Michał Kołodziejczyk z Salvadoru
- Nie zatrzymamy Ronaldo, bo to niemożliwe. Oglądaliśmy jednak setki nagrań i wiemy, jakimi porusza się ścieżkami - mówił przed meczem Joachim Loew. Analizowanie ścieżek Ronaldo było zbędne, wystarczyło obejrzeć kilka meczów Realu Madryt prowadzonego przez Jose Mourinho, by przypomnieć sobie, że w drużynie rywali gra jeden piłkarz nie spełna rozumu. W Salvadorze było gorąco, to, że może mu się zagotować w głowie, było prawdopodobne. Pepe nie zawiódł Niemców, mecz trwał tylko 45 minut. Loew nie mówił już o tym głośno, ale wynikało to z jego ostatnich treningów przeprowadzanych w samo południe, w pełnym słońcu. Szykował drużynę na zadanie szybkich ciosów przeciwnikowi, chciał mieć pozamiatane zanim piłkarze zejdą do szatni na przerwę. Ogłaszając takie plany publicznie, można tylko się skompromitować. Loew zagrał va banque i wyszło na jego. Niemcy prowadzili 3:0 w pierwszej połowie nie przez czerwoną kartkę dla Pepe, prowadzili, bo byli dużo lepsi. Portugalczycy nie powinni się specjalnie złościć, gdyby rywale strzelili jeszcze dwa gole, doskonałych okazji nie wykorzystali przecież Messut Oezil i Sami Khedira, który z daleka nie trafił do pustej bramki.
Mecz od początku układał się po myśli Niemców. Przy faulu Joao Pereiery na Mario Goetzem w polu karnym nie było żadnych wątpliwości, tak jak przy tym czy Thomas Mueller poradzi sobie ze strzałem z jedenastu metrów. Przy drugim golu Mats Hummels wyskoczył wyżej niż Pepe przy rzucie rożnym. To chyba wtedy Pepe stracił panowanie nad sobą. Siedem minut później uderzył ręką w twarz Muellera - to jeszcze być może zrobił niechcący - ale, kiedy Niemiec przewrócił się domagając się faulu, piłkarz Realu postanowił mu wybić ten pomysł z głowy. Zrobił to głową, w swoim stylu.