Michał Kołodziejczyk ?z Rio de Janeiro
Przez kilka lat reprezentacja Niemiec wyznaczała trendy. Joachim Loew te w modzie, kiedy sam dobierał garnitury swoim piłkarzom, a podwinięte do łokci rękawy jego białych koszul stały się klasyką.
Piłkarze na boisku starali się naśladować Hiszpanię w ilości wymienianych podań i szybkości zmian pozycji. Ale futbol nie stoi w miejscu, tiki-taka nie żyje, a Niemcy być może nie zauważyli zmian, które zaszły przez ostatnie dwa lata.
Na cienkim lodzie
Większość drużyn, które osiągają sukcesy, nie ma jednego ustawienia, zmienia je w zależności od tego, co się dzieje na boisku. Pięciu obrońców przy akcji rywali przechodzi w trzech przy ataku – jak ktoś ma mieć płuca ze stali we współczesnej piłce, to doktor Jekyll i Mr. Hyde, czyli boczny obrońca. To on na tych mistrzostwach często stanowi większe zagrożenie niż napastnik.
Po wymęczonym zwycięstwie nad Algierią 2:1 niemieckie media zatrąbiły na alarm. Gdyby nie Manuel Neuer w bramce, awansu by nie było, a to jednak trochę wstyd, gdy w meczu przeciwko drużynie nieuważanej przed mundialem za poważną, centralną postacią jest bramkarz. Krytyka, z jaką spotkali się Niemcy, jest równie wielka jak po porażce z Włochami na Euro 2012. Loew znowu stąpa po cienkim lodzie.