„Kiedy strzelam gole, jestem Francuzem, gdy tylko przestaję, zaczynają się problemy. Wtedy jestem Arabem". Te słowa Karima Benzemy to nie tylko opis jego stanu emocjonalnego, ale tak naprawdę zdecydowanie głębsza analiza reprezentacji Francji, a nawet francuskiego społeczeństwa.
Benzema podobnie jak Zinedine Zidane urodził się już we Francji, ale jest pochodzenia algierskiego. Gdy na początku kariery stanął przed wyborem, który z krajów reprezentować – swych rodziców, gdzie brat jego ojca jest imamem w wiosce Tighzart, z której rodzina Benzemy wyemigrowała do Lyonu – czy kraj urodzenia, nie miał żadnych wątpliwości i wybrał Francję. Wiedział, że może być zbyt dobrym piłkarzem, by występować w drużynie narodowej, która nie ma szans na wielkie sukcesy.
Trudny początek w Realu
Przed meczami kadry ostentacyjnie nie śpiewa Marsylianki, a w jednym z wywiadów przyznał nawet, że nikt go do tego nigdy nie zmusi. Bez podania powodów – ot, tak. Niedawno świat obiegła informacja – chociaż przez samego piłkarza nigdy nie została potwierdzona – że podarował 3 miliony euro na budowę meczetu w Lyonie. Twierdzi, że w czasie ramadanu zachowuje post. Jednocześnie to on był jednym z tych piłkarzy reprezentacji Francji, którzy zostali oskarżeni o korzystanie z usług nieletniej prostytutki. Ostatecznie zawodnicy zostali uniewinnieni, a linia obrony, iż nie mieli świadomości, że Zahia Dehar miała tylko 16 lat, okazała się wystarczająco dobra.
Francja od lat się radykalizuje – w niedawnych eurowyborach zwyciężył kierowany przez Marine Le Pen nacjonalistyczny Front Narodowy, który na sztandarach wypisaną ma walkę z „islamizacją Francji". To właśnie liderka partii, po wspomnianym wywiadzie Benzemy, w którym oświadczył, że nie śpiewa i nie będzie śpiewał hymnu, domagała się usunięcia napastnika Realu Madryt z reprezentacji.
Usunięty – jak się okazało, tylko jednak chwilowo – został przez selekcjonera Raymonda Domenecha tuż przed mistrzostwami świata 2010. Benzema po transferze z Olympique Lyon do Realu Madryt nie grał regularnie. W Madrycie wiele osób coraz głośniej mówiło o ogromnej pomyłce, bo przecież Królewscy wydali na niego około 40 milionów euro.