Po trzech meczach bez zwycięstwa wreszcie wygrana. Piłkarze Juergena Kloppa sprawili kibicom prezent na Mikołajki. Jeszcze za wcześnie, by mówić o przełamaniu, bo Borussia jest w tym sezonie bardzo kapryśna, ale wicemistrzowie Niemiec zyskali kilka dni spokoju. Tak ważnych w perspektywie wtorkowego meczu Ligi Mistrzów z Anderlechtem, który zadecyduje o tym, czy awansują do 1/8 finału z pierwszego miejsca w grupie.
Prowadzenie w spotkaniu z Hoffenheim objęli już w 17. minucie po akcji rozpoczętej przez Łukasza Piszczka. Polski obrońca, który w niedzielę doznał niegroźnej kontuzji, wygrał walkę o piłkę na połowie rywali, podał do Pierre'a-Emericka Aubameyanga, a reprezentant Gabonu dośrodkował na głowę Ilkaya Guendogana i było 1:0.
Borussia starała się podwyższyć prowadzenie, po przerwie zdobyła jeszcze dwa gole, ale obydwu nie uznali sędziowie. Pierwszego niesłusznie, bo Aubameyang - jak pokazały powtórki - w momencie oddawania strzału nie był na spalonym. Przy drugim wątpliwości już nie było: Aubameyang w chwili podania znajdował się za plecami obrońców Hoffenheim.
Piszczek, podobnie jak Eugen Polanski, grał 90 minut. Wracający do formy po poważnej kontuzji Jakub Błaszczykowski w kadrze Borussii jeszcze się nie znalazł.