Nicolas Anelka. Z piłką do kasy

O największych piłkarzach mówi się, że lubią chodzić własnymi ścieżkami. Francuz Nicolas Anelka — którego kariera właśnie po cichu się kończy — szedł zawsze za pieniędzmi.

Publikacja: 22.08.2014 05:00

Nicolas Anelka

Nicolas Anelka

Foto: AFP

Anelka swoje 35. urodziny zapamięta pewnie na długo. Zamiast 14 marca świętować je w gronie najbliższych, chwycił za telefon i ćwierknął na Twitterze, że rozwiązał kontrakt z angielskim West Bromwich Albion, którego zawodnikiem był od niespełna pół roku. Na reakcję klubu nie trzeba było długo czekać, bo jak się okazało działacze o planach swojego napastnika nic nie wiedzieli.

Już kolejnego dnia na stronie internetowej WBA pojawiła się informacja, że niesforny Francuz zostaje zwolniony z dwutygodniowym wypowiedzeniem. Romans zawodnika z angielskim średniakiem był krótki i jak to bywa w jego zwyczaju burzliwy oraz pełen intryg. Kilka tygodni przed aferą twitterową został ukarany przez pracodawcę dyskwalifikacją za nazistowski gest wykonany podczas jednego z meczów.

Tym razem — pewnie również ze względu na zaawansowany jak na piłkarza wiek — Anelka nie zdołał już miękko wylądować i pozostaje na bezrobociu blisko pół roku. Losem napastnika interesują się dziennikarze, bo dla piłkarskiej Francji Anelka to największy wyrzut sumienia. Był cudownym dzieckiem tamtejszej piłki, w wieku 18 lat przeszedł z Paris Saint-Germain do Arsenalu Londyn, w którym niewiele wcześniej swoje rządy rozpoczął Arsene Wenger. W zaledwie dwa lata zapracował na transfer do Realu Madryt, gdzie dołączył do taki sław jak Hierro, Raul, Suker czy Mijatović. Po kompletnie nieudanym pobycie w stolicy Hiszpanii klubowa karuzela na którą wsiadł, już się jednak nie zatrzymała. Po rozstaniu z Realem grał kolejno ponownie w PSG, Liverpoolu, Manchesterze City, Fenerbahce Stambuł, Boltonie Wanderers, Chelsea Londyn, chińskim Shanghai Shenhua, Juventusie Turyn i wspomnianym West Bromwich. W ciągu prawie 20 lat gry w piłkę zaliczył więc aż jedenaście klubów. Najdłużej, bo cztery lata, zabawił w Chelsea. W innych klubach nie zdążył rozpakować wszystkich walizek.

Lata 2008-2012 spędzone w niebieskiej części Londynu były najlepsze w jego karierze. Z Chelsea zdobył mistrzostwo Anglii, Puchary Anglii, był królem strzelców Premiership oraz zdobywcą Ligi Mistrzów (na swoim koncie ma też wygranie LM z Realem w sezonie 1999/2000). Był jednym z kluczowych piłkarzy, gdy przez Stamford Bridge przewinęły się w tamtym czasie tabuny menedżerów takich jak Luiz Felipe Scolari, Guus Hiddink, Carlo Ancelotti, Andre Villas-Boas czy Roberto Di Mateo. Chelsea to dla Anelki jednak również jedno z najbardziej przykrych wspomnień. To właśnie jego pomyłka w ostatnim rzucie karnym w finale Ligi Mistrzów w 2008 r. przeciwko Manchesterowi United sprawiła, że to Czerwone Diabły zdobyły puchar.

Broił jednak nie tylko w klubowej koszulce, ale i w tej narodowej. Dla wielu to właśnie on stał się symbolem blamażu Trójkolorowych podczas mundialu w RPA, kiedy drużyna dopuściła się buntu przeciwko trenerowi Domenechowi odmawiając wyjścia na trening. Trener nie patyczkował się ze swoim byłym podopiecznym na kartach swojej głośnej autobiografii „Raymond Domenech. Straszliwie sam". Było to pokłosie mundialowego incydentu, podczas którego Anelka wulgarnie go obraził. „Byłem w szoku. Anelka zabił drużynę" — pisał trener.

Ale piłkarz nie pozostawał mu dłużny. „Nie wiedział, co to zwycięstwo. Szanuję go jako człowieka, ale nie mam szacunku dla niego jako trenera, bo w tej kwestii jest zerem" — odpowiadał napastnik, który w narodowych barwach już nigdy nie zagrał.

Zawsze szedł za pieniądzem, był dzieckiem piłkarskiego kapitalizmu. Jego krytycy z ironią wspominali, że pociąg do wygodnego życia wziął się być może stąd, że urodził się w miasteczku Le Chesnay, gdzie na wyciągnięcie ręki miał słynny Wersal z zespołem pałacowym będącym od XVII w. rezydencją królów francuskich. Pierwszy raz słabość do pieniędzy dała o sobie znać w czasie przenosin z Arsenalu do Realu, chociaż na łamach BBC News twierdził, że nie jest chciwy. „Nie miałem żadnych problemów z Arsenalem. Moim jedynym problemem była angielska prasa" — próbował zmylić trop 20-letni wówczas piłkarz. Kiedy w 2008 r. trafiał na Stamford Bridge, stał się najdroższym piłkarzem świata sumując wartości wszystkich jego dotychczasowych transferów. Mając 33 lata zdecydował się na wyjazd do ligi chińskiej, gdzie — według tamtejszych mediów — zarabiał tygodniowo ok. 200 tys. funtów. W Chelsea mógł o takiej gaży pomarzyć.

Dziś w wieku 35 lat bez problemu znalazłby pewnie pracę chociażby w średniaku Ligue 1. Ale pozostaje jeden problem. Jest nim obowiązujący we Francji aż 75 procentowy podatek dla zarabiających przynajmniej milion euro rocznie. A niższych zarobków Anelka zapewne nie zaakceptuje.

Anelka swoje 35. urodziny zapamięta pewnie na długo. Zamiast 14 marca świętować je w gronie najbliższych, chwycił za telefon i ćwierknął na Twitterze, że rozwiązał kontrakt z angielskim West Bromwich Albion, którego zawodnikiem był od niespełna pół roku. Na reakcję klubu nie trzeba było długo czekać, bo jak się okazało działacze o planach swojego napastnika nic nie wiedzieli.

Już kolejnego dnia na stronie internetowej WBA pojawiła się informacja, że niesforny Francuz zostaje zwolniony z dwutygodniowym wypowiedzeniem. Romans zawodnika z angielskim średniakiem był krótki i jak to bywa w jego zwyczaju burzliwy oraz pełen intryg. Kilka tygodni przed aferą twitterową został ukarany przez pracodawcę dyskwalifikacją za nazistowski gest wykonany podczas jednego z meczów.

Pozostało 84% artykułu
Piłka nożna
Górnik Zabrze na ścieżce do sukcesu. Na taki sezon czekał 30 lat
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę
Piłka nożna
Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym
Piłka nożna
Kolejny kandydat na trenera odmówił Bayernowi
Piłka nożna
Ostatnia szansa, by kupić bilety na Euro 2024. Kto pierwszy, ten lepszy
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił