Koniec epoki

Mistrz świata odpada z turnieju po dwóch meczach. Klęska i upokorzenie

Publikacja: 19.06.2014 08:03

Koniec epoki

Foto: AFP

Michał Kołodziejczyk z Sao Paulo

Serce tiki-taki przestało bić w Rio de Janeiro po porażce z Chile 0:2. Zwiastuny choroby obserwowano już od jakiegoś czasu, pacjent trafił nawet na oddział intensywnej terapii, kiedy w kryzys wpadła Barcelona. Doktor Vicente del Bosque szedł w zaparte i pocieszał rodzinę - wszystko jest w porządku, to chwilowy syndrom wypalenia. Pacjent odpocznie, wyzdrowieje i znowu będzie mistrzem.

Zobacz więcej zdjęć

Pacjent odpoczął, ale kiedy wrócił do pracy, okazało się, że serce bije za wolno. Tiki-taka rządziła piłkarskim światem bardzo długo, to był najskuteczniejszy system XXI wieku, a być może całego futbolu. Od jakiegoś czasu szedł w niewiadomym kierunku. Setki podań, wchodzenie do bramki z piłką spowodowało, że drużyny grające tiki-takę przestały potrzebować napastnika. System zaczął mordować Jose Mourinho i jego Real Madryt, kroplami drążył skałę. Siłą wybijał z głowy piękny futbol, krytykował go cały świat, ale Mourinho udowodnił, że na każdego można znaleźć sposób.

Koniec tego futbolu nastąpił z momentem odejścia Pepa Guardioli z Barcelony. Pep nie odszedł zresztą w świetle reflektorów, jako zwycięzca. Zrobił to po cichu, na roczny urlop, może czuł, że ten sposób na piłkę nie jest wieczny. Guardiola budził tiki-takę elektrowstrząsami w Bayernie Monachium, ale w półfinale Ligi Mistrzów przegrał z Realem Madryt 0:7. Jeśli Del Bosque nie wierzył w wypalenie się systemu, powinien popatrzeć na mistrza Niemiec. Guardiola dał mu wskazówkę, zupełnie za darmo.

Hiszpania przegrała mundial jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Del Bosque był dla drużyny, jak dobry ojciec i przez to ojcostwo nie mogło być sukcesu. Przypomnijmy, że hiszpańska rewolucja zaczęła się w 2006 roku, kiedy przed eliminacjami do Euro 2008 Luis Aragones zaczął pozbywać się z kadry świętych krów. Nikt nie rozumiał, dlaczego powołania na wielki turniej nie dostał Raul. Nie dostał dlatego, że sukces wymagał poświęceń.

Aragones nie przejmował się mediami, ani głosem drużyny. Kiedy coś postanowił, tak było. Ikry Aragonesa zabrało Del Bosque, bo jak mógł nie zobaczyć tego, że Iker Casillas nie przez przypadek siedzi na ławce rezerwowych Realu i popełniał błędy we wszystkich ważnych meczach tego sezonu? W finale Ligi Mistrzów - błąd, w meczu z Holandią - dwa, w spotkaniu z Chile - kolejny.

Czy Hiszpanie naprawdę nie mieli do zaprezentowania światu nic nowego? Mieli, ale selekcjonerowi zabrakło odwagi. Gdyby z piłkarzy zostawionych w kraju zbudować drużynę, być może zaprezentowałaby się w Brazylii lepiej, niż kadra którą powołał Del Bosque. Trener zrobił jeden krok naprzód, ale był to ruch pozorowany. Wziął na mundial Diego Costę, klasycznego napastnika z numerem "9", dla którego turniej miał być sentymentalną podróżą do kraju, w którym się urodził.

Po pierwsze: Costa miał w Brazylii najtrudniejsze życie: gwizdy czekały na niego i w Salvadorze, i w Rio de Janeiro, a przyśpiewka "Diego Zdrajca" stała się jedną z najpopularniejszych. Po drugie: Costa Hiszpanii nie dał nic. Miał być świeżym powietrzem, miał ułatwić zmianę systemu gry, ale tego Del Bosque nie zaryzykował, w związku z tym mistrzowie świata grali w dziesięciu, bo jeden Brazylijczyk nie zdążył się przystosować. Udawał dziecko tiki-taki, zamiast strzelać, chciał wchodzić z piłką do bramki.

Dla Hiszpanii mundial w Brazylii był upokorzeniem. Do kraju, gdzie futbol jest religią, przyjechała drużyna, której gospodarze bali się najbardziej. W ośrodku Atletico Paranense w Kurytybie, który odwiedziłem dwa dni przed rozpoczęciem mistrzostw, dziennikarzy brazylijskich było więcej, niż tych, którzy przylecieli za drużyną z Europy. Było porównywanie z mistrzami: czy mamy tak dobrą obronę, czy mamy tak świetną pomoc? Z kim chcielibyśmy zagrać w finale? Z Hiszpanią oczywiście i wygrać, żeby pokazać, że chociaż jeden król umarł, drugi przejął insygnia władzy. Nie trzeba jednak czekać tak długo.

Jeśli mózgiem drużyny jest Xavi, który zapowiada transfer do Kataru, jeśli Andres Iniesta ma za sobą jeden z najsłabszych sezonów w karierze, jeśli obrona wygląda, jak grupę przypadkowych osób czekających na autobus - jak można spodziewać się sukcesu? W Brazylii umarła legenda. Na takie sukcesy hiszpańskiego futbolu znowu możemy czekać dekady. Hiszpańska armada zatonęła w Rio tego samego dnia, kiedy zakończył swoje panowanie Król Juan Carlos. Zbieżność dat przypadkowa.

Hiszpanie uczą się nowej rzeczywistości. Na razie tej piłkarskiej. "Sport" pisze o historycznym nokaucie, o hiszpańskim cieniu, mówiącym dobranoc. "As" porażkę z Chile nazywa "Maracanazo", nawiązując do słynnej porażki Brazylii z Urguwajem 1:2 w meczu o złoto mundialu w 1950 roku. Aktualny mistrz świata i dwukrotny mistrz Europy zakończy udział w turnieju meczem z Australią. To będzie koszmar, spotkanie, które z szacunku dla Hiszpanów w ogóle nie powinno się odbyć. Jeden strzelony gol z rzutu karnego, siedem straconych w dwóch meczach, to rezultat, który przed turniejem wydawał się niemożliwy.

Del Bosque odejdzie, przyjdzie ktoś nowy. Ale ducha tej drużyny już nie obudzi. Będzie musiał wymyślić coś nowego.

Piłka nożna
Polska to łatwiejszy rywal? Hiszpania i Holandią stoją przed dylematem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Jakub Kiwior na huśtawce. Czy pozostanie w Arsenalu?
Piłka nożna
Koniec z Viaplay. Premier League będzie miała nowego nadawcę
Piłka nożna
Eliminacje mistrzostw świata. Kiedy i z kim zagra reprezentacja Polski?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Piłka nożna
Loteria wizowa. Z kim zagra Polska o mundial w 2026 roku?