Władca boiska i król dyskoteki

Ronaldinho był gwiazdą reprezentacji Brazylii i Barcelony. Dziś gra w meksykańskim Querétaro, a to dowód, że jego gwiazda gaśnie, choć on nie chce się z tym pogodzić.

Publikacja: 20.09.2014 02:00

Ronaldinho to mistrz świata z roku 2002, dwukrotny mistrz Ameryki Południowej, zwycięzca Ligi Mistrz

Ronaldinho to mistrz świata z roku 2002, dwukrotny mistrz Ameryki Południowej, zwycięzca Ligi Mistrzów 2006 z Barceloną. Dwukrotnie uznany za piłkarza roku przez FIFA (2004, 2005); magazyn „France Football” w 2005 r. nagrodził go Złotą Piłką. Ma obywatelstwo brazylijskie i hiszpańskie.

Foto: AFP, Lluis Gene Lluis Gene

Red

Gdyby przedstawić jego karierę w trzech filmowych ujęciach, wystarczyłoby pokazać słynnego gola strzelonego „za kołnierz" angielskiemu bramkarzowi Davidowi Seamanowi podczas mundialu 2002, owację na stojąco kibiców Realu Madryt na Santiago Bernabeu po efektownej wygranej Barcelony oraz taneczne wygibasy w rytm samby, które Brazylijczyk lubił serwować kibicom ?po finezyjnie strzelonych golach.

Ronaldinho był i wciąż jest wirtuozem piłki. Ale jego pozycja i popularność wykraczały daleko poza sportową rywalizację, bo nigdy nie ukrywał, że kocha życie niczym nastolatek wyjeżdżający z rodzinnego domu na studia.

Przystanek ?Meksyk

Właśnie słabość do uciech życia była jednym z głównych powodów, dla których od 2008 r. Ronaldinho zaczął się rozmieniać na drobne. Stało się tak, gdy miał zaledwie 28 lat. Wcześniej przez pięć lat był niekwestionowanym królem nie tylko Camp Nou, ale całego piłkarskiego świata. Zanim stadionami i sportową popkulturą na dobre zawładnęli Cristiano Ronaldo i Leo Messi, to właśnie on zdobywał z Barceloną Ligę Mistrzów, mistrzostwa kraju, dwukrotnie wybrany został na piłkarza roku FIFA (2004 i 2005). Grał najlepiej, najładniej, najwięcej zarabiał, dlatego mógł sobie pozwolić na więcej niż inni.

Kiedy czarował na boisku, nikomu nie przeszkadzało, że bez skrępowania dawał się fotografować paparazzim w nocnych klubach, bawiąc się w najlepsze w otoczeniu celebrytów. W ostatnim sezonie w Barcelonie grał już mało, nie był boiskowym przywódcą takim jak wcześniej. Był też kontuzjowany, w lidze zagrał tylko w 17 spotkaniach.

W lipcu 2008 r. zgłosił się po niego Milan i wyłożył 25 mln euro. Ronaldinho spędził na San Siro trzy lata, ale nie był już dla kibiców bożyszczem, jak wcześniej w Barcelonie. W 95 meczach zdobył 26 goli i miał 30 asyst, ale serc włoskich kibiców nie podbił. Natomiast taneczne parkiety najmodniejszych mediolańskich klubów – jak najbardziej.

Miał też pecha. Trafił do Serie A w momencie, kiedy rozpoczynał się jej powolny rozkład, kluby z Półwyspu Apenińskiego zaczęły coraz mniej znaczyć w Lidze Mistrzów. Wprawdzie w 2010 r. Puchar Europy zdobył Inter Mediolan prowadzony przez Jose Mourinho, ale kryzysu w Serie A i ucieczki gwiazd nie udało się powstrzymać do dziś.

Po odejściu Ronaldinho do Flamengo nikt we Włoszech nie zalewał się łzami. W Rio de Janeiro wytrzymał jednak tylko rok, po czym odszedł do Atletico Mineiro. Tam szło mu nie najgorzej. W 73 meczach zdobył 24 gole – w tym wiele ze znaną mu maestrią, pokazując, że mimo 32 lat przerasta o głowę wielu piłkarzy z Brazylii.

Po dwuletniej przygodzie z Atletico kochający życie Brazylijczyk nie miał zamiaru kończyć ze sportem i podpisał obowiązujący do czerwca 2016 r. kontrakt z Querétaro FC, zespołem ligi meksykańskiej.

O reprezentacji musiał zapomnieć dawno temu. Nie pojechał już na mistrzostwa świata w RPA (2010), bo w drużynie nie widział go prowadzący wówczas Canarinhos Carlos Dunga. Jeszcze dalej miał do reprezentacji na tegoroczne mistrzostwa w swojej ojczyźnie, chociaż nie brakowało głosów, że powinien być z drużyną, nawet towarzysząc jej tylko na ławce rezerwowych. Tak się jednak nie stało.

Po piłce muzyka

Wygląda na to, że 34-letni Ronaldinho Gaucho pójdzie śladem legendarnego Romario, który również za nic w świecie nie chciał skończyć z futbolem. Kopał piłkę jeszcze długo po 40. urodzinach w takich anonimowych klubach jak Adelaide United czy America Rio de Janeiro. Trudno nawet zliczyć, ile razy mistrz świata z 1994 r. przebąkiwał o końcu kariery i którą datę należy uznać za rzeczywisty koniec.

Ronaldinho też nie wygląda na zmartwionego swoim losem. Na twitterowym profilu zapewnia, że jest szczęśliwy z okazji przenosin do Querétaro FC. – Jestem bardzo zmotywowany do reprezentowania tego klubu – mówił piłkarz niedługo po podpisaniu umowy. Pomaga w tym zapewne roczna pensja wynosząca ok. 2 mln dolarów. Prezes meksykańskiego klubu Olegario Vazquez Aldir i tak zrobi na Ronaldinho dobry interes, bo korzyści reklamowe są ewidentne. Karuzela marketingowa wokół Ronaldinho wciąż się kręci, ?a piłkarz wielokrotnie dawał do zrozumienia, że prędko nie zamierza zejść z boiska.

Ale jeśli już to zrobi, ma bardzo konkretne plany na przyszłość. – W tej chwili moim celem jest dobrze grać w piłkę nożną, bo nadal uważam, że mam przed sobą kilka lat kariery. Kiedy moja przygoda z futbolem się skończy, chciałbym pracować w świecie muzyki – mówił niedawno w programie telewizyjnym Fantastico.

Bo jedno – mimo chudych sportowo lat – w życiu brazylijskiego piłkarza się nie zmieniło. Wciąż jest celebrytą, z którym wypada się pokazywać i chwalić znajomością z nim. Niedawno meksykańska fundacja Telmex zorganizowała spotkanie z udziałem gwiazd. W programie imprezy Ronaldinho został wpisany jako atrakcja ?od godziny 19 do 20.30, między założycielem Facebooka Markiem Zuckerbergiem i aktorem Antonio Banderasem.

Gdyby przedstawić jego karierę w trzech filmowych ujęciach, wystarczyłoby pokazać słynnego gola strzelonego „za kołnierz" angielskiemu bramkarzowi Davidowi Seamanowi podczas mundialu 2002, owację na stojąco kibiców Realu Madryt na Santiago Bernabeu po efektownej wygranej Barcelony oraz taneczne wygibasy w rytm samby, które Brazylijczyk lubił serwować kibicom ?po finezyjnie strzelonych golach.

Ronaldinho był i wciąż jest wirtuozem piłki. Ale jego pozycja i popularność wykraczały daleko poza sportową rywalizację, bo nigdy nie ukrywał, że kocha życie niczym nastolatek wyjeżdżający z rodzinnego domu na studia.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Piłka nożna
Będzie nowy trener Legii? Pojawia się coraz więcej nazwisk
Piłka nożna
W sobotę Barcelona - Real o Puchar Króla. Katalończyków zainspirować ma Michael Jordan
Piłka nożna
Zbliża się klubowy mundial w USA. Wakacji w tym roku nie będzie
Piłka nożna
Żałoba po śmierci papieża Franciszka. Co z meczami w Polsce?
Piłka nożna
Barcelona bliżej mistrzostwa Hiszpanii. Bez Roberta Lewandowskiego pokonała Mallorcę