– Zaczynamy budowę nowej zachwycającej Barcy – obiecywał podczas swojej prezentacji na Camp Nou Luis Enrique. – Nasi kibice są przyzwyczajeni do kosmicznego futbolu. Będziemy grać ofensywnie. Tak, by miliony ludzi na całym świecie kochały nasz styl. Presja jest wielka, ale przyszedłem tu po to, by walczyć o tytuły.
Przez osiem lat gry w Katalonii zdobył dwukrotnie mistrzostwo i Puchar Króla, triumfował też w nieistniejących już rozgrywkach o Puchar Zdobywców Pucharów, dołożył do tego Superpuchar Hiszpanii i Europy. Karierę kończył w czasach dla Barcelony trudnych – w 2004 roku po pięciu sezonach bez trofeów. Był jednym z zaledwie trzech piłkarzy, którzy trafili na Camp Nou z Realu (wcześniej Luciano Lizarraga w 1905 roku i Francuz Lucien Muller 60 lat później). Wystąpił na trzech mundialach (1994, 1998, 2002), ale to był jeszcze czas, kiedy o Hiszpanach mówiono, że grają jak nigdy, przegrywają jak zawsze. Jedyny sukces, jaki osiągnął z kadrą, to olimpijskie złoto na igrzyskach 1992 po finałowym zwycięstwie nad Polską.
Na trenerskiej ławce debiutował w 2008 roku, przejął po Pepie Guardioli rezerwy Barcelony. Po dwóch latach wprowadził je do drugiej ligi, w kolejnym sezonie zajął trzecie miejsce, najwyższe w historii drużyny. Odszedł do Romy, ale tam przeżył pierwsze rozczarowanie. Dopiero siódma pozycja w Serie A i nieudana przygoda w europejskich pucharach zmusiły władze klubu do rozwiązania umowy. Enrique zaprzecza, by przyczynił się do tego konflikt z Francesco Tottim.
Po rocznej przerwie wrócił do Hiszpanii, podpisał kontrakt z Celtą Vigo. Miał obronić ją przed spadkiem, a zakończył miniony sezon na dziewiątym miejscu, odbierając w przedostatniej kolejce Realowi szanse na mistrzostwo.
44-letni dziś Enrique prosi, by nie porównywać go do Guardioli, przynajmniej dopóki nie wywalczy pierwszych trofeów. Zamierza promować młodych zawodników. – Uwielbiam im pomagać, ale najpierw muszą pokazać, że są ambitni – tłumaczy i dodaje: – Drzwi są otwarte dla wszystkich, również tych z zespołu rezerw.