Reklama
Rozwiń

Przyszedł prosto z drużyny aniołów

W sobotę w wieku 40 lat zakończył karierę argentyński piłkarz Javier Zanetti, który był legendą Interu Mediolan i idolem, jakich już w sporcie nie ma.

Aktualizacja: 12.05.2014 20:42 Publikacja: 12.05.2014 20:41

Przyszedł prosto z drużyny aniołów

Foto: AFP

Korespondencja ?z Rzymu

19 lat i 857 meczów w barwach Interu, ostatnie 15 jako kapitan. 16 trofeów, w tym pięć tytułów mistrza Włoch, zwycięstwo w Lidze Mistrzów i Pucharze UEFA, klubowe mistrzostwo świata. W reprezentacji Argentyny rozegrał 145 spotkań. Ostatnie trzy lata temu. Grał na każdej pozycji poza bramką.

Ostatnimi laty na prawej obronie, ale dzięki technice, szybkości i wytrzymałości był praktycznie skrzydłowym, kursującym przez 90 minut po prawej flance z jednego końca boiska na drugie. Zanetti pędzący do przodu z piłką przy muskularnej nodze to była wizytówka i opoka Interu.

Zanetti 4 ever

Ci sami fani, którzy potrafią burdami i wulgarnością zohydzić futbol, w sobotę na San Siro wzruszyli Zanettiego, sprawozdawców i moralistów sportu (Inter wygrał z Lazio 4:1). Na trybunach pojawił się transparent „Jest tylko jeden kapitan", „Dziękujemy!", „Zanetti na zawsze" (Zanetti 4 ever). „4" zamiast „for" dlatego, że Argentyńczyk grał zawsze z czwórką na plecach. W koszulce z tym numerem zasiadło na wypełnionych do ostatniego miejsca trybunach San Siro kilkanaście tysięcy fanów. Już nikt nie zagra w Interze z numerem „4". Będzie na zawsze należał do Zanettiego.

Kiedy w 52. minucie wszedł na boisko, stadion eksplodował. Gdy w kilka minut później z piłką przy nodze wyprzedził o 15 lat młodszego Pereirinhę, a potem wślizgiem zablokował strzał Keity (Senagalczyk urodził się w 1995 r., gdy Zanetti rozpoczynał karierę w Interze), fani wpadli w euforię.

Jeden z nich, w koszulce z numerem 4, nie wytrzymał i wtargnął na boisko. Xavier podbiegł do intruza, wyprzedzając zastępy bardzo źle usposobionych osiłków-porządkowych, uściskał i odprowadził na trybuny. Po meczu  wraz z żoną i trzema synami płaczący Zanetti zrobił rundę wokół boiska, żegnając równie wzruszonych, wiwatujących fanów.

Kto z kolegów z boiska mógł, ten przybył na stadion. Kto nie mógł, jak Leo Messi i Roberto Baggio, nagrał pokazywane na telebimie gratulacje i pożegnanie. Ostatnim razem tyle łez i taką eksplozję dobrych emocji włoski futbol przeżył siedem lat temu, gdy na tym samym stadionie z piłką żegnał się właśnie Robi Baggio, ostatni apostoł bezkontaktowego futbolu.

Roznosił pocztę ?i rozwoził mleko

Zanetti był fanatykiem sportowego trybu życia. Na codzienny poranny trening wyruszył nawet w dniu ślubu. Może dlatego miał niespożyte siły, szybkość i wytrzymałość. Przezywali go „Traktor", „Człowiek bioniczny" albo „Duracell" (od długowiecznych baterii).

Urodził się w Buenos Aires (1973). Ojciec był murarzem. Rodzina była tak biedna, że kiedy 15-letniemu Xavierowi pękł piłkarski but, nie było jej stać na nowe. Mama zszyła trzewik, w którym syn nazajutrz wygrał finał turnieju juniorów. By pomóc rodzinie, młody Javier roznosił pocztę i rozwoził mleko, a potem przez ponad rok pomagał ojcu w murarce. Szczęściem wtedy klub Talleres podsunął mu do podpisania zawodowy kontrakt (1992), co odmieniło losy Javiera i całej rodziny Zanettich na zawsze. Dwa lata później po raz pierwszy zagrał w reprezentacji, a w 1995 r. nowy prezes Interu Massimiliano Moratti obejrzał zapis wideo meczu zespołu Banfield z Zanettim, wysłuchał opinii skautów i ściągnął Javiera do Interu. W 1999 r. Zanetti otrzymał opaskę kapitana zespołu. Zdjął ją dopiero w ostatnią sobotę.

