Finał mundialu: czy Messi ostanie Bogiem

Argentyna – Niemcy | Najlepszy piłkarz świata przeciwko najlepszej drużynie. Taki będzie finał mundialu o 21.00

Aktualizacja: 13.07.2014 13:25 Publikacja: 13.07.2014 12:00

Michał Kołodziejczyk ?z Rio de Janeiro

Brazylia odnowiła swój stadion-świątynię z myślą o własnym triumfie. Na Maracanie czuje się historię nawet tak odległą, jak porażkę gospodarza z Urugwajem w 1950 roku. Ale święta nie będzie, wprost przeciwnie. W niedzielę nowa rana zostanie posypana solą. Najważniejsze trofeum piłkarskie wzniosą w górę albo znienawidzeni tu Argentyńczycy, albo Niemcy winni upokorzenia gospodarzy w półfinale.

Dla Leo Messiego mecz na Maracanie może być przełomowy w karierze. Od kiedy zaczął wyróżniać się na boiskach Rosario, mówiono o nim „nowy Maradona". Diego Armando nie potrafił przez tak wiele sezonów utrzymać się na szczycie, nie zdobył tylu klubowych tytułów, ale w 1986 roku poprowadził Argentynę do zwycięstwa w mundialu. Dla rodaków Messi jest genialnym piłkarzem, ale nie jest bogiem, bo jego kościół to Barcelona.

W 1986 roku Maradona z kolegami wywalczył złote medale po finałowym zwycięstwie nad Niemcami, ale później w meczach z tym rywalem było już tylko gorzej.

Po czterech latach Maradona nie krył łez, kiedy w finale w Rzymie Niemcy okazali się lepsi. W 2006 roku Argentyna odpadła w ćwierćfinale po rzutach karnych, chociaż trener Jose Pekerman zabrał na mundial drużynę marzeń, z gwiazdami, które znał z reprezentacji młodzieżowych. Popełnił jeden błąd, trochę za szybko w meczu z Niemcami zdjął z boiska Juana Romana Riquelme, myśląc, że sprawa awansu jest już rozstrzygnięta.

Tamta porażka była jednak niczym w porównaniu z tą sprzed czterech lat w RPA. Maradona, teraz już trener Argentyny, był dobry w odprawach przed meczem, ale nie w układaniu taktyki. Przeciwko Niemcom zagrało czterech napastników i czterech obrońców, dwóch osamotnionych pomocników miotało się od jednego pola karnego do drugiego i rywale wygrali 4:0, a Maradona znów płakał.

Teraz wszystkich ma pomścić Messi, który postanowił powalczyć o mistrzostwo w swoim stylu, nie próbując naśladować Maradony. W 1986 roku Diego Armando był głównym architektem argentyńskiego złota, tym razem Messi strzelił najwięcej decydujących goli, ale harował także w obronie, a w półfinałowym meczu z Holandią był niewidoczny nie tylko dlatego, że ciągle pilnowało go dwóch przeciwników. Messi poświęcił się dla drużyny, wycofując się bliżej własnej bramki.

Wiele dobrego można powiedzieć także o Angelu di Marii, który walczy z czasem, by wyleczyć kontuzję. To jego gol i jego gra w dogrywce 1/8 finału ze Szwajcarią zadecydowały o awansie.

Nikt też nie ma wątpliwości, że nie byłoby tej kadry, gdyby nie Javier Mascherano, który przed mundialem odstąpił opaskę kapitańską Messiemu. Mascherano to wojownik, zostawia na boisku pot i krew – jak w półfinale z Holandią, kiedy po starciu z jednym z rywali złamał szczękę. To on sprawia, że Argentyna walczy jak lew, trener Alejandro Sabella mówi, że ten piłkarz jest jego asystentem biegającym po boisku. Dzięki niemu obrona jest tak skuteczna. Messi dodaje trochę tańca, ale to Mascherano sprawia, że drużyna najpierw myśli, a dopiero potem biega.

