Z kuluarowych informacji wynika, że czas portugalskiego trenera Machado dobiegł już końca. Ponoć niedzielny mecz z Bełchatowem ma być ostatnim w jego krótkiej przygodzie z Lechią. Na giełdzie krążą już nawet nazwiska następców – mówi się, że właściciele klubu po raz kolejny zatrudnią Holendra. Po raz kolejny, bowiem w poprzednim sezonie szkoleniowcem był Ricardo Moniz, który jednak po tym jak dostał ofertę z 2. Bundesligi, a konkretnie z TSV 1860 Monachium, bez chwili namysłu zamienił Gdańsk na stolicę Bawarii.
Machado jest wymysłem i protegowanym dyrektora sportowego Lechii – Andrzeja Juskowiaka. Portugalczyk nie zanotował dobrego startu w lidze – a przynajmniej nie na miarę oczekiwań tajemniczych właścicieli i potencjału ludzkiego, jaki został oddany do jego dyspozycji. Ósme miejsce w lidze po siedmiu kolejkach nie nastraja optymistycznie. Lechia miała przecież już w tym sezonie rzucić rękawicę Legii oraz Lechowi i być trzecią siłą ligi. Trzecią – nie ósmą.
Dziwne że plotki o zwolnieniu Machado pojawiły się, gdy akurat Juskowiaka w klubie nie było. Król strzelców IO w Barcelonie oprócz posady dyrektora sportowego Lechii jest także zatrudniony na tajemniczym stanowisku przez PZPN – ambasadora reprezentacji młodzieżowej. Gdy Juskowiak z młodzieżówką przebywał w Grecji, zakotłowało się od plotek o niepewnej przyszłości Machado. Gdy tylko wrócił, kolportowana zaczęła być informacja, że przynajmniej jeszcze z Bełchatowem zespół poprowadzi stary trener. Ewidentnie w Gdańsku trwa przeciąganie liny.
Przerwę na mecze reprezentacji wykorzystano w Bydgoszczy i Poznaniu, gdzie nowi trenerzy dostali kilkanaście dni na zapoznanie się z piłkarzami i sytuacją w klubie, a do meczów ligowych nie muszą przystępować z marszu. Maciej Skorża zadebiutuje w Lechu wyjazdowym spotkaniem z Jagiellonią Białystok, a Mariusz Rumak (którego Skorża zastąpił w Kolejorzu) wyjątkowo trudną misję ratowania ekstraklasy w Bydgoszczy rozpocznie od pojedynku z liderem – Wisłą Kraków.
Oczy wszystkich skierowane będą na tych dwóch. Skorża po odejściu z Legii w 2012 roku skutecznie odmawiał objęcia polskich klubów (dał skusić się tylko szejkom z Arabii Saudyjskiej) czekając na propozycję tak naprawdę właśnie z Lecha. Skorża nie chciał psuć sobie nazwiska pracując dla któregoś z mniejszych klubów, a drogę do Wisły i Legii ma, przynajmniej na razie, zamkniętą. Nie jest tajemnicą, że Skorża jest ulubieńcem Jacka Rutkowskiego, właściciela Lecha, a panowie znają się jeszcze z czasów Amiki Wronki. Było jasne, że w momencie gdy Rutkowski uzna, iż czas Rumaka dobiegł w Poznaniu końca, swe pierwsze kroki skieruje właśnie do Skorży.