To, kim był jako piłkarz i kim jest jako człowiek, zawdzięcza rodzinie, wierze i swemu mentorowi w Interze Giacinto Facchettiemu – ikonie włoskiego futbolu. Wiele razy to podkreślał. Teraz będzie studiować ekonomię i zarządzanie na najlepszym włoskim Uniwersytecie Bocconi w Mediolanie. Rozpoczął już intensywny kurs angielskiego. Będzie wiceprezesem Interu.

Zanetti przechodzi do historii włoskiego i argentyńskiego futbolu jako piłkarz bez skazy, nigdy nie uwikłany w żaden obyczajowy czy sportowy skandal. Zawsze nad wiek poważny, głęboko wierzący, wzorowy mąż i ojciec, od lat poświęca czas i pieniądze na akcje charytatywne.

W 2001 roku, gdy Argentyna zbankrutowała, założył fundację, która do dziś pomaga najbiedniejszym dzieciom w Buenos Aires. Zawsze ważył słowa, nie chełpił się zwycięstwem i potrafił godnie przegrać, przyznać, że rywal był lepszy. Grał tak, jak żyje: bardzo fair. W ciągu 19 lat kariery w Serie A czerwoną kartkę zobaczył tylko raz za protesty wobec sędziego trzy lata temu (Inter – Udinese).

Drużyny Mourinho ?już nie ma

Włoscy komentatorzy żartują, że prezes Massimiliano Moratti w 1995 r. roku sprowadził Zanettiego wcale nie z Argentyny, tylko prosto z nieba, z jakiejś drużyny aniołów. Wielu podkreśla, że współczesny futbol i jego agresywni fani otrzymali Zanettiego w akcie bożej łaski, bo niczym sobie na niego nie zasłużyli.

„Gazzetta dello Sport" podsumowała, że na włoskich boiskach będzie teraz brakować Zanettiego-piłkarza, ale przede wszystkim Zannettiego-człowieka, który potrafił zawsze łagodzić futbolowe obyczaje.

Razem z Zanettim z drużyną Interu żegnają się też jego rodacy Walter Samuel i Diego Milito. Zespół, który wraz z Mourinho wygrał cztery lata temu Ligę Mistrzów, definitywnie przechodzi do historii.

Javier Zanetti

Rekordzista pod względem występów w reprezentacji Argentyny (145). Według FIFA jeden ze 100 najlepszych piłkarzy wszech czasów. Grał na dwóch mundialach (1998, 2002), ale z reprezentacją takich sukcesów jak w Mediolanie (16 trofeów, w tym Liga Mistrzów 2010 i Puchar UEFA 1998) nie odniósł. W 1996 roku zdobył srebro na igrzyskach w Atlancie, dwukrotnie zajął drugie miejsce w mistrzostwach Ameryki Południowej (2004, 2007). Od 15 lat żonaty z Paulą De la Fuente, córką nauczyciela uniwersyteckiego, z zawodu fotografką. Mają troje dzieci: dziewięcioletnią Sol, sześcioletniego Ignacio i dwuletniego Tomasa. Tylko one mogą dotknąć jego włosów. Śpi w specjalnym czepku chroniącym przed wyłysieniem. Jak twierdzi żona, jest patologicznym śpiochem i w tym tkwi tajemnica jego sportowej długowieczności.

Korespondencja ?z Rzymu

19 lat i 857 meczów w barwach Interu, ostatnie 15 jako kapitan. 16 trofeów, w tym pięć tytułów mistrza Włoch, zwycięstwo w Lidze Mistrzów i Pucharze UEFA, klubowe mistrzostwo świata. W reprezentacji Argentyny rozegrał 145 spotkań. Ostatnie trzy lata temu. Grał na każdej pozycji poza bramką.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Piłka nożna
Cezary Kulesza nadal prezesem PZPN. Mądry król i źli dworzanie
Piłka nożna
Cezary Kulesza będzie dalej rządził polską piłką, ale traci zaufanych ludzi. Selekcjoner do połowy lipca
Piłka nożna
Cezary Kulesza pozostanie prezesem PZPN. Delegaci wybrali jedynego kandydata
Piłka nożna
Prywatny odrzutowiec i kilkunastoosobowa służba. Jak Cristiano Ronaldo stał się multimiliarderem
Piłka nożna
Futsalowy węzeł gordyjski. UEFA rozcina go Słowenią