Niemcy mistrzami świata. Piękny finał na Maracanie

Niemcy - Argentyna 1:0 | Wygrał piękny futbol, Mario Goetze bohaterem finału. Leo Messi nie będzie bogiem jak Diego Maradona.

Aktualizacja: 14.07.2014 08:10 Publikacja: 13.07.2014 22:01

Niemcy mistrzami świata. Piękny finał na Maracanie

Foto: AFP

Michał Kołodziejczyk ?z Rio de Janeiro

To był finał godny tego turnieju. Nikogo nie sparaliżował strach, nikt nie chował się za podwójną gardą. I Niemcy, i Argentyńczycy wiedzieli, że to może być ich jedyna szansa na przejście do historii. To miało być starcie najlepszego piłkarza świata Leo Messiego z najlepszą drużyną. Kroki argentyńskiego tanga mieszały się na boisku z sambą tańczoną przez Niemców. A Niemcy sambę tańczą przecież siedem razy lepiej od Brazylijczyków.

Decydujący gol spotkania padł dopiero w 113 minucie, ale to nie były szachy, w których wszyscy czekali na karne. Było to najbardziej emocjonujące spotkanie o złoto od kilkudziesięciu lat, akcja przenosiła się spod jednego pola karnego pod drugie. Obie drużyny grały tak, jakby chciały podziękować Brazylii za ten fantastyczny turniej.

Gola dającego złoto strzelił Mario Goetze, który na boisku pojawił się tuż przed rozpoczęciem dogrywki, a do tej pory nie odegrał żadnej roli w sukcesach swojej drużyny. Strzelił pięknie, po podaniu Andre Schuerrle ze skrzydła. Dla Niemców złoto mundialu to nagroda za dziesięć lat ciężkiej pracy, za uratowanie pięknego futbolu, za całkowitą transformację.

Drużyna Joachima Loewa w czterech ostatnich wielkich turniejach dochodziła przynajmniej do półfinału, Niemcy zaczęli już nawet kręcić nosem, że może warto zarzucić piękny styl i wrócić do dobrego zwyczaju – wygrywania. Loew niczego nie zmieniał, teraz można mu postawić pomnik.

Alejandro Sabella też miał plan, Argentyna była godnym rywalem. Trener nie komentował głosów ekspertów, którzy twierdzili, że jego drużyna to Messi i dziesięć koszulek. Faza pucharowa pokazała trochę inną twarz Argentyny, ludzie zaczeli doceniać generała Javiera Mascherano czy harujących w obronie i pomocy Ezequiela Garaya, Enzo Pereza, albo Marcosa Rojo. Piłkarze Sabelli uwierzyli w siebie w najlepszym możliwym momencie, przed finałem. Wyszli na mecz, by go wygrać i nic nie robili sobie z tego, że wszyscy dawali większe szanse rywalom.

Argentyna dopiero w finałowym meczu pokazała, jak bardzo zasłużyła, by w nim grać. Wreszcie stwarzała groźne sytuacje, wydawała się być lepiej zorganizowana od Niemców. Sabella doskonale rozpracował przeciwnika, Loew widział, jakie problemy mają jego piłkarze. Okazjami ze stu dwudziestu minut można byłoby obdzielić kilka meczów.

To był mundial dogrywek, nigdy w historii nie było ich tak wiele, dlatego musiała być także w finale.

W składach, jakie dziennikarze dostali pół godziny przed meczem na środku pola obok Bastiana Schweinsteigera miał zagrać Sami Khedira. Na boisko od pierwszej minuty wyszedł jednak Christoph Kramer, piłkarz, który zadebiutował w reprezentacji w majowym meczu w Hamburgu przeciwko Polsce. Po 20 minutach młody zawodnik Borussii Moenchengladbach został znokautowany, wytrzymał na boisku jeszcze dziesięć minut i został zmieniony przez Andre Schuerrle.

O ile w półfinałowym meczu Argentyny z Holandią dogrywki nie chciał nikt na trybunach, bo ryzyko zaśnięcia było zbyt duże, o tyle wczoraj w Rio kibice nie chcieli, by ten mecz się kończył. W 24 minucie doskonałą okazję miał Gonzalo Higuain. Doskonała to trochę za mało, by ją opisać. Toni Kroos podawał piłkę głową, chyba do bramkarza, nie zobaczył napastnika Napoli za swoimi plecami, ale Higuain nie trafił nawet w bramkę. Pięć minut później strzelił gola, ale sędzia słusznie go nie uznał, bo dwóch Argentyńczyków było na spalonym.

Pod koniec pierwszej połowy Benedikt Hoewedes trafił w słupek, wcześniej bardzo dobrego podania Thomasa Muellera nie wykorzystał Miroslav Klose. Kiedy Loew zdecydował się zdjąć go z boiska na minutę przed końcem normalnego czasu gry, wszyscy kibice na stadionie – Niemcy, Argentyńczycy czy Braziljczycy – podziękowali mu za grę owacją na stojąco. To nie były oklaski tylko za te mistrzostwa. Klose wyprzedził Ronaldo w klasyfikacji najskuteczniejszych strzelców wszystkich mistrzostw świata. Jak widać gospodarze nie są zazdrośni.

