Arjena Robbena nikt nie lubi

Arjen Robben jest liderem reprezentacji Holandii, ?w milczeniu słucha go nawet trener Louis van Gaal. ?Ale trudno znaleźć kogoś, kto naprawdę go lubi.

Publikacja: 09.07.2014 02:00

Arjena Robbena nikt nie lubi

Foto: AFP

Nazywany był już najlepszym piłkarzem, jakiego wyprodukowała Holandia od czasów Johana Cruyffa (przez ówczesnego menedżera Tottenhamu Martina Jola), a także oszustem (lista jest zbyt długa, by ją w pełni przytoczyć, ale ostatnim, który tak go ochrzcił, był trener reprezentacji Meksyku Miguel Herrera). Na jego cześć kibice śpiewali pieśni pochwalne, ale był też przez nich okrutnie wygwizdywany. Strzelał gole decydujące o triumfie w Lidze Mistrzów, ale i nie trafiał w najważniejszych momentach. Arjen Robben to piłkarz, który wzbudza skrajne uczucia.

Wydawało się, że jego kariera w Bayernie Monachium jest już skończona. W finale w 2012 roku grający na swoim stadionie bawarski klub podejmował Chelsea. Gdy w dogrywce do wykonania rzutu karnego przyznanego za faul Drogby na Riberym podszedł Robben, trybuny monachijskiego stadionu zaszumiały. Przecież kilkanaście dni wcześniej Holender nie wykorzystał jedenastki w decydującym o mistrzowskim tytule w Bundeslidze meczu z Borussią Dortmund. Wtedy uderzył piłkę źle – zbyt lekko i zbyt blisko środka, a bramkarz BVB Roman Weidenfeller pewnie obronił strzał. – Ale przecież nie można dwa razy, na przestrzeni kilkunastu dni, w decydujących momentach źle wykonać rzut karny – pocieszali się kibice. Jednak można. Holender jakby skopiował swój strzał z meczu o mistrzostwo Niemiec. Strzelił lekko, zbyt blisko środka, zbyt słabo, by Petr Cech nie obronił. W lidze Bayern musiał uznać wyższość Borussii, w Lidze Mistrzów Chelsea, która wygrała po konkursie jedenastek. Kozłem ofiarnym został oczywiście Holender.

Gwizdy w Monachium

Gdy przed Euro 2012 reprezentacja Holandii grała sparing w Monachium z Bayernem, kibice niemiłosiernie wygwizdali Robbena. Sam zainteresowany nie komentował sprawy, ale zrobili to za niego koledzy z reprezentacji. – To był koszmarny wieczór dla Arjena, namawiam go, żeby latem przeszedł do Interu – mówił Wesley Sneijder, który grał wówczas w Mediolanie. – Reakcja kibiców była haniebna, a najgorsze, że nikt z klubu się za nim nie wstawił.

Robben do Interu jednak nie przeszedł i w 2013 roku to jego bramka strzelona Borussii Dortmund minutę przed końcem meczu dała Bayernowi upragniony Puchar Mistrzów. Ale w Bayernie uczucia wobec Holendra wciąż są słodko-gorzkie. Przede wszystkim dlatego, że Robben wszystko chciałby zrobić sam. To on wyrywa partnerom piłkę, gdy przychodzi do karnych, to on chce wykonywać wszystkie rzuty wolne, a jak pisze niemiecka gazeta „Der Spiegel", z powodu swoich samotnych rajdów, gdy partnerzy po prostu wiedzą, że nie ma co biec za akcją, nazywany jest samolubnikowem („Aleinikov" – od Allein, „sam").

