Michał Kołodziejczyk ?z Sao Paulo
Przed mistrzostwami świata Francuzi modlili się o jedno: aby turniej zakończył się bez skandalu związanego z ich reprezentacją. Przez ostatnie lata afera goniła aferę, wstydu z RPA długo nie da się zapomnieć. Koszmar tamtego lata wraca regularnie, odżył niedawno po raz kolejny, gdy trener Raymond Domenech wydał autobiografię, w której przedstawił większość swoich piłkarzy jako aroganckich półgłówków.
Nauka na błędach
Najbardziej dostało się Nicolasowi Anelce, który publicznie zwyzywał selekcjonera. Został wyrzucony z drużyny, a jego koledzy postanowili się zbuntować i odmówili udziału w treningu. Francja nie wyszła z grupy, a do Knysny, gdzie stacjonowała reprezentacja, przyleciała nawet minister sportu, która przepraszała za zachowanie piłkarzy cały kraj. Kłótnie były codziennością, brakowało autorytetów, natomiast trudnych charakterów wprost przeciwnie.
Blamaż na mundialu był w jakimś stopniu konsekwencją sposobu, w jaki reprezentacja dostała się na tamte mistrzostwa. Stało się to po zagraniu ręką przez Thierry'ego Henry'ego w barażowym meczu z Irlandią. Domenech nie widział w tym żadnego problemu, a Henry w zespole stał się szarą eminencją. To, że został powołany na turniej, większości Francuzów się nie podobało.
Bałagan po Domenechu miał posprzątać Laurent Blanc – mistrz świata z 1998 roku i mistrz Europy dwa lata później. Przywrócił on do drużyny banitów z Knysny, awansował na Euro 2012, ale jego reprezentacji udało się dojść tylko do ćwierćfinału i zastąpił go Didier Deschamps.