Trener mistrzów świata Joachim Loew przeprowadza remont zespołu. Drużyna, która zdobyła tytuł, straciła dwa fundamenty: po mundialu karierę reprezentacyjną zakończył kapitan kadry Philipp Lahm, a także najlepszy strzelec w historii reprezentacji Miroslav Klose.
Początek mistrzostw świata wskazywał na to, że reprezentacja Niemiec nie potrzebuje klasycznego łowcy goli, gdyż doskonale funkcjonuje w ustawieniu taktycznym z fałszywym napastnikiem (w którego rolę wcielał się albo Mario Goetze, albo Thomas Mueller). Gdy jednak przyszło do najpoważniejszych na turnieju meczów – ćwierćfinału, półfinału i finału – Loew wrócił do sprawdzonego ustawienia z Klosem na szpicy i Lahmem na prawej obronie.
Wcześniej korzystał z innowacyjnych pomysłów, które Josep Guardiola wprowadził w Bayernie Monachium, kiedy objął bawarski klub latem poprzedniego roku. Hiszpan ustawił – zresztą ku zaskoczeniu wszystkich – fenomenalnego prawego obrońcę, jakim jest Lahm, na pozycji defensywnego pomocnika. Loew poszedł za przykładem Guardioli, kapitana przesunął do środka pomocy, a Klosego na ławkę, żeby wzorem Bayernu stosować ustawienie z fałszywym napastnikiem. Wytrwał tylko do połowy turnieju. Mistrzostwo świata zdobył zatem z klasycznym snajperem na szpicy i Lahmem na boku obrony. Teraz będzie musiał wrócić do zarzuconych idei – napastnika po prostu nie ma.
Jedyną klasyczną „dziewiątką" w kadrze na mecze z Polska i Irlandią jest Max Kruse z Borussii Moenchengladbach, który zasłynął tym, że podczas gdy jego koledzy grali w Brazylii o mistrzostwo świata, on brał udział w pokerowym World Series, które zakończył na trzecim miejscu, zgarniając niemal 37 tysięcy dolarów nagrody. Kontuzjowany jest napastnik Fiorentiny Mario Gomez, ale nawet gdyby był zdrowy i znalazł się w kadrze, to mecze rozgrywane już po mistrzostwach pokazują, że wraz z odejściem Klosego nastąpił powrót do gry z fałszywym napastnikiem.
W pierwszym eliminacyjnym meczu ze Szkocją – wygranym 2:1 – Loew zestawił ofensywę z czterech niemalże identycznych pomocników, którzy co chwila zamieniali się pozycjami i gubili rywala – Andre Schuerrlego, Marco Reusa oraz wspomnianych Goetzego i Muellera. W teorii i na papierze tym najbardziej wysuniętym był Goetze, ale kogoś przecież sztab trenerski reprezentacji Niemiec musiał tam wpisać.