Reklama

Niesprawiedliwość nie tylko sportowa. Powstanie film o Janie Banasiu

O przygotowywanym filmie o Janie Banasiu opowiada Stefanowi Szczepłkowi reżyser Jan Kidawa-Błoński.

Aktualizacja: 20.03.2016 20:59 Publikacja: 20.03.2016 16:54

Jan Banaś z trenerem Michałem „Myszką” Matyasem

Jan Banaś z trenerem Michałem „Myszką” Matyasem

Foto: EAST NEWS

Rzeczpospolita: Wkrótce na ekrany wejdzie pański film, którego bohaterem jest piłkarz Jan Banaś. Ale właśnie: to film o nim, o Górniku Zabrze, o Śląsku...?

Jan Kidawa-Błoński: O wszystkim po trochu. To film wielopłaszczyznowy. Nie sposób oddzielić losów Banasia od losów Śląska i historii Polski lat PRL. Jego życiorys jest tak fascynujący i wtopiony w tamte czasy, że można mówić o dramacie.

Przypomnijmy więc, kim jest Jan Banaś i na czym polega wyjątkowość jego losów.

Podczas wojny jego matka zakochała się w oficerze niemieckim, pojechała za nim ze Śląska do Berlina i tam w roku 1943 na świat przyszedł Heinz-Dieter Banas. Miejsce urodzenia wpłynęło na jego dalsze życie. Nawet jeśli nie dosłownie, to w sensie symbolicznym. Matka wróciła z synem na Śląsk, obydwoje byli przekonani, że ojciec zginął na froncie, a on w Niemczech ułożył sobie drugie życie. Odezwał się w latach 60., kiedy dowiedział się, że syn jest znanym w Polsce piłkarzem. Wbrew pozorom to nie jest początek sielanki rodzinnej ani szczęśliwe zrządzenie losu.

Nie będę udawał – znam tę historię z ust samego Banasia. Ojciec, którego od urodzenia nie widział na oczy i na którego miłość liczył, okazał się człowiekiem działającym z niskich pobudek. Syn zaryzykował dla niego karierę, przy okazji wyjazdu Polonii Bytom pozostał nielegalnie w Niemczech, a na miejscu czekało go rozczarowanie. Pomogli mu obcy ludzie, jednak ostatecznie wrócił do Polski.

Reklama
Reklama

Tak to z grubsza wyglądało. Wracał ze strachem, jaki w tamtych latach towarzyszył tym nielicznym uciekinierom ze Śląska, którzy zdecydowali się na powrót. Pomógł mu wojewoda śląski generał Jerzy Ziętek, dając młodemu chłopakowi, który nie miał złych intencji, niemal ojcowskie poczucie bezpieczeństwa. Banaś przeszedł z Polonii do Górnika, gdzie grał jeszcze lepiej. Tym bardziej że znalazł się w najlepszej drużynie polskiej i jednej z najlepszych w Europie, razem ze Stanisławem Oślizłą, Włodzimierzem Lubańskim i Zygfrydem Szołtysikiem.

Trudno mi znaleźć w historii polskiego sportu bardziej bulwersujący przykład niesprawiedliwości. Banaś swoją grą i bramkami przyczynił się do awansu reprezentacji Polski na igrzyska olimpijskie i na mistrzostwa świata, ale na finały żadnej z tych imprez nie pojechał, ponieważ rozgrywano je w Niemczech. A po tak zwanej ucieczce do Niemiec Banaś mógł wyjeżdżać wszędzie, tylko nie do Niemiec. Czy o tym też mówi pan w filmie?

To niesprawiedliwość nie tylko w kategoriach sportowych. Dziś warunki życia Banasia są więcej niż skromne. Nie lepsi od niego koledzy wrócili z igrzysk ze złotymi medalami, dzięki czemu mają zapewnione stypendia olimpijskie, pozwalające godnie żyć. On nie ma nic, tym bardziej że podczas kariery, kiedy wiodło mu się dobrze, nie myślał o przyszłości.

Powiedzmy sobie wprost: był typem przystojnego lekkoducha, który cieszył się powodzeniem u kobiet, będącym powodem zazdrości kolegów, ale nigdy z żadną się nie związał. Był całe życie sam i zawsze pamiętał o matce, która dożyła zresztą sędziwego wieku.

Tak było. Toteż my na potrzeby filmu znaleźliśmy mu miłość. Bo to jest film zainspirowany życiem Jana Banasia, ale nie biograficzny. Spędziłem na rozmowach z nim wiele godzin, poznałem mnóstwo faktów, a to wszystko dało materiał na scenariusz, który napisałem wspólnie z Jackiem Kondrackim.