Argentyna w finale będzie miała jeszcze jeden atut. Od środy do Rio de Janeiro jechały dziesiątki samochodów z argentyńskimi rejestracjami, swój przyjazd zapowiedziało ponad 100 tysięcy fanów, dla których nie liczy się to, że większość nie będzie miała biletów. Są najgłośniejsi, śpiewają, tańczą, podskakują. Do niedawna ich ulubiona piosenka mówiła, że Maradona jest lepszy od Pelego, a Messi przywiezie do kraju Puchar Świata. Po porażce Brazylii 1:7 z Niemcami popularniejsza jest przyśpiewka z refrenem: „Brazylio, powiedz mi, co to siedem". Gospodarze na pewno nie będą po stronie Argentyny.

Niemcy po półfinałowym, historycznym meczu, tylko teoretycznie mogą czuć się pewnie. Pycha może ich zgubić. Nie mają w drużynie Messiego, ale mają 11 piłkarzy o wielkich umiejętnościach, którzy do tego potrafią i lubią ze sobą grać. W brazylijskiej telewizji reprezentację Joachima Loewa porównano ostatnio do tancerzy capoeiry. Bo oni tak samo jak przed laty czarnoskórzy mieszkańcy Brazylii, którym zabroniono trenować sztuki walki, tylko udają, że tańczą, a tak naprawdę są śmiertelnie niebezpieczni.

Sabella uwielbia niemiecki futbol. Pytany o finałowych rywali najlepiej chyba podsumował ich ostatnią rewolucję: zawsze potrafili być zespołem i walczyć, teraz mają jednak w składzie piłkarzy, których technika przypomina tych z Ameryki Południowej.

W niedzielę pomnik Chrystusa Odkupiciela na wzgórzu Corcovado w Rio de Janeiro oświetlony będzie barwami drużyn, które zagrają w finale. Trwa głosowanie w internecie – kolory z flagi tego zespołu, który zbierze więcej głosów, będą oświetlać miasto przez dłuższy czas. Zabawę wymyśliła archidiecezja z Rio. Kościół w Brazylii jest mocno zaangażowany w futbol, ale jak może być inaczej, skoro to jeden z najbardziej katolickich krajów świata, a mecz Argentyny z Niemcami przedstawia się także jako starcie dwóch papieży: Franciszka oraz Benedykta XVI, który w ubiegłym roku zrezygnował.

Powinien się cieszyć Benedykt, bo Niemcy zasłużyli na mistrzostwo świata. Brazylia to szkolenie talentów z ulicy, Niemcy zaprogramowali losy piłkarzy od szóstego roku życia. Liga brazylijska to korupcja i dziwne decyzje przy zielonym stoliku, Niemcy są czempionami  finansowego fair play. Ich piłka nie jest zadłużona i ciągle rośnie w siłę. Juergen Klinsmann i Loew zrezygnowali z piłkarzy, którzy nie potrafili zaproponować niczego poza siłą i agresją. Postawili na futbol, w którym może zakochać się nie tylko Niemiec.

Niemcy od 2006 roku we wszystkich wielkich imprezach byli przynajmniej w półfinałach. Ale złota nie zdobyli. Kiedy, jeśli nie teraz?

Mecz o trzecie miejsce ?Brazylia – Holandia ?w sobotę o 22:00

Michał Kołodziejczyk ?z Rio de Janeiro

Brazylia odnowiła swój stadion-świątynię z myślą o własnym triumfie. Na Maracanie czuje się historię nawet tak odległą, jak porażkę gospodarza z Urugwajem w 1950 roku. Ale święta nie będzie, wprost przeciwnie. W niedzielę nowa rana zostanie posypana solą. Najważniejsze trofeum piłkarskie wzniosą w górę albo znienawidzeni tu Argentyńczycy, albo Niemcy winni upokorzenia gospodarzy w półfinale.

Pozostało 93% artykułu
Piłka nożna
Bezwzględna Barcelona. Niespodziewany bohater meczu w Dortmundzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Arabia Saudyjska organizatorem mundialu. Kosztowna zabawa na pustyni
Piłka nożna
Borussia Dortmund - Barcelona. Robert Lewandowski przyjeżdża do Łukasza Piszczka
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Paris Saint-Germain wygrywa, ale nadal stoi nad przepaścią
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Real Madryt odrabia straty. Kylian Mbappe z kontuzją