Beneluks kontra Ameryka

Belgia – Argentyna i Holandia ?– Kostaryka. Trzy potęgi i rewelacja, która wyszła z grupy śmierci.

Publikacja: 05.07.2014 01:39

Beneluks kontra Ameryka

Foto: AFP

Kostaryki przed mistrzostwami nikt nie traktował poważnie i mimo że wygrała z faworytami, nadal mało kto w nią wierzy.

To wdzięczny przeciwnik Polaków w naszym ostatnim meczu w finałach mundialu. Osiem lat temu, w Niemczech, po dwóch porażkach (z Ekwadorem i Niemcami) Polacy jak zwykle grali już tylko o honor. Trafiła się dość słaba Kostaryka, wygraliśmy 2:1, a obydwie bramki strzelił obrońca Bartosz Bosacki, powołany do kadry w ostatniej chwili. On już skończył karierę, Polacy grają na jeszcze słabszym poziomie niż w roku 2006, a Kostaryka walczy w Brazylii.

Zmiana ról

Zaczęła od sensacyjnego zwycięstwa nad Urugwajem 3:1, a sześć dni później dodała zwycięstwo nad Włochami 1:0. Z Anglią mogła sobie zagrać na bezpieczny remis 0:0.

Poza Leo Messim Argentyna na razie nie fruwa, lecz człapie. Czy stać ją na więcej?

To nie bardzo pasowało do przedmundialowych prognoz ekspertów, więc deprecjonowano sukces, szukając jego przyczyn raczej w słabościach przeciwników niż zaletach Kostarykan. Urugwaj – wiadomo, bez Luisa Suareza traci połowę wartości. Włochy – pokonały wprawdzie Anglię, ale słabą. Anglia – szkoda słów.

Jakkolwiek by było, w „grupie śmierci", gdzie role były rozpisane, a Kostarykanie mieli grać halabardników, to właśnie oni dokonali rewolty pałacowej, w dodatku z poszanowaniem reguł. Z uśmiechem czyta się dziś opinie znawców, dość zgodnych co do tego, że kolejność w grupie D będzie zależała od tego, ile bramek Urugwaj, Włochy i Anglia wbiją Kostaryce.

W 1/8 finału Kostaryka wygrała z dość szarą dotychczas Grecją rzutami karnymi, więc teraz zaczęto mówić, że to już koniec. No bo dała sobie wbić wyrównującą bramkę w przedostatniej minucie, a potem drżała. Niezależnie od tego, czy rzuty karne są loterią czy nie, Kostarykanie wykonywali je bezbłędnie. Keylor Navas obronił strzał Theofanisa Gekasa i kolejna sensacja stała się faktem.

Navas jest jednym z trzech najbardziej znanych kostarykańskich piłkarzy. To podstawowy bramkarz Levante, jeden z najlepszych w lidze hiszpańskiej. Klub go najprawdopodobniej sprzeda, ale za nie mniej niż 15 mln euro. Jak na bramkarza to sporo. Druga gwiazda to kapitan drużyny, napastnik Bryan Ruiz. Nie wiodło mu się w Fulham, Anglicy wypożyczyli go do PSV Eindhoven. To może być dla niego szczęśliwe zrządzenie losu. Wcześniej w barwach belgijskiego Gentu i holenderskiego Twente Enschede przez pięć lat strzelał bramki średnio w co drugim meczu. Holenderski futbol nie jest mu obcy.

Najlepszy napastnik Kostaryki Joel Campbell też miał pecha do Anglii, ale z innego powodu. W roku 2011 kupił go Arsenal, ale grać nie mógł, ponieważ nie otrzymał pozwolenia na podjęcie pracy. Klub wypożyczał go więc do francuskiego Lorient, Realu Betis Sewilla. Swoje miejsce znalazł dopiero w Olympiakosie Pireus. Wygrał z nim rozgrywki krajowe i wystąpił w Lidze Mistrzów. W 1/8 finału Olympiakos pokonał w Pireusie Manchester Utd 2:0, a Campbell zdobył pięknego gola.

Był bohaterem pierwszego spotkania Kostaryki z Urugwajem. Jedną bramkę strzelił, przy drugiej podawał.

Kostaryka przeszła cztery progi turnieju, ale piąty wydaje się jednak zbyt wysoki. Między Kostaryką a Holandią w kategoriach piłkarskich jest przepaść. Jak się ma trójka asów Navas – Ruiz – Campbell do trójki Arjen Robben – Wesley Sneijder – Robin van Persie? A w dodatku Holandia ma jeszcze kilku niewiele słabszych piłkarzy: Klaasa-Jana Huntelaara, Dirka Kuyta, a z młodej generacji Memphisa Depaya i Daleya Blinda.

Pomarańczowi wygrali dziewięć z dziesięciu meczów eliminacyjnych, podczas mundialu dodali kolejne cztery. Niezła seria. Oni mogą przegrać z Kostaryką, tylko jeśli ją zlekceważą. Co akurat w przypadku Holendrów jest możliwe, chociaż wierzyć się w to nie chce. Na razie są na dobrej drodze do finału, byli już w nim trzykrotnie i zawsze przegrywali. Nawet mając w drużynie Johana Cruyffa.

