Sztuka czołgania

Katastrofa była blisko. Brazylia wygrała z Chile po rzutach karnych.

Publikacja: 29.06.2014 22:09

Mauricio Pinilla mógł pogrążyć Brazylię, ale w ostatniej minucie meczu strzelił w poprzeczkę

Mauricio Pinilla mógł pogrążyć Brazylię, ale w ostatniej minucie meczu strzelił w poprzeczkę

Foto: AFP

Michał Kołodziejczyk ?z Rio de Janeiro

Jeśli Brazylia ma grać tak jak do tej pory, to nie chcemy takiego mistrza świata. Gospodarze, którzy obwołali się triumfatorem jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, do ćwierćfinału się doczołgali. W meczu z Chorwacją pomógł im sędzia, nie potrafili pokonać Meksyku, a w sobotę w spotkaniu z Chile mieli dużo szczęścia. Przeszli dalej, mimo że nie wykorzystali dwóch rzutów karnych. Łzy po ostatnim gwizdku nie były udawane, być może sami piłkarze zdają sobie sprawę, że nie osiągną już wiele więcej niż awans do najlepszej ósemki.

Zobacz więcej zdjęć

W sobotę Rio od rana siedziało przed telewizorami albo na Maracanie, gdzie kibice czekający na mecz Kolumbii z Urugwajem mogli oglądać transmisję na telebimie. Kiedy wjeżdżaliśmy o godzinie 13 do miasta, czteropasmowa droga była pusta, miasto wyglądało na wymarłe. Dopiero pod stadionem panował ruch, ale to nie byli Brazylijczycy. Gol Davida Luiza wyprowadził ludzi na balkony, w niebo poleciały fajerwerki. Niespecjalnie było je widać, bo po pierwsze: słońce było w zenicie, po drugie: smog nad miastem był tego dnia tak wielki, że nie widzieliśmy nawet nóg Chrystusa na górze Corcovado.

Brazylijczycy grają na opinii, a opinia o Brazylijczykach jest powszechnie znana: że są szybcy, kreatywni i świetni technicznie. Dlatego cena za młodego zawodnika z tego kraju zaczyna się od kilku milionów euro i dlatego na wyjazd do Europy każdego roku decyduje się kilkuset piłkarzy. Brazylia to magia, tyle że na tym turnieju niewiele z niej widać, ktoś pomylił zaklęcia. Poezji nie ma w tym w ogóle, a i poprawnej prozy trudno się doszukać. Gospodarze z dobrych nawyków we krwi mają tylko jeden: wygrywają.

Brazylijczycy w meczu z Chile prowadzili jedynie przez piętnaście minut. Kiedy wyrównał Alexis Sanchez, zaczęła się nerwówka. Nie było już przemyślanych akcji, ale taktyka w stylu wczesnego Franciszka Smudy: „Dzida i do przodu". Chilijczycy się wykrwawiali, ci, którzy byli zmieniani, ledwo schodzili z boiska, ale ich wyraz twarzy pokazywał, że wcale nie są zadowoleni z tego, że już nie mogą walczyć za swój kraj. Tej drużyny najbardziej żal ze wszystkich, które pożegnały się z turniejem. Była jak Kamerun z 1990 roku – czarowała, miała pasję. Nikt nie płacze za Anglikami, Włochami, Portugalczykami, nawet Hiszpanami. Stary Kontynent w Ameryce Południowej pokazał, że naprawdę jest stary, a Chile było świeże.

W ostatniej minucie dogrywki Brazylia wróciła z bardzo daleka, kiedy Mauricio Pinilla trafił w poprzeczkę, a mógł odesłać gospodarzy na wakacje. Obie drużyny jakoś jednak dotrwały do serii rzutów karnych, a tam zobaczyliśmy, czym jest prosty strzał z 11 metrów pomieszany z presją i odpowiedzialnością. Jeśli to mistrzostwa świata, to jak to możliwe, że pięć na dziesięć karnych zostało niewykorzystanych? Z czterech pierwszych tylko jeden strzał był celny.