Po przerwie i dziwnej zmianie Sabelli, który zdjął z boiska Lavezziego zmieniając go na Rodrigo Palacio, akcje Argentyńczyków miały trochę mniejszy rozmach, ale mecz nadal przypominał jazdę rollercoasterem. Messi czarował, jak potrafił, mijał po pięciu przeciwników, ale kiedy podawał pod koniec akcji do lepiej ustawionych partnerów, ci byli zdziwieni, nie nadążali za jego myśleniem. Niemcy też mieli okazje, akcję w stylu Messiego przeprowadził Mesut Oezil, podał do Kroosa, który w spotkaniu z Brazylią dwa razy zamienił takie podanie na gola. Tym razem w ogóle nie trafił w bramkę.

Ostatniego gola przed finałem Argentyna straciła w meczu z Nigerią, jeszcze w fazie grupowej. Później w spotkaniach ze Szwajcarią, Belgią i Holandią, Sergio Romero nie dał się pokonać. Sabella miał w składzie Messiego, mógł oprzeć na nim cały atak, ale szaleństwa tego piłkarza musiały być zabezpieczone z tyłu. Tak szczelnej defensywy na mundialu, jak Argentyna, nie miała żadna inna drużyna. Jednak i ona musiała pokłonić się przed Niemcami.

Na trybunach oczywiście przeważali Argentyńczycy. W sobotę i niedzielę z Buenos Aires do Rio de Janeiro wystartowało po piętnaście rejsowych samolotów, były też czartery, a dziesiątki tysięcy kibiców po prostu wsiadło w swoje samochody i jechało tu przez całą noc. Tuż przed stadionem Maracana postawiono reklamę, jeszcze przed mundialem, na której dwóch narciarzy reklamuję Argentynę: - "To tylko trzy godziny stąd."

Lepszą reklamę Argentynie robili jej piłkarze i kibice, co wcale nie oznacza, że mieli głośniejszy doping w trakcie meczu. Nie potrafili powstrzymać się od złośliwości, ale i okazję mieli przednią. Równie często, co wspierali śpiewem swój zespół, drwili z Brazylijczyków. To miał być przecież ich finał, po to zbudowali tyle stadionów, po to zorganizowali mundial. Tymczasem na Maracanie zamiast Neymara panoszył się Leo Messi. Argentyńscy kibice ciągle liczyli do siedmiu, trauma po porażce 1:7 w półfinale w Brazylii jest tak wielka, że nawet prywatne rozmowy zaczynają się od stwierdzenia: "nie rozmawiam o siódemce". Brazylijczycy w Rio woleli kibicować Niemcom.

Niemcy to jakieś dwanaście godzin lotu z Rio, ale mogą stawiać reklamy pod Maracaną - „Przyleć do ojczyzny pięknego futbolu, zobacz nie tylko, jak się wygrywa, ale jak czaruje się grą".

Messi pogratulował przeciwnikom, kiedy w 120 minucie nie trafił w bramkę z rzutu wolnego stadion eksplodował, jak po golu, ale to znowu cieszyli się Niemcy. To pudło było symboliczne. Król futbolu oddał władzę książętom – Niemcy mieli najlepszą drużynę. Wygrali 1:0, identycznie jak w 1990 roku, kiedy ostatni raz byli najlepsi na świecie. Tamto zwycięstwo nad Argentyną było morderstwem futbolu, triumf z 2014 roku jest nagrodą za to, że nie poszli tą drogą.

Reprezentacja Polski z mistrzami świata zmierzy się już wkrótce w eliminacjach Euro 2016. Pierwszy mecz 11 października w Warszawie.

1:0 Goetze

Niemcy - Argentyna 1:0

po dogrywce (0:0).

Bramki

: 1:0 Mario Goetze (112).

Żółta kartka

- Niemcy: Bastian Schweinsteiger, Benedikt Hoewedes. Argentyna: Javier Mascherano, Sergio Aguero.

Sędzia

: Nicola Rizzoli (Włochy).

Widzów

74 738.

Niemcy

: Manuel Neuer - Philipp Lahm, Jerome Boateng, Mats Hummels, Benedikt Hoewedes - Thomas Mueller, Bastian Schweinsteiger, Christoph Kramer (32. Andre Schuerrle), Toni Kroos, Mesut Oezil (120. Per Mertesacker) - Miroslav Klose (88. Mario Goetze).

Argentyna

: Sergio Romero - Pablo Zabaleta, Martin Demichelis, Ezequiel Garay, Marcos Rojo - Lucas Biglia, Javier Mascherano, Enzo Perez (86. Fernando Gago) - Gonzalo Higuain (78. Rodrigo Palacio), Lionel Messi, Ezequiel Lavezzi (46. Sergio Aguero)

Michał Kołodziejczyk ?z Rio de Janeiro

To był finał godny tego turnieju. Nikogo nie sparaliżował strach, nikt nie chował się za podwójną gardą. I Niemcy, i Argentyńczycy wiedzieli, że to może być ich jedyna szansa na przejście do historii. To miało być starcie najlepszego piłkarza świata Leo Messiego z najlepszą drużyną. Kroki argentyńskiego tanga mieszały się na boisku z sambą tańczoną przez Niemców. A Niemcy sambę tańczą przecież siedem razy lepiej od Brazylijczyków.

Pozostało 93% artykułu
Piłka nożna
Jakub Kiwior na huśtawce. Czy pozostanie w Arsenalu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Koniec z Viaplay. Premier League będzie miała nowego nadawcę
Piłka nożna
Eliminacje mistrzostw świata. Kiedy i z kim zagra reprezentacja Polski?
Piłka nożna
Loteria wizowa. Z kim zagra Polska o mundial w 2026 roku?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Piłka nożna
Guardiola szuka leku na kryzys Manchesteru City