– To był piękny, ale trudny, bardzo emocjonalny moment – dzielił się wrażeniami Robert Lewandowski, odpowiadając na pytanie, co czuł, kiedy w doliczonym czasie zobaczył na tablicy świetlnej swój numer. Przy linii bocznej czekał Julian Schieber; ta zmiana służyła tylko temu, by kibice mogli pożegnać Polaka owacją na stojąco.
Przed meczem były uściski i podziękowania, Lewandowski odebrał kwiaty i pamiątkową tablicę ze zdjęciami, które mają mu przypominać o najważniejszych chwilach w Dortmundzie. – Spędziłem tu cztery wspaniałe lata. Nabrałem doświadczenia w Lidze Mistrzów, dwukrotnie wygrałem Bundesligę i mam nadzieję, że po raz drugi zdobędę też Puchar Niemiec (finał z Bayernem 17 maja w Berlinie – przyp. red.) – przyznał Lewandowski. – Co powiedział mi trener podczas zmiany? Niech to będzie nasz sekret.
Mało brakowało, a Hoffenheim (z Eugenem Polanskim w składzie) zepsułoby Polakowi święto. Po pięciu minutach goście objęli prowadzenie, ale Borussia jeszcze przed przerwą odzyskała kontrolę. Między 29. a 34. minutą jej zawodnicy wbili trzy bramki, kolejno: Kevin Grosskreutz, Henrich Mchitarjan i Łukasz Piszczek. Skończyło się na 3:2.
Lewandowski wciąż ma szansę odejść z Dortmundu jako król strzelców. Jego rywalizacja o koronę z Mario Mandżukiciem w ostatniej kolejce będzie nie mniej ciekawa niż walka o miejsce w Lidze Mistrzów i utrzymanie w Bundeslidze. Polak i Chorwat zdobyli po 18 goli, Borussia spotka się w Berlinie z Herthą, a Bayern w Monachium ze Stuttgartem.
Zespół Pepa Guardioli wygrał w sobotę w Hamburgu 4:1. Na trybunach doszło do starć chuliganów z policją (zamieszki były także w Bremie, gdzie Werder pokonał Herthę 2:0). HSV, który w 50-letniej historii Bundesligi nigdy z niej nie spadł, w najlepszym razie będzie się musiał bić o utrzymanie w barażach.