Gryzący problem Luisa Suareza

Urugwajczyk Luis Suarez to piłkarz, który świetnie sobie radzi z przeciwnikami, ?ale przegrywa ze sobą.

Publikacja: 26.06.2014 01:45

Gryzący problem Luisa Suareza

Foto: AFP, Javier Soriano Javier Soriano

Człowiek pogryzł psa – to tytuł pseudodokumentalnego filmu z 1992 roku, opowiadającego o seryjnym mordercy zabijającym z wyjątkowym okrucieństwem listonoszy i emerytów, zwykłych szarych ludzi. Niedbale nakręcony, specjalnie źle zmontowany i z błędami dźwiękowymi, został nagrodzony m.in. Złotą Palmą na festiwalu w Cannes. Film ten w zamyśle reżysera Remy'ego Belvauxa miał prowokować do zastanowienia się nad przemocą i okrucieństwem, tymczasem zbyt często i przez zbyt wielu odbierany był jako groteska, a nawet komedia.

To siedzi w człowieku

Na to, że Luis Suarez pogryzł Giorgio Chielliniego, internet zareagował w typowy dla siebie sposób. Natychmiast pojawiły się produkowane wręcz taśmowo memy (zdjęcia opatrzone prześmiewczym – w założeniu autora – komentarzem) przedstawiające Suareza w masce Hannibala Lectera z „Milczenia owiec" czy urugwajskiego napastnika ucharakteryzowanego na Draculę. Tymczasem ten zwierzęcy i głęboko atawistyczny akt Suareza pokazuje znacznie poważniejszy problem. Jakie bowiem emocje musiały targać piłkarzem, jak bardzo musiał się w tym meczu zatracić, by dopuścić się czegoś takiego? Innymi słowy, co profesjonalny futbol może zrobić z człowiekiem? Chociaż oczywiście sprowadzenie wszystkiego do stwierdzenia „Suarez jest wariatem" jest aż nazbyt kuszące.

Szczególnie że Urugwajczyk jest recydywistą.  Jeszcze grając w Ajaksie Amsterdam, w trakcie meczu z PSV Eindhoven ugryzł  w szyję Otmana Bakaliego, który specjalnie nastąpił mu korkiem na stopę. Dostał wówczas zakaz występów w siedmiu meczach ligi holenderskiej. Gdy rok temu, już w Anglii, w czasie meczu z Chelsea pogryzł Branislava Ivanovicia, władze ligi ukarały go olbrzymią grzywną finansową, zawiesiły na dziesięć meczów, a w angielskich mediach rozpętało się piekło. To wtedy przepytywany przez BBC psycholog doktor Thomas Fawcett powiedział: „Takie zachowania siedzą w człowieku. Uważam, że w ciągu kolejnych pięciu lat w podobnej sytuacji Suarez zrobi to samo".

Najsłynniejszym przypadkiem pogryzienia w sporcie była oczywiście walka między Mike'em Tysonem a Evanderem Holyfieldem w czerwcu 1997 roku. Tyson próbował odebrać tytuł, który stracił na rzecz Holyfielda siedem miesięcy wcześniej. Podczas jednego ze zwarć odgryzł czubek ucha przeciwnika i demonstracyjnie wypluł na ring. Sędzia jednak nie przerwał walki. Gdy chwilę później Tyson próbował jednak ponownie ugryźć przeciwnika – tym razem w drugie ucho – pojedynek zakończono, a pretendenta do tytułu ukarano grzywną w wysokości 3 milionów dolarów i dożywotnim zawieszeniem licencji bokserskiej (oczywiście po roku licencja została mu przywrócona). Tyson twierdził, że z jego strony była to reakcja na to, że Holyfield uderzał go przy zwarciach głową.

Bohater narodowy

Gryzienie jest znacznie częstsze w sportach walki i kontaktowych niż w piłce nożnej. Szczególnie w rugby odnotowano kilka głośnych przypadków pogryzień. Doktor Fawcett we wspomnianej rozmowie z BBC twierdził, że jest to zazwyczaj wynik głębokiej frustracji i moment szaleństwa: „To nie jest zaplanowana akcja, przygotowana. To impuls".

Suarez przeprosił Ivanovicia, a w wywiadzie dla urugwajskiej telewizji przyznał, że w tamtej chwili „stracił rozum". Chociaż początkowo mówiło się, że postępowanie w sprawie pogryzienia Serba może wszcząć nawet angielska policja, do niczego takiego nie doszło i skończyło się na karze nałożonej przez federację. Teraz Suarez nie może jednak liczyć na równie łagodne potraktowanie. Szczególnie, że tuż po meczu bagatelizował sprawę incydentu z Chiellinim, twierdząc, że „takie rzeczy w futbolu się zdarzają".

Urugwajczyk jest idealnym czarnym charakterem, a studiując przypadki z jego kariery, można zobaczyć obraz człowieka, który ma gigantyczny kłopot z emocjami i presją. Nawet pomijając trzykrotne już pogryzienie rywali, kartoteka Suareza pełna jest przewinień.

Była ostatnia minuta regulaminowego czasu gry w ćwierćfinale mistrzostw świata 2010, gdy Suarez wybił ręką piłkę zmierzającą do siatki po strzale głową zawodnika Ghany Dominica Adiyaha. Sędzia pokazał czerwoną kartkę Urugwajczykowi, który momentalnie zalał się łzami, i przyznał rzut karny rywalom. Asamoah Gyan trafił jednak z 11 metrów w poprzeczkę, Urugwaj przetrwał dogrywkę i wygrał w konkursie karnych. Tym samym Suarez pozbawił Afrykę pierwszego w historii awansu do półfinału MŚ, i to w turnieju rozgrywanym na afrykańskiej ziemi.