Robben ma za sobą całą masę wybryków, na które – gdyby nie był aż tak dobrym piłkarzem – nie powinno być miejsca w drużynie. W półfinale Ligi Mistrzów w 2011 roku pobił się w przerwie z Riberym. Poszło o to, że Holender nie chciał oddać Francuzowi piłki przy rzucie wolnym. Innym razem Robben odmówił wykonania rzutu karnego. Było to w tym sezonie, w spotkaniu Ligi Mistrzów przeciwko Viktorii Pilzno. Holender był wyznaczony do jedenastki, ale postanowił demonstracyjnie oddać ten przywilej komu innemu, chociaż trener Pep Guardiola krzyczał z linii bocznej: „Arjen, Arjen". Robben piłki wręczonej przez Ribery'ego nie przyjął.  Wszystko dlatego, że trzy dni wcześniej – w spotkaniu z Mainz – Guardiola na oczach telewidzów i publiczności na stadionie kazał wykonać jedenastkę Thomasowi Müllerowi, mimo że Robben był do niej wcześniej wyznaczony i już ustawił piłkę. Zemsta najlepiej smakuje na zimno.

Zmanierowany jątrzyciel

Jeszcze wcześniej, podczas meczu z Werderem Brema, zagotowało się między nim a Thomasem Müllerem. Niemiec pozwolił sobie na demonstracyjne wyrażenie niezadowolenia, wobec czego Robben po końcowym gwizdku podbiegł do niego i go spoliczkował. Jeszcze na murawie stadionu. Ówczesnym trenerem Bayernu był Louis van Gaal, który sprawę zbagatelizował. – U nas w Holandii to normalne, że mamy do siebie pretensje i mówimy o nich. Tu, w Niemczech, jest inna kultura – tłumaczył obecny selekcjoner Oranje.

Przynajmniej jest konsekwentny. Równie pobłażliwie potraktował Robbena, gdy ten na obozie przygotowawczym do mistrzostw świata w Brazylii pobił się z Bruno Martinsem Indim, gdy podczas treningu obrońca Feyenoordu zbyt ostro zaatakował go wślizgiem.

Robben nie zyskał wielu przyjaciół także przez swoją tendencję do symulowania. Po spotkaniu z Meksykiem (w 94. minucie Robben sam zahaczył się o nogi obrońcy, a Klaas-Jan Huntelaar wykorzystał rzut karny, który dał Holandii awans) – Robben przyznał, że symulował. Co prawda w zupełnie innej sytuacji – jeszcze w pierwszej połowie – ale jednak w świat poszedł jasny przekaz, że Robben to oszust.

Jego występ na mundialu w Brazylii jest tak naprawdę na poziomie Neymara, Messiego czy Jamesa Rodrigueza, a jednak nie jest on wymieniany jednym tchem wśród największych gwiazd tego turnieju. Wszystko przez fatalną reputację – symulanta, obrażalskiego i zmanierowanego jątrzyciela. To on jest jednak niekwestionowanym liderem reprezentacji Holandii, chociaż to Robin van Persie wyprowadza drużynę na kolejne stadiony i wita się z kapitanami rywali. Widać to było chociażby w trakcie spotkania z Kostaryką, gdy w przerwie przed dogrywką Robben wygłaszał płomienne przemówienie do pozostałych zawodników. Nawet van Gaal stał i słuchał. Przed meczem z Argentyną dziennikarze pytali asystenta selekcjonera, Particka Kluiverta, czy Holendrzy wiedzą, jak zatrzymać Messiego. Kluivert tylko spojrzał na nich z uśmiechem i odparł: – A czy Argentyńczycy wiedzą, jak zatrzymać Robbena?

Ten sam zwód

To jeden z najbardziej przewidywalnych piłkarzy świata. Gdy się rozpędzi przy linii, wiadomo, że będzie mijał rywali, zejdzie do środka, wpadnie w pole karne i strzeli lewą nogą. Nie będzie szukał partnerów. Zrobi to sam. Wszyscy to wiedzą, ale  Robben wciąż demoluje przeciwników: robił tak w Eredivisie w barwach Groningen, a później PSV, w Premier League, gdy był piłkarzem Chelsea, w Primera Division, grając w Realu Madryt, a teraz w Bundeslidze. Robi tak w krajowych pucharach przeciwko słabym zespołom i w Lidze Mistrzów przeciwko najlepszym. W sparingach reprezentacji i wielkich turniejach. Zejście do środka, klapki na oczy, sam.

