Mecz z Niemcami nie był frapujący, ale pan będzie go pamiętał całe życie.
Michał Żyro:
Na pewno. Po pierwsze – to debiut. Po drugie – z nie byle jakim przeciwnikiem. Mógłbym mówić o spełnieniu marzeń, gdybyśmy wygrali. Wtedy wszyscy przeszlibyśmy do historii jako ci, którzy pierwszy raz pokonali Niemców, w dodatku na ich stadionie. Ale i tak dla mnie to był szczególny dzień.
Oni wystawili swoją trzecią reprezentację i grali nieco poniżej oczekiwań...
Każdy wie, jaką potęgą są Niemcy. Przeżywaliśmy to w Hamburgu na każdym kroku. No, może nie wszyscy, ale ja jako niedoświadczony zawodnik na pewno. Atmosfera na treningu, w hotelu, na stadionie bezpośrednio przed meczem i w czasie jego trwania, była na tyle wyjątkowa, że nikt nie musiał nas dodatkowo mobilizować.