Relacja z Glasgow
Ten mecz zaczął się jak w bajce i tak też się skończył, ale po drodze Polacy zostali strąceni do piekła. Gdy Szkoci już fetowali zwycięstwo, wieczór postanowił zakończyć mocnym akcentem ten, który go zaczął – Robert Lewandowski.
Polacy wykonywali rzut wolny, główkował Kamil Glik, ale do odbitej przez bramkarza piłki doszedł Lewandowski i wpakował ją do bramki. Rozśpiewany jeszcze przed chwilą Hampden Park nagle ucichł. To była ostatnia akcja meczu.
Dzięki remisowi w Glasgow drużyna Adama Nawałki ma już zapewnione miejsce przynajmniej w barażach, ale by awansować bezpośrednio, nie może w niedzielę przegrać z Irlandią na Stadionie Narodowym. Tylko tyle i aż tyle. Sytuacja w naszej grupie jest tak skomplikowana, że przed ostatnią kolejką nawet mistrzowie świata Niemcy nie są jeszcze pewni awansu (przegrali w Dublinie z Irlandią 0:1).
Hampden Park to stadion legenda. Powstał w 1903 roku i od tamtej pory jest miejscem, w którym mecze rozgrywa reprezentacja Szkocji. To na tym stadionie odbyły się trzy finały Pucharu Mistrzów – w tym jeden z najsłynniejszych w historii, gdy w 1960 roku Real Madryt rozbił Eintracht Frankfurt 7:3 – po trzech golach Alfredo Di Stefano i czterech Ferenca Puskasa. Z trybun oglądało to wydarzenie 130 tysięcy ludzi, a wśród nich 19-letni Alex Ferguson – już wówczas napastnik Queens Park Glasgow, do dziś grającego jako gospodarz na Hampden, mimo że obecnie to już klub o statusie wyłącznie amatorskim. To na tym stadionie Zinedine Zidane w finale Ligi Mistrzów w 2002 roku przeciwko Bayerowi Leverkusen strzelił przepięknego gola z woleja, który wszedł na stałe do kanonu legend piłkarskich.