Reprezentant Anglii przeniósł się z Leicester City do Manchesteru United, a w drugą stronę poszedł przelew opiewający na 80 milionów funtów. I chociaż u wielu kibiców ta suma powoduje wielkie oczy i niedowierzanie, to przy tym jak dziś wygląda rynek, nie powinna na nikim robić wrażenia.
Przede wszystkim dlatego, że interes postanowiły ubić dwa kluby angielskie. Nikt nie płaci więcej niż Anglicy – nawet katarskie PSG, Real czy Barcelona. Kosmiczne sumy, jakie kluby Premier League dostają za sprzedaż praw telewizyjnych, wywróciły rynek do góry nogami. Manchester City zapłacił 63 miliony funtów za defensywnego pomocnika Rodriego. Nicolas Pepe, skrzydłowy z ligi francuskiej, który nie rozegrał nawet jednego meczu w europejskich pucharach, kosztował Arsenal 73 miliony.
Dla średniaków z aspiracjami, klubów pokroju Evertonu czy West Hamu, wydanie ponad 20 milionów na zawodnika to tyle co nic. Leicester, z którego Maguire odszedł do czerwonej części Manchesteru, zapłaciło za transfer Youriego Tielemansa ponad 40 milionów funtów. Za Ayoze Pereza – ofensywnego pomocnika – wyłożyło na stół ponad 30 milionów.
Premier League ma furę pieniędzy. W zeszłym sezonie najwięcej dostał Liverpool – 149 milionów funtów. Na tę sumę składają się pieniądze z tytułu praw telewizyjnych, równe dla wszystkich (79,4 mln funtów), a także bonus za liczbę meczów transmitowanych w TV (33,5 mln) i premia za końcowe miejsce w tabeli (36,1 mln).
Leicester w tym zestawieniu znalazło się dopiero na dziewiątym miejscu – co i tak oznaczało przelew w wysokości 120,1 miliona funtów (to ponad 563 miliony złotych, budżet najbogatszego polskiego klubu, Legii Warszawa, to w tym sezonie 119 milionów złotych).