Francja jest na dobrej drodze nie tylko do sukcesu sportowego. Występami w fazie grupowej już zmazała plamę na wizerunku i honorze sprzed czterech lat. Didier Deschamps jako piłkarz z doświadczeniem i sukcesami chyba znalazł wspólny język z zawodnikami.
Przede wszystkim to on ich wybrał, biorąc pod uwagę nie tylko talent, ale i umiejętność pracy w grupie. Dlatego w kadrze nie znalazł się dobry zawodnik, ale podobno mały człowiek i intrygant – Samir Nasri z Manchesteru City. Deschamps dał wyraźny sygnał, na jakich ludzi stawia, i ma spokój, a partnerka Nasriego powiedziała w dosadnych słowach, co myśli o trenerze. Świadczy o tym, że ludzie dobierają się na swoje podobieństwo.
Na razie Francuzom idzie bardzo dobrze. Gdyby dziś przeprowadzić nad Sekwaną ankietę dotyczącą popularności drużyny narodowej, wyniki byłyby zapewne znacznie lepsze niż jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy nie ufało jej około trzech czwartych rodaków. Pierwszym momentem przełomowym był rewanż barażu z Ukrainą. W Kijowie gospodarze wygrali 2:0 i w Paryżu nadzieje zgasły. W rewanżu było jednak 3:0 dla Francji.
Nawet kontuzja Francka Ribery'ego nie odebrała wiary jego kolegom, może ją jeszcze umocniła. Francuzi zaczęli mundial od łatwego zwycięstwa nad Hondurasem 3:0. To mieściło się w planach. Ale wbicie Szwajcarii aż pięciu bramek już nie. Tyle że po tej efektownej wygranej przyszedł bezbramkowy remis z Ekwadorem.
Deschamps zrezygnował z tych, którym nie ufa, i dobrze na tym wychodzi