Byliśmy na uczcie

Prezes PZPN Zbigniew Boniek mówi "Rz" o mundialu i szansach Polaków w meczu z Niemcami.

Publikacja: 16.07.2014 07:00

Co się panu najbardziej podobało na mistrzostwach świata?

Zbigniew Boniek: Całe mistrzostwa. Nie było meczu, którego bym nie oglądał z zaciekawieniem. A finał był ukoronowaniem wspaniałego miesiąca. Miałem przekonanie, że biorę udział w uczcie. Rzadko ogląda się mecz, w którym nie ma bramek, a jest dramaturgia. Jedyna padła po fantastycznej akcji Schuerrle i Goetzego. Zrobić coś takiego w finale mistrzostw świata to niewyobrażalne. Argentyna miała trzy świetne okazje, gdyby wykorzystała chociaż jedną, mecz mógłby wyglądać zupełnie inaczej.

Niemcy wygrali zasłużenie?

Jak najbardziej. Na takim poziomie o wyniku decyduje czasami jeden strzał i tak było tym razem.

A gdyby sędzia ukarał Manuela Neuera czerwoną kartką za faul na Gonzalo Higuainie, a Argentynie przyznał rzut karny?

Trudno mi powiedzieć. Neuer piąstkował piłkę i rozpędzony wpadł na Higuaina. To było naturalne. Może gdyby sędzia miał możliwość sprawdzenia tej sytuacji na filmie, podjąłby inną decyzję. Ale sędziowie zawsze przegrają z technologią. Bo są dwa mecze: ten prawdziwy, który oglądamy na stadionie, i ten sam oglądany w telewizji. Sędzia widzi tylko ten pierwszy. Dopóki sędziowie nie będą mogli oglądać powtórek kontrowersyjnych sytuacji, będą na straconej pozycji.

Na mundialu nikt by Polski nie zlał różnicą siedmiu czy pięciu bramek

Pan mówił kiedyś, że błąd sędziego jest elementem gry. Dziś zmienia pan zdanie?

Nie w tym rzecz. Uważam, że analiza porażki nie powinna się zaczynać od błędów arbitra, który nas skrzywdził, bo to do niczego nie prowadzi. Nigdy nie tłumaczyłem przegranej błędami sędziego. Szukałem ich u siebie, bo na pracę sędziego nie miałem wpływu, a na swoją i drużyny tak. Owszem, sędzia byłby w lepszej sytuacji, gdyby mógł wstrzymać się z podjęciem decyzji, ale jak to zrobić? ?W którym momencie przerwać akcję? Takich wątpliwości jest więcej i dopóki nie znajdzie się jakieś wyjście, musi zostać tak, jak jest.

Czy pana też zasmuciła ?porażka Brazylii?

Kiedy byłem piłkarzem i miałem marzenia o grze w reprezentacji Polski, której zawsze kibicowałem, Brazylia była tą drugą ulubioną drużyną. Punktem odniesienia. Każdy chciał grać jak Brazylijczyk. Tyle że jak ja grałem na mundialu przeciw Brazylijczykom, to tam jeden był lepszy od drugiego. Teraz jest równanie w dół. Tak słabej Brazylii nie było od narodzin Chrystusa. Stracić dziesięć bramek w ćwierćfinale i półfinale – to się w głowie nie mieści. Tam wszyscy grają na skwerach i plażach, a nie można znaleźć napastnika do reprezentacji. Fred był słaby, a Jo w ciągu trzech sezonów strzelił bodaj dziewięć bramek. Po ludzku  szkoda mi Brazylijczyków, bo to bardzo mili ludzie, a będąc na otwarciu mundialu, widziałem, jak jednoczy ich piłka. Miała dać im radość, a przyniosła smutek. Nie odważę się zdiagnozować przyczyny, ale pogoń za pieniędzmi to nie jest motor postępu.

Niemcy wygrali zasłużenie, Brazylia sama sobie zgotowała ten los, a co pana mile zaskoczyło?

Postawa reprezentacji z Ameryki Łacińskiej. Cały kontynent wyszedł z cienia Argentyny i Brazylii. Radość z gry, połączona z dyscypliną taktyczną, pokazywana przez Kolumbię, Kostarykę, Meksyk i Chile, to jedna ze zdobyczy mistrzostw. James Rodriguez to najprzyjemniejsze odkrycie, bo chociaż występuje w AS Monaco, to przecież, bądźmy szczerzy, był znany tylko fachowcom i swoim kibicom. W czasach, w których nic się nie ukryje, przyjeżdża ktoś taki na mundial i zostaje królem strzelców. Takie sytuacje to sama radość.

A przykrość?