Można więc oczekiwać filmu w stylu „Skazanego na bluesa" czy „Pamiętnika znalezionego w garbie".

Reklama
Reklama

Nie tyle może w stylu, ile w podobnym śląskim klimacie. Ale Jan Banaś w żaden sposób nie przypomina ani Ryszarda Riedla z grupy Dżem, ani garbatego Janka czy Antka, bohaterów „Pamiętnika znalezionego w garbie". Poza tym do Ryśka Riedla miałem stosunek emocjonalny, bo byłem jego stryjem. Z Banasiem łączy mnie mój Śląsk. Do klimatu dojdzie też śląska gwara, którą posługuje się kilku aktorów.

No właśnie, kogo zobaczymy w filmie?

Jana Banasia zagra Mateusz Kościukiewicz, jego matkę Magdalena Cielecka, generała Ziętka Marian Dziędziel, ojca Paweł Deląg, ojczyma Eryk Lubos. Marian Dziędziel pochodzi z Gołkowic koło Wodzisławia, a Eryk Lubos z Tarnowskich Gór. Obydwaj mówią gwarą jak profesor Miodek. Wspomnianą miłość piłkarza zagra modelka Karolina Szymczak, która wystąpiła już w hollywoodzkim „Herkulesie". Stworzyliśmy też fikcyjną postać przyjaciela Banasia, piłkarza Ruchu. W tej roli wystąpi Sebastian Fabijański. Poza tym wielu młodych aktorów, którzy wcielili się w role znanych piłkarzy, m.in. Włodzimierza Lubańskiego, Jerzego Gorgonia, Zygfryda Szołtysika i Kazimierza Deyny.

Rozumiem, że Magdalena Cielecka gra młodą matkę Banasia. A tę starszą?

Też ona.

To niemożliwe. Magdalena Cielecka nie podlega procesowi starzenia.

Reklama
Reklama

Oczywiście, że nie. Ale charakteryzacja czyni cuda.

I aktorka się na to zgodziła?

Sama tego chciała. Bardzo ładnie starzeje się na ekranie.

Jakoś to będę musiał przeżyć. Kariera Banasia trwała prawie 30 lat i rozgrywała się w kilku krajach, a nawet na trzech kontynentach. Jak sobie daliście z tym radę?

Akcja filmu toczy się na Śląsku, w Niemczech, a nawet w Brazylii, na stadionie Maracana w Rio de Janeiro. Wszystko to kręciliśmy na polskich, przede wszystkim śląskich stadionach Górnika Zabrze, gdzie jest jeszcze stara trybuna, i Śląska Świętochłowice. Rolę wiedeńskiego Prateru, gdzie odbywał się finałowy mecz Górnika z Manchesterem City o Puchar Zdobywców Pucharów, zagrał stadion Skry w Warszawie. Pokażemy ten finał w artystycznej formie, w zwolnionych tempach, dzięki czemu widać każdą kroplę deszczu, potu, zetknięcie buta z piłką. W całym filmie będą zdjęcia archiwalne z meczów Górnika i reprezentacji, połączone z tym, co tworzyliśmy sami. Dalekie plany ujęć boiska są prawdziwe, w zbliżeniach grają aktorzy.

Reklama
Reklama

Kiedy film wejdzie na ekrany?

Chcemy zdążyć na festiwal w Gdyni. Myślę, że film będzie w kinach wczesną jesienią. Premiera odbędzie się prawdopodobnie w Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu. Nie spytał pan jeszcze o tytuł, i dobrze. Na razie trzymamy się tytułu „Gwiazdy", ale to jeszcze nie jest decyzja ostateczna.

Jan Banaś ma dziś 73 lata, czuje się dość dobrze. Czy zobaczymy go w jakiejś roli na ekranie?

Banaś zagra samego siebie. Zobaczymy go na końcu filmu na treningowym boisku Górnika Zabrze, na tle bryły nowego stadionu. Pan Jan ćwiczy tam z młodzieżą piłkarską, z chłopcami, którzy tak jak on marzą, by kiedyś zostać wielkimi piłkarzami. Bo jest to również film o marzeniach.

Piłka nożna
Losowanie grup mundialu. Gwiazdy i Donald Trump
Piłka nożna
UEFA zdecydowała. Polska nie będzie gospodarzem Euro 2029 kobiet w piłce nożnej
Piłka nożna
Marek Papszun w Legii? Niemoralna propozycja
Piłka nożna
Liverpool pogrążony w kryzysie. Czy Juergen Klopp wróci na ławkę trenerską?
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Piłka nożna
Polska walczy o gwarantowane miejsce w Lidze Mistrzów. Legia znów nie pomogła
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama