84 lata. Tyle Amerykanie czekają na zwycięstwo nad Belgami. Ostatni raz reprezentacja USA pokonała Belgię w fazie grupowej pierwszych w historii mistrzostw świata w 1930 roku. Wygrała 3:0, a potem zajęła trzecie miejsce w turnieju.
Na tym dobre wspomnienia się kończą. Potem obie drużyny spotkały się jeszcze czterokrotnie. Za każdym razem towarzysko i za każdym razem „Armia wujka Sama" – jak nazywają swoją reprezentację amerykańscy kibice – schodziła z boiska pokonana. Ostatnio Belgia swoją wyższość udowodniła w maju zeszłego roku, wygrywając w Cleveland 4:2.
Lek na bezsenność
Dziś Amerykanie mają okazję do rewanżu za wszystkie upokorzenia. Zemsta może być wyjątkowo słodka. Jeżeli wygrają, pozbawią jednego z faworytów mundialu marzeń o medalu.
Jednak zadanie stojące przed zespołem prowadzonym przez Juergena Klinsmanna nie jest łatwe. W fazie grupowej Belgia nie miała sobie równych. Rywalizację w grupie H zakończyła na pierwszym miejscu, pokonując wszystkich rywali. Strzeliła cztery gole, a straciła tylko jednego. I to z rzutu karnego.
Chociaż trzeba przyznać, że gdyby o awansie do dalszej fazy turnieju decydowała uroda gry, Belgowie już siedzieliby w samolocie do Brukseli. Po drużynie naszpikowanej gwiazdami spodziewano się większej finezji. A mecze kadry Marca Wilmotsa lekarze mogliby przepisywać jako lek dla cierpiących na bezsenność.