Mecz z Danią będzie zupełnie innym spotkaniem niż to w Kazachstanie. Przeciwnik jest znacznie silniejszy i znacznie bardziej zaawansowany piłkarsko. Ale wbrew pozorom to akurat dla drużyny Nawałki dobre wiadomości. W sobotę na Stadionie Narodowym oba zespoły będą grały w piłkę, nie będzie prymitywnego i brutalnego polowania na nogi, jak miało to miejsce w Astanie.
Nawałka, który nade wszystko ceni sobie dyscyplinę taktyczną, miał sporo pretensji do zawodników, że w Kazachstanie dali się ponieść emocjom, przez co posypał się plan taktyczny na mecz, a rywalowi udało się doprowadzić do remisu 2:2, chociaż to biało-czerwoni schodzili na przerwę, prowadząc 2:0.
Uważać na kartki
Selekcjoner zapowiedział już w niedzielę, że będzie musiał porozmawiać ze swoimi piłkarzami na temat ich przygotowania mentalnego. Podkreślał, że oczywiście Kazachowie grali brutalnie, że nie pomagały specyficzne warunki tamtego spotkania (sztuczna murawa, bardzo późna pora), ale nie ukrywał, że do kilku zawodników ma pretensję o to, że dali się ponieść nerwom.
Nawałka nie ma w zwyczaju w takich sytuacjach wymieniać nazwisk piłkarzy – to oczywiste. Można się jednak domyślać, że przede wszystkim chodziło mu o Kamila Glika, który dostał żółtą kartkę, gdy kopnął symulującego kontuzję Kazacha. Glik powinien oczywiście zostać ukarany kartką czerwoną – za wyjątkowo niesportowe zachowanie. Ale sędzia Serdar Gozubuyuk w Astanie całkowicie nie kontrolował meczu, gubił się i mylił w obie strony.
Upomniany przez arbitra został także Robert Lewandowski, który łokciem rozbił rywalowi nos. Sfrustrowany i niemiłosiernie poobijany kapitan reprezentacji miał jednak również sporo szczęścia. Nie zobaczył kolejnej kartki ani wtedy, gdy zaczął dusić jednego z brutalnie grających przeciwników, ani gdy kopnął piłkę po gwizdku arbitra z Holandii.