Sześć goli zdobytych w oficjalnym meczu – nawet jeśli rywalem była drużyna z czwartego poziomu rozgrywkowego – robi wrażenie. Arkadiusz Milik dzięki podwójnemu hat-trickowi w spotkaniu Pucharu Holandii z JOS Watergraafsmeer trafił na czołówki światowych serwisów piłkarskich. Ostatnim zawodnikiem, który strzelił sześć bramek w jednym meczu w Holandii, był Luis Suarez w 2009 roku.
20-letni Milik latem trafił z Bayeru Leverkusen na wypożyczenie do Ajaksu Amsterdam i wydawało się, że lepszego ruchu nie mógł wykonać. Liga holenderska jest idealnym miejscem dla napastników – większość zespołów gra bardzo ofensywnie, mało kto skupia się na obronie. W Eredivisie rządzi otwarty futbol. Najlepsi napastnicy holenderskiej ligi często za duże pieniądze przechodzili później do klubów z najsilniejszych lig Europy – chociażby wspomniany Suarez. W dodatku w Holandii trenerzy nie boją się stawiać na młodych.
Dla niepotrafiącego się przebić w Bundeslidze Polaka transfer do Amsterdamu był jak wygrana na loterii. Broniący tytułu Ajax nie miał typowego łowcy goli – najlepszym strzelcem w poprzednim sezonie był 24-letni reprezentant Islandii Kolbeinn Sigthorsson, który zdobył tylko dziesięć bramek. Królem strzelców został inny Islandczyk – Alfred Finnbogason z Heerenveen, który zdobył 24 gole i dzięki temu za 7,5 miliona euro przeszedł do hiszpańskiego Realu Sociedad.
Tymczasem Milik wciąż ma problemy z regularną grą w podstawowym składzie Ajaksu. Na razie jest tylko zmiennikiem Sigthorssona (który w tym sezonie wciąż nie trafił do siatki) i chociaż wykorzystywał szanse otrzymane od trenera Franka De Boera – dwa gole w lidze z ostatnim w tabeli Heraclasem Almelo, teraz fenomenalny wyczyn w Pucharze – to gdy przychodziło do poważnych meczów, lądował na ławce.
Milik jest ulubieńcem selekcjonera reprezentacji Polski. Gdy Adam Nawałka prowadził Górnik Zabrze, odważnie postawił na wówczas 18-letniego piłkarza. Zanim Milik zaczął seryjnie strzelać i czarować w ekstraklasie, długo nie mógł się przełamać. Kibice próbowali wymusić na Nawałce, by przestał wystawiać juniora w podstawowym składzie. Trener nie dość, że się nie ugiął, to jeszcze w meczu z Koroną pozwolił nastolatkowi wykonać rzut karny, by ten zdjął z siebie presję. Cztery minuty później Milik strzelił drugiego gola – już z gry – a temat posadzenia go na ławce nie wrócił.