Sachs nie ukrywa, że jest partnerem w Ernst & Young – szefem biura tej firmy we Wrocławiu. Tę informację można zresztą znaleźć, wpisując jego nazwisko w dowolną wyszukiwarkę internetową. Dopiero teraz zwróciło to uwagę kilku przedstawicieli zarządu PZPN, którzy doszukują się konfliktu interesów. Domagają się od PZPN wyjaśnienia sprawy Sachsa.
Firma, w której pracuje Sachs, pobiera wynagrodzenie od klubów zlecających jej wykonanie audytu, a następnie przewodniczący, zatrudniony w tejże firmie, decyduje o losach licencji dla tych zespołów. Tak to przynajmniej wygląda w teorii.
– Spytałem wprost pana Sachsa, czy współpracuje biznesowo z klubami ekstraklasy. Przyznał, że tak. Potwierdził, że jego firma obsługuje sześć klubów – oburza się członek zarządu PZPN Kazimierz Greń.
Kto uwierzy?
Krzysztof Sachs twierdzi, że z procesu decyzyjnego dotyczącego klubów, które obsługuje on sam albo jego firma, po prostu się wyłącza. – Kiedy w grudniu 2012 r. dostałem propozycję zostania szefem Komisji Licencyjnej, od razu powiedziałem, że to nie jest najlepszy pomysł, gdyż moja firma współpracuje z kilkoma klubami ekstraklasy. Lista tych klubów zresztą z roku na rok się zmienia. Wiceprezes Ekstraklasy SA, Marcin Animucki, który proponował mi tę funkcję, rozwiał jednak wątpliwości – tłumaczy „Rz" Sachs.
– Powiedział, że w nowym kształcie komisji, merytoryczna obróbka wniosków odbywa się w podkomisjach, w których przewodniczący nie musi i zwykle nie bierze udziału. Ekstraklasie chodziło natomiast o mój nadzór nad profesjonalizacją działań komisji, o to, żebym odpowiadał za kształt całego procesu. Najważniejszym jednak argumentem było to, że podręcznik licencyjny, zarówno PZPN, jak i UEFA, klarownie reguluje tę sytuację. Każdy kto jest wspólnikiem, kontrahentem lub konsultantem klubu ma obowiązek powstrzymać się od głosowania. Ja robię więcej, staram się w ogóle nie brać udziału w dyskusjach na temat klubów, w które jest zaangażowany Ernst & Young, i zawsze opuszczam salę na czas kluczowych dyskusji i głosowań. Co więcej, ze względu na bliskie relacje z władzami Wrocławia wyłączam się z postępowania w sprawie Śląska, choć formalnie nie jest to konieczne, bo Ernst & Young nie ma żadnej umowy z klubem. Ale skoro wiem, że mógłbym nie być obiektywny, to wyłączam się z decyzji dotyczących Śląska.