W Urugwaju został oczywiście natychmiast obwołany bohaterem narodowym – przecież to dzięki temu zagraniu ręką Celestes zostali czwartą drużyną świata. W pozostałych krajach rozpętał jednak dyskusję o tym, jak bardzo idea fair play została przez ostatnie lata zszargana. Sam Suarez nigdy nie okazał skruchy za tamten incydent. – Nie zrobiłem nic złego, nikogo nie sfaulowałem, nie uszkodziłem niczyjego zdrowia. Sędzia postąpił słusznie: dostałem czerwoną kartkę, a rywal rzut karny. To jednak zawodnik z Ghany nie wykorzystał jedenastki, a nie ja – przekonywał w rozmowie z ESPN.

Rok później w meczu z Manchesterem United znieważył rasistowsko czarnoskórego obrońcę rywala Patrice'a Evrę. Został ukarany grzywną, a także zawieszony na osiem spotkań. Powtórki wideo pokazują, jak sędzia próbujący uspokoić obu zawodników każe im się pogodzić i podać sobie ręce. Widać, jak Suarez głaszcze Evrę po głowie i w tym samym momencie ciągnie za włosy. To był jednak tylko wstęp do wojny. Gdy przyszło do następnego meczu United z Liverpoolem, Suarez nie podał Francuzowi dłoni, gdy obie drużyny witały się przed rozpoczęciem spotkania. Reakcja Old Trafford nie była trudna do przewidzenia – trybuny kipiały wręcz ze złości, ilekroć urugwajski napastnik był przy piłce. Między piłkarzami iskrzyło i co chwila dochodziło do starć, które tylko jeszcze bardziej nakręcały trybuny. Po ostatnim gwizdku Evra ostentacyjnie – tuż przed rywalem – manifestował  radość z wygranej, machając w kierunku kibiców i zachęcając ich do chóralnych śpiewów. Po spotkaniu Alex Ferguson powiedział, że odmówienie przez Suareza podania ręki człowiekowi, którego wcześniej znieważył, było „hańbą dla futbolu" i mogło doprowadzić do zamieszek.

Wzorowy mąż i ojciec

Suarez jest w ojczyźnie uwielbiany za pasję i poświęcenie. Za każdym razem, gdy ulubieniec Urugwajczyków popełnia kolejny karygodny czyn, gazety prześcigają się w przywoływaniu jego trudnego dzieciństwa w leżącym przy granicy z Argentyną mieście Salto. Wspominają, jak rodzina Suareza wyjechała za chlebem do Montevideo, gdzie ojciec szybko zostawił żonę z siedmiorgiem dzieci, a mały Luis tak bardzo przeżywał rozstanie rodziców, że nie mógł się skoncentrować na futbolu i porzucił treningi w Nacionalu.

Gdy w końcu jednak wrócił do futbolu, nie mógł wywalczyć miejsca w pierwszym składzie drużyny juniorów, gdyż zatracił się w imprezowaniu i piciu. Kolejne załamanie i kolejne porzucenie piłki przyszło, gdy dziewczyna, w której się bezgranicznie zakochał, musiała razem ze swoją rodziną wyjechać do Hiszpanii, do Barcelony. Chwilę mu to zajęło, ale zrozumiał, że jedynym sposobem na odzyskanie ukochanej Sofii jest przeprowadzka do Europy. Gdy w 2006 roku – mając zaledwie 19 lat – trafił do Groningen, Sofia przeprowadziła się do Holandii, a Luis, strzelając dziesięć goli, zapracował na transfer do Ajaxu.

Dziś są małżeństwem, mają dwójkę dzieci, a Suarez po każdym golu najpierw całuje palec serdeczny z myślą o Sofii, następnie nadgarstek, gdzie ma wytatuowane imię starszej córki. Całkowite przeciwieństwo „Hannibala", jaki przedstawiany jest w mediach. Za tymi wszystkimi wyskokami, skandalami, niepohamowaną wolą zwycięstwa, źle wyładowywaną frustracją kryje się człowiek z trudną historią.

Urugwajczyk w tych mistrzostwach raczej już nie zagra. FIFA wszczęła przeciwko niemu postępowanie – zostanie wykorzystany zapis wideo. Minimalna kara, jaka mu grozi, to dyskwalifikacja na dwa mecze, ale przy ogólnoświatowej histerii jaka powstała, wokół incydentu trudno sobie wyobrazić, by potraktowano go tak łagodnie. Maksymalna kara to dwuletnie zawieszenie.

Człowiek pogryzł psa – to tytuł pseudodokumentalnego filmu z 1992 roku, opowiadającego o seryjnym mordercy zabijającym z wyjątkowym okrucieństwem listonoszy i emerytów, zwykłych szarych ludzi. Niedbale nakręcony, specjalnie źle zmontowany i z błędami dźwiękowymi, został nagrodzony m.in. Złotą Palmą na festiwalu w Cannes. Film ten w zamyśle reżysera Remy'ego Belvauxa miał prowokować do zastanowienia się nad przemocą i okrucieństwem, tymczasem zbyt często i przez zbyt wielu odbierany był jako groteska, a nawet komedia.

Pozostało 93% artykułu
Piłka nożna
Bezwzględna Barcelona. Niespodziewany bohater meczu w Dortmundzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Arabia Saudyjska organizatorem mundialu. Kosztowna zabawa na pustyni
Piłka nożna
Borussia Dortmund - Barcelona. Robert Lewandowski przyjeżdża do Łukasza Piszczka
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Paris Saint-Germain wygrywa, ale nadal stoi nad przepaścią
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Real Madryt odrabia straty. Kylian Mbappe z kontuzją