka nożna
Polska - Malta 2:0. Punkty są, zachwytu brak
Piłka nożna
Holandia rywalem Polski w walce o mundial. Nie kryją zadowolenia
Piłka nożna
Hiszpania w półfinale Ligi Narodów, Holandia zagra o mundial z Polską
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Piłka nożna
Polska - Litwa 1:0. Drużyna, która nie daje radości
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście