Mecz Lecha z Zawiszą był wyjątkowy dla obu trenerów. Mariusz Rumak, który przyjechał do Poznania w roli szkoleniowca gości, jeszcze kilkadziesiąt dni temu był trenerem Lecha. Na tyle nieporadnym – przynajmniej w mniemaniu kibiców – że jego zwolnienie powinno nastąpić już dawno, a każdy dzień z nim w roli głównodowodzącego był dniem dla Lecha straconym.
W trakcie meczu z Zawiszą na jednej z trybun zawisł wielki transparent, który w wątpliwej jakości rymach nawoływał właścicieli do działań na rynku transferowym. Tymczasem gola, asystę i rzut karny wywalczył dla poznaniaków Zaur Sadajew, który w Lechu pojawił się w trakcie sezonu, a dwa gole zdobył wypożyczony latem z FC Basel Darko Jevtić. Życie bywa przewrotne.
Właściciel Lecha Jacek Rutkowski miał, wydawałoby się, nieskończone pokłady cierpliwości wobec Rumaka. Cierpliwość jednak też ma swoje granice. Szczególnie cierpliwość biznesmena, a Lech jest przede wszystkim projektem biznesowym, ma przynosić dochody. Gdy Rumak po raz trzeci z rzędu nie awansował do fazy grupowej europejskich pucharów, poznański eksperyment polegający na wychowaniu sobie własnego trenera został uznany za porażkę, a w miejsce Rumaka zatrudniono Macieja Skorżę.
Rumak mógł w sobotę, chyba ze smutkiem, oglądać, jak zespół, który jeszcze kilka tygodni temu prowadził, demoluje jego nową drużynę 6:2. Co jednak ważniejsze, Skorża nie zrobił rewolucyjnych zmian – nie postawił na innych piłkarzy, była to niemal taka drużyna, jaką pewnie wystawiłby Rumak. Wciąż centralnymi postaciami w ofensywie są Szymon Pawłowski, Gergo Lovrencsics, a także fiński pomocnik Kaspar Hamalainien. Jedyna różnica to atak. Łukasz Teodorczyk, na którego stawiał Rumak, niedawno trafił do Dynama Kijów, a w jego miejsce ściągnięto z Lechii Gdańsk Sadajewa.
Nad tymi niuansami Rumak nie ma jednak czasu rozmyślać. Przejmować się musi swoją drużyną, a Zawisza zamyka ligową tabelę. Wciąż ma jedynie trzy punkty na koncie – wszystkie zdobyte dzięki zwycięstwu z Koroną Kielce na inaugurację ligi. Od tamtej pory klub z Bydgoszczy przegrał osiem spotkań z rzędu, w których stracił 27 goli. To właśnie nad defensywą musi w pierwszej kolejności pracować nowy szkoleniowiec Zawiszy. W Poznaniu obrońcy gości wyglądali tak, jakby właśnie pracowali nad filmem instruktażowym, jak nie należy się bronić. Sześć straconych goli mówi wszystko.