Jego największą pasją, oprócz futbolu, jest jedzenie. Książka wydana w Anglii, gdy był menedżerem Chelsea, pod wiele mówiącym tytułem „Beautiful Games of an Ordinary Genius" (Piękna gra według zwykłego geniusza), rozpoczyna się od wyliczanki najsmaczniejszych dań. „Tylko raz w życiu czułem się, jakbym potrzebował psychiatry. Patrzyłem na Jurija Żirkowa, ale jedyne, co widziałem, to stek. Perfekcyjnie grillowany, soczysty, pachnący, średnio wysmażony. Patrzyłem mu w oczy i nagle poczułem się głodny. Co w moim przypadku nie jest niczym nowym, naprawdę. Mięso, ryby, czerwone wino, coca-cola, salami, mortadela, ser romano, kawałek gorgonzoli, fish and chips, tort, drink na trawienie, spaghetti, makaron wstążeczki, pesto, sos boloński, żeberka, stek wołowy, antipasti, przystawki, desery, a nawet – ten jeden raz w hołdzie dla nowoczesnej kuchni północnych Włoch – espresso z ziaren kawowca rosnącego na kompoście na podwórku farmera. Innymi słowy: pożarłem wszystko, co tylko można sobie wyobrazić, ale nigdy głodu nie wywołał we mnie piłkarz".