Mecz Podbeskidzia z Widzewem jest ważny zwłaszcza dla łodzian. Jadąc do Bielska-Białej, zdawali sobie sprawę, że porażka będzie równoznaczna ze spadkiem z ekstraklasy.
W podobnej sytuacji będzie w piątek Zagłębie. Jeśli przegra w Gliwicach, pożegna się z najwyższą klasą rozgrywkową. To jest możliwe. Piłkarze z Lubina nie tylko grają poniżej możliwości, ale trafiają na przeciwnika, który w końcówce sezonu złapał wiatr w żagle. Piast z nowym hiszpańskim trenerem odniósł dwa zwycięstwa, obydwa na wyjeździe, i teraz Angel Perez Garcia zaprezentuje się pierwszy raz przed widownią, którą już może nazwać swoją. Podobno kiedy spaceruje ulicami Gliwic, ludzie mu się kłaniają.
Ale to jest nic w porównaniu z tym, co czeka stolicę. Już krąży po niej dowcip: jaka jest różnica między Lechem a książką? Lech nie ma tytułu. Specyficzne relacje między Legią a Lechem, a raczej ich kibicami, mają wieloletnie tradycje i każdy wynik meczu jest interpretowany po swojemu.
W 1973 r. pomocnik Lecha brutalnym faulem zakończył karierę legendarnego obrońcy Legii Władysława Stachurskiego. W 1980 r., przed finałem Pucharu Polski w Częstochowie, kibice obydwu klubów bili się tak, że ulice spływały krwią.
Legia nie może darować Lechowi, że w roku 1993, decyzją PZPN, został „mistrzem przy stole", choć poznaniacy wyciągnęli dłoń do zgody. Kiedy w roku 2004 policja nie zgodziła się na zorganizowany przyjazd kibiców Legii do Poznania, poznaniacy tym, którzy jednak przyjechali, zrobili miejsce na trybunach obok siebie. W rewanżu, gdy piłkarze Lecha kilka tygodni później odbierali na Łazienkowskiej Puchar Polski, to ich warszawska hołota zaatakowała w loży honorowej. Już nawet chuligani nie mają honoru.