Podobno Julio Cesar, brazylijski bramkarz, a wiadomo, że to zawsze najsłabsze ogniwo, bo w Brazylii wszyscy dobrzy piłkarze chcą strzelać gole, powiedział do swoich kolegów: „Strzelcie, co macie strzelić, ja i tak trzy obronię". Obronił dwa, trzeci strzał w ogóle nie trafił w bramkę. Piłkarz, który przed mundialem poszedł do słabego klubu z Toronto, by w ogóle grać, płakał przed kamerami. Cała drużyna jeszcze przed mistrzostwami zapowiedziała, że zadedykuje tytuł Moacirowi Barbosie – bramkarzowi, który po błędzie w finale mundialu 1950 roku żył kilka dekad w niesławie. Teraz bramkarz wprowadził ją do ćwierćfinału, telewizji opowiadał, ile musiał przejść, by znaleźć się w tym momencie swojej kariery.

Oglądanie rzutów karnych w biurze prasowym pełnym Brazylijczyków też było przeżyciem. Ostatni strzał Neymara i pudło Gonzalo Jary, inaczej niż na boisku, nie zostało tu odebrane jako olbrzymi sukces. Po sali rozniosło się raczej westchnienie ulgi, spokój, że nie będzie upokorzenia. Bo jak się mówi od samego początku, sukcesem będzie tylko szóste mistrzostwo świata, a przecież nie wypada odpaść na początku fazy pucharowej.

Czy to koniec historii Brazylii na tym mundialu?

W sobotę Howard Webb pokazał, że gospodarzom można sędziować sprawiedliwie, a nie ciągnąć ich za uszy do kolejnej rundy. Chilijczycy pokazali natomiast, że można mieć nawet mniejsze umiejętności i dużo mniej na koncie, a zaangażowaniem i ambicją napędzić sporo strachu faworytom.

Z Kolumbią w Fortalezie 4 lipca Brazylijczyków czeka test na medal. Zmierzą się z drużyną lepszą od Chile, rozpędzoną i pewną siebie. Limit szczęścia już wykorzystali, do tego doszła jeszcze informacja o kontuzji Neymara, którego udo bolało od drugiej minuty meczu w Belo Horizonte. Scolari powiedział, że występ jego najlepszego piłkarza w ćwierćfinale jest poważnie zagrożony.

Belo Horizonte

Brazylia - Chile 1:1 po dogrywce ?(1:1, 1:1), karne 3-2

Bramki

– dla Brazylii: G. Jara (18-samobójcza); ?dla Chile: A. Sanchez (32).

Karne

: 1:0 David Luiz, 1:0 M. Pinilla, 1:0 Willian, 1:0 A. Sanchez, 2:0 Marcelo, 2:1 C. Aranguiz, 2:1 Hulk, 2:2 M. Diaz, 3:2 Neymar, 3:2 G. Jara.

Żółte kartki

: Hulk, Luiz Gustavo, Jo, Dani Alves (Brazylia); E. Mena, F. Silva, M. Pinilla (Chile).

Sędziował Howard Webb (Anglia). Widzów 57 714.

Brazylia

: Julio Cesar - Dani Alves, Thiago Silva, David Luiz, Marcelo - Fernandinho (72, Ramires), Oscar (106, Willian), Luiz Gustavo, Hulk - Fred (64, Jo), Neymar.

Chile

: C. Bravo – M. Isla, G. Medel (108, J. Rojas), G. Jara, E. Mena – C. Aranguiz, M. Diaz, F. Silva, A. Vidal (87, M. Pinilla) – A. Sanchez, E. Vargas (56, F. Gutierrez).

Michał Kołodziejczyk ?z Rio de Janeiro

Jeśli Brazylia ma grać tak jak do tej pory, to nie chcemy takiego mistrza świata. Gospodarze, którzy obwołali się triumfatorem jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, do ćwierćfinału się doczołgali. W meczu z Chorwacją pomógł im sędzia, nie potrafili pokonać Meksyku, a w sobotę w spotkaniu z Chile mieli dużo szczęścia. Przeszli dalej, mimo że nie wykorzystali dwóch rzutów karnych. Łzy po ostatnim gwizdku nie były udawane, być może sami piłkarze zdają sobie sprawę, że nie osiągną już wiele więcej niż awans do najlepszej ósemki.

Pozostało 89% artykułu
Piłka nożna
Derby dla Barcelony. Trzy gole w pół godziny, a później emocje opadły
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Kto chce grać z Rosjanami w piłkę?
Piłka nożna
Jerzy Piekarzewski. Tu zawsze brakuje 99 groszy do złotówki
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Trzeba dbać o pamięć Kazimierza Deyny, ale nikt nie chce pomóc
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Piłka nożna
Wraca portugalska szkoła. Manchester United wybrał nowego trenera