Zwierzyna łowna - felieton Mirosława Żukowskiego

Świetny francuski piłkarz Mathieu Valbuena przechodzi z Marsylii do Dynama Moskwa i na pożegnalnej konferencji prasowej płacze.

Aktualizacja: 08.08.2014 18:50 Publikacja: 08.08.2014 18:45

Mirosław Żukowski

Mirosław Żukowski

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Przekonuje, że raczej z żalu po utraconym błękicie Morza Śródziemnego niż z obawy przed rosyjską zimą. Oczywiście nie jest pierwszym, który bierze moskiewskie pieniądze i godzi się na życie nie życie w złotej klatce, bo sportowcy zarabiający miliony w Rosji kontaktu z realnym światem praktycznie nie mają. Jest na ten temat wiele opowieści w zachodnich mediach – mieszka się w zamkniętych osiedlach, trenuje w ściśle strzeżonych ośrodkach, rodzina zwykle marudzi, bo kto z własnej woli przenosi się z Lazurowego Wybrzeża do Moskwy. Trwa raczej ruch bogatych Rosjan w drugą stronę.

Magnes jest tylko jeden – pieniądze. Samuel Eto'o w Anży Machaczkała zarabiał tak dużo, że wytrzymał w Rosji dwa lata. Barcelona, Inter, Chelsea a między Mediolanem i Londynem – Machaczkała. Już to brzmi jak science fiction.

Rosjanie inwestują w piłkę nożną ogromne pieniądze, budują kluby, znakomicie płacą selekcjonerowi Fabio Capello, a sukcesów drużyna narodowa nie odnosi. Przyznanie Rosji mundialu ze sportowego punktu widzenia jest jak najbardziej uzasadnione. To kraj futbolowo podniecony jak my, ma wspaniałą piłkarską historię, oczywiście na styku z polityką. Koleje losu takich graczy jak np. Eduard Strielcow (kto o nim w Polsce pamięta oprócz Stefana Szczepłka?) czyta się jak kryminał. W tle jest Stalin i jego syn, łagry, rywalizacja między policyjnym Dynamem i wojskowym CSKA, ale też prawdziwa pasja Rosjan dla tej gry.

Rosja wydaje na futbol dużo pieniędzy, ma mundial, ale nie ma sukcesów

W naturalny sposób potęgi jednak zbudować się nie udało, wyjątkiem jest Dynamo Kijów prowadzone przez Walerego Łobanowskiego i właściwie tożsama z nim ówczesna reprezentacja ZSRR, której gwiazdorzy Aleksander Zawarow czy Igor Biełanow gubili się na Zachodzie jak dzieci wypuszczone z sierocińca wprost do Disneylandu. Pierwsze poważne pieniądze oznaczały praktycznie koniec kariery. Ot, po prostu rosyjska dusza.

Gdy ZSRR upadł i pojawił się dziki kapitalizm, postanowiono futbol w Rosji wzmocnić zagranicznym przeszczepem. Pojawili się też rodzimi gwiazdorzy, jak np. Andriej Arszawin, ale sukcesów jak nie było, tak nie ma. Drużyna prowadzona przez Capello w Brazylii zawiodła kompletnie, Rosjanie nie wyszli z grupy, ale pieniądze płyną nadal, w nadziei że mundial za cztery lata da sbornej pierwszy wielki sukces. Wnioski z igrzysk w Soczi są, niestety, smutne dla gospodarzy – tam miało być przede wszystkim złoto w hokeju, sporcie w ZSRR i Rosji wprost religijnym, a była klęska. Wówczas porażka rosyjskich hokeistów budziła głównie sportowe refleksje, ale tuż po igrzyskach Putin najechał Krym i dziś to już inna Rosja i inny jest do niej nasz stosunek. Może przez cztery lata coś się zmieni, choć optymistą być trudno i na razie każdy, kto jedzie zarabiać do Moskwy, ma powody do płaczu, chyba że jest cynikiem lub człowiekiem bezrefleksyjnie wesołym, jak Eto'o.

Czytałem bardzo ciekawy wywiad z francuskim siatkarzem Hubertem Henno, który grał dwa lata w tym samym Dynamie, do którego teraz jedzie Valbuena. Henno mądrze opowiadał o życiu w Moskwie, a na pytanie o to, co go w rosyjskiej stolicy najbardziej zaskoczyło, odpowiedział: „Pieszy na przejściu jest tam zwierzyną łowną". Ciekawe, czy Valbuena czytał ten wywiad, zanim zapłakał.

Przekonuje, że raczej z żalu po utraconym błękicie Morza Śródziemnego niż z obawy przed rosyjską zimą. Oczywiście nie jest pierwszym, który bierze moskiewskie pieniądze i godzi się na życie nie życie w złotej klatce, bo sportowcy zarabiający miliony w Rosji kontaktu z realnym światem praktycznie nie mają. Jest na ten temat wiele opowieści w zachodnich mediach – mieszka się w zamkniętych osiedlach, trenuje w ściśle strzeżonych ośrodkach, rodzina zwykle marudzi, bo kto z własnej woli przenosi się z Lazurowego Wybrzeża do Moskwy. Trwa raczej ruch bogatych Rosjan w drugą stronę.

Pozostało 82% artykułu
Piłka nożna
Real naciska na Barcelonę. Teraz powalczy o przetrwanie w Lidze Mistrzów
Piłka nożna
Robert Lewandowski strzela, ale Barcelona gubi punkty. Zadyszka czy już kryzys?
Piłka nożna
Puchar Polski. Będzie wielki hit w Warszawie
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Piłka nożna
Bayern znów nie zdobędzie Pucharu Niemiec. W Monachium myślą już o przyszłości