Może nie tyle przykrość, ile rozczarowanie to postawa Leo Messiego. Złota Piłka dla najlepszego zawodnika turnieju to trochę mydlenie oczu. Widziałem, że on sam, inteligentny chłopak, był nieco zakłopotany, kiedy odbierał tę nagrodę. Najlepszy piłkarz świata musi przechylić szalę, a on w fazie pucharowej nie strzelił żadnej bramki. A już rzut wolny w ostatniej minucie dogrywki w finale miał w sobie coś z desperacji. Jeśli Messi myślał, że pokona Neuera z rzutu wolnego z odległości 30 metrów od bramki, to chyba rozstał się na chwilę z rozumem. I wyszedł z tego jakiś strzał rozpaczy w trybuny. Tak się zdarza, ale szkoda chłopaka. Miał dogonić Diego Maradonę, a nawet się do niego nie zbliżył.

Hiszpania też odjechała w niebyt...

Ta drużyna się skończyła, ale koncepcja jej gry, nazywana tiki taką, chyba nie. Hiszpanie przyjechali do Brazylii zmęczeni sezonem i nasyceni sukcesami. To miało decydujące znaczenie. Zamiast walki, wybiegania widzieliśmy męczarnie. Poza tym w każdej wielkiej drużynie z aspiracjami był dobry bramkarz. Iker Casillas nie tylko nie pomógł, lecz przyczynił się do porażek. Ale Hiszpania nadal jest mocna, bo ma z czego wybierać. Myślę, że wróci jeszcze do wysokiej formy, chociaż już z innymi zawodnikami.

Czy Polska miałaby szansę na mundialu w Brazylii?

Na pewno nikt by nas nie zlał różnicą siedmiu czy pięciu bramek. My, Polacy, jesteśmy mistrzami w szydzeniu i wyśmiewaniu. Kibice chcieliby, żebyśmy grali jak Niemcy. Ale my nie jesteśmy Niemcami. Oni mogą dokonać trzech zmian, których nikt nie zauważy, bo wszyscy grają na jednakowym poziomie. A my możemy liczyć na kontratak. Taka jest różnica. Patrzmy na siebie, a nie na innych.

Robert Lewandowski przeszedł do Bayernu, w którym jest siedmiu mistrzów świata. Pan był w podobnej sytuacji w roku 1982, kiedy trafił do Juventusu z sześcioma mistrzami świata. Czy coś z tego wynika?

Ja jeszcze miałem obok Michela Platiniego. Lewandowski będzie miał Arjena Robbena, Francka Ribery'ego. Jeśli szuka pan analogii ze mną, to Robert ma przed sobą trzy wspaniałe lata, będzie kolekcjonował europejskie puchary. Różnica jest taka, że w moich czasach grało się przede wszystkim pierwszą jedenastką, a rezerwowi wchodzili z konieczności. Dziś na grę czekają na ławce dwie jedenastki. Tak samo jest i w silnych klubach, i w reprezentacjach.

11 października zagramy z Niemcami mecz eliminacyjny do mistrzostw Europy. To prawda, że biletów już nie ma?

Nieprawda. Sprzedaż rozpoczęła się 15 lipca. Bilety będziemy sprzedawać w pakiecie na dwa mecze – z Niemcami i Szkocją, bo dzielą je cztery dni, a obydwa odbędą się na Stadionie Narodowym w Warszawie. Najpierw dla członków Klubu Kibica, po dwóch tygodniach dla wszystkich, a jak coś zostanie, to będzie można kupić bilety na poszczególne mecze. Najtańsze na obydwa mecze kosztują 160 złotych, a najdroższe 320. Ceny zostały ustalone wcześniej i nie zmieniamy ich dlatego, że przyjeżdża mistrz świata. Jestem przekonany, że będzie pełny stadion. Wszystkie informacje znajdują się na stronie internetowej PZPN.

Co się panu najbardziej podobało na mistrzostwach świata?

Zbigniew Boniek: Całe mistrzostwa. Nie było meczu, którego bym nie oglądał z zaciekawieniem. A finał był ukoronowaniem wspaniałego miesiąca. Miałem przekonanie, że biorę udział w uczcie. Rzadko ogląda się mecz, w którym nie ma bramek, a jest dramaturgia. Jedyna padła po fantastycznej akcji Schuerrle i Goetzego. Zrobić coś takiego w finale mistrzostw świata to niewyobrażalne. Argentyna miała trzy świetne okazje, gdyby wykorzystała chociaż jedną, mecz mógłby wyglądać zupełnie inaczej.

Pozostało 92% artykułu
Piłka nożna
Bartosz Slisz zniszczył marzenia Leo Messiego. Niespodzianka w MLS, a w tle polski sędzia
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Liverpool nie do zatrzymania. Ani w Europie, ani w Anglii
Piłka nożna
Liga Narodów. Dlaczego Kylian Mbappe nie pomoże Francji?
Piłka nożna
Złota jesień trwa. Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok podbijają Ligę Konferencji
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Piłka nożna
Zwycięstwo Legii z polityką w tle
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni