Messi wprowadził Argentynę do ćwierćfinału

ARGENTYNA – SZWAJCARIA 1:0 | Messi wprowadził drużynę do ćwierćfinału, marzenia Szwajcarów umarły dwie minuty przed końcem dogrywki

Publikacja: 01.07.2014 22:48

Leo Messi

Leo Messi

Foto: AFP

Korespondencja z Sao Paulo

Ten mundial kocha piękne historie przegranych. Piłkarzy Chile po porażce z Brazylią na lotnisku witał prezydent, Algieria przeciwko Niemcom zagrała tak, że chociaż poległa w dogrywce, rozkochała w sobie kibiców, Meksykanie dali sobie wyrwać zwycięstwo w meczu z Holandią w ostatnich dwóch minutach – wrócili do kraju z podniesionymi głowami. Teraz pora na Szwajcarów. Kiedy wczoraj w Sao Paulo sędzia gwizdnął po raz ostatni, wszyscy padli na boisko z wycieńczenia zakrywając twarze w dłoniach. Podnosili ich sami Argentyńczycy, którzy nie spodziewali się takiego oporu.

Bo niby czego mieli się bać? Siedmiu piłkarzy z przeciętnych klubów Bundesligi? Czy największego gwiazdora przeciwników, który jest zaledwie rezerwowym w Bayernie Monachium? Argentyna jest w ćwierćfinale, chociaż przez całe rozgrywki nie pokazała niczego ciekawego – wszystkie dotychczasowe spotkania wygrywała różnicą jednej bramki: 2:1 z Bośnią, 1:0 z Iranem, 3:2 z Niegerią i wreszcie wczoraj, kiedy jedynego gola meczu w 118 minucie strzelił Angel di Maria.

Zobacz więcej zdjęć

Ci, którzy spodziewali się meczu piłkarskich wirtuozów z rzeźnikami polującymi na ich kości, musieli przecierać oczy ze zdziwienia. Szwajcarzy nie ustępowali umiejętnościami przeciwnikom, nawet obrońca Ricardo Roriguez wyprowadzając piłkę z własnej połowy potrafił minąć trzech rywali na takim luzie, jakby to przez całe dzieciństwo robił boso grając w swojej faweli. Ale wyszkolenie to nie wszystko, Szwajcarzy pokazali zaangażowanie – nawet kiedy któryś dawał się nabrać na zwód Leo Messiego czy Di Marii, natychmiast za jego plecami pojawiał się partner z drużyny. Ten mecz mógł być taktycznym triumfem kończącego trenerską karierę Ottmara Hitzfelda, który z przeciętnych piłkarzy zrobił wielką drużynę. Patrząc na to, jak jedenastu zawodników zmienia swoje ustawienie z defensywnego na ofensywne sekundę po tym, gdy przejmuje piłkę, było przyjemnością. A że do tego doszła fantazja, nie była to przyjemność dla trenerów z Kuleszówki, ale także dla przeciętnego kibica.

W pierwszej połowie po boisku szaleli Szwajacrzy. Taktyka Argentyny była bardzo prosta do rozszyfrowania, polegała na podawaniu piłki do Messiego. Piłkarz Barcelony chce tym mundialem udowodnić, że jest w stanie odnosić sukcesy także w reprezentacji, gra inaczej, niż do tej pory, całe swoje życie goni Diego Maradonę, który dał Argentynie tytuł mistrzów świata. Może czasem przygasa, ale tylko po to, by zmylić przeciwnika. Za każdym razem, kiedy rozpoczynał akcję, w szeregach Szwajcarów zaczynał się pożar. Tyle, że to Xherdan Shaqiri i Granit Xhaka zmarnowali dogodne sytuacje, a Shaqiri tak rozochocił się tym, że miejscowa prasa przed meczem nazywała go alpejskim Messim, że jeździł między rywalami, jak narciarz mijający tyczki w supergigancie.

Dlaczego Shaqiri w Bayernie jest jednak tylko rezerwowym można było się przekonać po przerwie. Federico Fernandez i Ezequiel Garay bardzo szybko zorientowali się, że najlepszy piłkarz Szwajcarów kocha sam siebie, do tego z wzajemnością. Shaqiri tak bardzo chciał zostać bohaterem, że strzelał z każdej pozycji, nawet jeśli szansę na pokonanie Sergio Romero przeciętny przedszkolak oceniłby na zerową.

Kibiców Argentyny na stadionie Itaquera było oczywiście więcej, dopingowali w fantastyczny sposób, ale i Szwajcaria mogła liczyć na wsparcie. Brazylijczycy dotarli do ćwierćfinału po problemach, więc cieszą ich problemy największych rywali. Miejscowi byli za Szwajcarią, w dogrywce krzyczeli "Ole" przy każdym podaniu piłkarzy Hitzfelda. Doping "Suica" dla gości z Zurychu i Genewy brzmiał zapewne dość zabawnie. Bo chociaż w Szwajcarii mówi się po niemiecku, francusku i włosku, do Portugalii daleko.

Nie było czekania na rzuty karne, ale nie było też już sił. Pięciu piłkarzy stało pod własnym polem karnym, pięciu pod polem karnym przeciwnika, w jednej i drugiej drużynie, coś takiego jak środek pola nie istniało. Kiedy wydawało się, że ciekawy mecz zakończy się bezbramkowym remisem zaczęło się trzęsienie ziemi. Messi znowu przyspieszył, minął jednego przeciwnika, mógł strzelać, ale wypatrzył Di Marię na prawym skrzydle, świetnie broniący do tej pory Diego Benaglio skapitulował.

Sędzia doliczył trzy minuty, Szwajcarzy znowu rzucili się do ataków, Hitzlfeld wysłał do przodu nawet Benaglio. Argentyńczycy zaczęli brudną grę, prowokowali przeciwników, odkopywali piłkę, w pewnym momencie ktoś wrzucił nawet dodatkową z ławki rezerwowych. Naprawdę blisko było bójki, kiedy do gardeł skoczyli sobie asystenci trenerów, a z nimi reszta składu. W ostatniej minucie Szwajcarzy zmarnowali dwie sytuacje, które będą im się teraz śnić miesiącami, najpierw Blerim Dżemali trafił w słupek, a piłka, która wróciła mu pod nogi, odbiła się poza linię końcową. Później jeszcze Shaqiri przymierzył w mur z rzutu wolnego.

Argentyna weszła do najlepszej ósemki i w ćwierćfinale trafi na zwycięzcę meczu Belgia – Stany Zjednoczone. Droga do strefy medalowej wygląda więc dla niej na autostradę. Argentyna na tym turnieju najbardziej jednak męczy się sama ze sobą, gdyby nie Messi tej drużyny w Brazylii już by nie było. Pytanie tylko czy na mundialu jest ktoś, kogo moglibyśmy nazwać faworytem do złota. Czym byłaby Brazylia bez Neymara, albo Holandia bez Arjena Robbena.

 

 

 

 

 

Korespondencja z Sao Paulo

Ten mundial kocha piękne historie przegranych. Piłkarzy Chile po porażce z Brazylią na lotnisku witał prezydent, Algieria przeciwko Niemcom zagrała tak, że chociaż poległa w dogrywce, rozkochała w sobie kibiców, Meksykanie dali sobie wyrwać zwycięstwo w meczu z Holandią w ostatnich dwóch minutach – wrócili do kraju z podniesionymi głowami. Teraz pora na Szwajcarów. Kiedy wczoraj w Sao Paulo sędzia gwizdnął po raz ostatni, wszyscy padli na boisko z wycieńczenia zakrywając twarze w dłoniach. Podnosili ich sami Argentyńczycy, którzy nie spodziewali się takiego oporu.

Pozostało 89% artykułu
Piłka nożna
Kto chce grać z Rosjanami w piłkę?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity od Citibanku można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Jerzy Piekarzewski. Tu zawsze brakuje 99 groszy do złotówki
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Trzeba dbać o pamięć Kazimierza Deyny, ale nikt nie chce pomóc
Piłka nożna
Wraca portugalska szkoła. Manchester United wybrał nowego trenera
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Piłka nożna
„Fryzjer” na wolności. Były szef piłkarskiej mafii opuścił przedterminowo więzienie