Leo i reszta

Między uczestnikami drugiego sobotniego ćwierćfinału takich różnic nie ma. Belgia podtrzymuje opinię „czarnego konia". Argentyna wprawdzie człapie, zamiast fruwać w stylu swoich najlepszych zawodników, ale też już cztery mecze. Wciąż jednak nie wiadomo – oszczędza siły czy lepiej grać nie potrafi?

Ciężar gry spoczywa na Leo Messim, który jest dla drużyny tym, kim był Diego Maradona na mundialu w Meksyku (1986). Tyle że Maradona miał partnerów – Diego Burruchagę czy Jorge Valdano. Messi teoretycznie ma nie gorszych, jednak Gonzalo Higuain (Napoli) czy Ezequiel Lavezzi (PSG) grają nieco słabiej niż w swoich klubach, a Sergio Aguero (Manchester City) odniósł kontuzję.

Na szczęście coraz lepiej prezentuje się Angel di Maria (Real Madryt), którego bramka w 1/8 finału przyniosła Argentynie zwycięstwo nad Szwajcarią. Ogromną rolę w drużynie odgrywa też piłkarz od czarnej roboty – Javier Mascherano (Barcelona). Jeden z najlepszych specjalistów na świecie od przeszkadzania. Tym różni się od swoich poprzedników, że wie, co zrobić z piłką, kiedy już ją odbierze.

Argentyna ma dobre nazwiska, a Belgia dopiero na nie pracuje. Nie są prawdziwe opinie, że Czerwone Diabły (tak nazywa się potocznie reprezentację Belgii) to na razie jeszcze diabełki do noszenia w piekle smoły. Grają w dobrych klubach całej Europy i już w pierwszym meczu młodzi Belgowie pokazali klasę, kiedy przegrywając z Algierią, odrobili stratę i zwyciężyli. Potem dobrą dyspozycję utrzymali (1:0 z Rosją, 1:0 z Koreą).

Moc Belgów

Jednak zachwycili dopiero w czwartym występie – z USA. Mecz był znakomity, pełen zwrotów akcji, bramek w końcówce. Belgia wygrała 2:1, nie jak reprezentacja, która wróciła na mundial po 16 latach, ale doświadczony faworyt.

Trener Marc Wilmots ma bardzo wyrównany skład ze znakomitymi zawodnikami w każdej formacji. Od Thibaut Courtois (Atletico Madryt), jednego z najlepszych bramkarzy świata, przez 36-letniego Daniela van Buytena (Bayern) i Vincenta Kompany'ego (Manchester City) w obronie, Edena Hazarda (Chelsea), Marouane'a Fellainiego (Manchester Utd.) a przede wszystkim skrzydłowego Kevina de Bruyne'a (Wolfsburg) w pomocy, po Romelu Lukaku (Everton) czy Divocka Origiego (Lille) w ataku. Taka drużyna może pokonać Argentynę.

Strzelcy

6 goli – J. Rodriguez (Kolumbia) 4 gole – Neymar (Brazylia), L. Messi (Argentyna), T. Mueller (Niemcy). 3 gole – A. Robben, R. van Persie (obaj Holandia), K. Benzema (Francja), E. Valencia (Ekwador), X. Shaqiri (Szwajcaria). 2 gole – T. Cahill (Australia), M. Mandżukić, I. Perisić (obaj Chorwacja), Gervinho, W. Bony (obaj WKS), L. Suarez (Urugwaj), A. Ayew, A. Gyan (obaj Ghana), C. Dempsey (USA), M. Depay (Holandia), J. Martinez (Kolumbia), A. Musa (Nigeria), I. Slimani, A. Djabou (obaj Algieria), A. Sanchez (Chile), B. Ruiz (Kostaryka). M. Hummels (Niemcy), David Luiz (Brazylia).

Czerwone kartki

M. Pereira (Urugwaj), W. Palacios (Honduras), C. Marchisio (Włochy), A. Rebić (Chorwacja), Pepe (Portugalia), A. Song (Kamerun), K. Katsouranis (Grecja), A.  Valencia (Ekwador), S. Defour (Belgia), O. Duarte (Kostaryka).

Kostaryki przed mistrzostwami nikt nie traktował poważnie i mimo że wygrała z faworytami, nadal mało kto w nią wierzy.

To wdzięczny przeciwnik Polaków w naszym ostatnim meczu w finałach mundialu. Osiem lat temu, w Niemczech, po dwóch porażkach (z Ekwadorem i Niemcami) Polacy jak zwykle grali już tylko o honor. Trafiła się dość słaba Kostaryka, wygraliśmy 2:1, a obydwie bramki strzelił obrońca Bartosz Bosacki, powołany do kadry w ostatniej chwili. On już skończył karierę, Polacy grają na jeszcze słabszym poziomie niż w roku 2006, a Kostaryka walczy w Brazylii.

Pozostało 91% artykułu
Piłka nożna
Kto chce grać z Rosjanami w piłkę?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity od Citibanku można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Jerzy Piekarzewski. Tu zawsze brakuje 99 groszy do złotówki
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Trzeba dbać o pamięć Kazimierza Deyny, ale nikt nie chce pomóc
Piłka nożna
Wraca portugalska szkoła. Manchester United wybrał nowego trenera
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Piłka nożna
„Fryzjer” na wolności. Były szef piłkarskiej mafii opuścił przedterminowo więzienie