Przed mistrzostwami świata w 2010 r. w RPA  „Guardian" odwiedził pierwszych trenerów kilku czołowych piłkarzy świata. Barend Beltman prowadził Robbena w juniorach Groningen. Jego opowieść rzuca nieco światła na to, czemu Arjen chce wszystko zrobić sam. – Widać było po nim, że ma wielkie możliwości, miałem tylko jedną obawę. Był drobnym chłopcem, naprawdę drobnym. Nagle w wieku 15 lat zaczął bardzo szybko rosnąć, a jego plecy tego nie wytrzymały. Ciało nie było w stanie poradzić sobie z nagłym wzrostem – opowiadał trener. –  Arjen tygodniami nie mógł grać w piłkę, a gdy wracał na boisko, to tylko na krótko. Gdy w końcu uporał się z problemami i wrócił do zespołu, nagle chciał robić wszystko sam. On nie jest egoistą, po prostu tak kocha futbol, że gdy w końcu mógł znowu grać, chciał korzystać z tego najbardziej, jak się da.

Widocznie wciąż kocha futbol.

Strzelcy

6 goli – J. Rodriguez (Kolumbia)

5 goli – T. Mueller (Niemcy)

4 gole – Neymar (Brazylia), L. Messi (Argentyna). 3 gole – A. Robben, R. van Persie (obaj Holandia), K. Benzema (Francja), E. Valencia (Ekwador), X. Shaqiri (Szwajcaria), A. Schuerrle (Niemcy). 2 gole – T. Cahill (Australia), M. Mandżukić, I. Perisić (obaj Chorwacja), Gervinho, W. Bony (obaj WKS), L. Suarez (Urugwaj), A. Ayew, A. Gyan (obaj Ghana), C. Dempsey (USA), M. Depay (Holandia), J. Martinez (Kolumbia), A. Musa (Nigeria), I. Slimani, A. Djabou (obaj Algieria), A. Sanchez (Chile), B. Ruiz (Kostaryka). M. Hummels, M. Klose, T. Kroos (wszyscy Niemcy), David Luiz, Oscar (obaj Brazylia).

Czerwone kartki

 

M. Pereira (Urugwaj), W. Palacios (Honduras), C. Marchisio (Włochy), A. Rebić (Chorwacja), Pepe (Portugalia), A. Song (Kamerun), K. Katsouranis (Grecja), A.  Valencia (Ekwador), S. Defour (Belgia), O. Duarte (Kostaryka).

Nazywany był już najlepszym piłkarzem, jakiego wyprodukowała Holandia od czasów Johana Cruyffa (przez ówczesnego menedżera Tottenhamu Martina Jola), a także oszustem (lista jest zbyt długa, by ją w pełni przytoczyć, ale ostatnim, który tak go ochrzcił, był trener reprezentacji Meksyku Miguel Herrera). Na jego cześć kibice śpiewali pieśni pochwalne, ale był też przez nich okrutnie wygwizdywany. Strzelał gole decydujące o triumfie w Lidze Mistrzów, ale i nie trafiał w najważniejszych momentach. Arjen Robben to piłkarz, który wzbudza skrajne uczucia.

Pozostało 93% artykułu
Piłka nożna
Omar Marmoush. Egipcjanin, który rzucił wyzwanie Harry'emu Kane'owi
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Derby dla Barcelony. Trzy gole w pół godziny, a później emocje opadły
Piłka nożna
Kto chce grać z Rosjanami w piłkę?
Piłka nożna
Jerzy Piekarzewski. Tu zawsze brakuje 99 groszy do złotówki
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Trzeba dbać o pamięć Kazimierza Deyny, ale nikt nie chce pomóc