Start był niepewny, a na początku lotu pojawiły się turbulencje i samolotem z napisem „reprezentacja Polski" mocno trzęsło. Gdy wydawało się, że zaraz zaczną wypadać maski tlenowe, nastąpiło jednak wyrównanie kursu. Dziś wydaje się, że lot do Rosji z planowanym w 2018 roku lądowaniem będzie przebiegać bezpiecznie.
Po bezdyskusyjnym zwycięstwie w Bukareszcie z Rumunią 3:0 i jednoczesnej porażce Czarnogóry z Armenią (2:3) to reprezentacja Polski jest liderem grupy E i ma najlepsze widoki na bezpośredni awans na mundial. Jeśli w poprzednich eliminacjach kluczowym momentem było zwycięstwo nad Niemcami, to teraz można mieć nadzieję, że decydujące okaże się 3:0 w Bukareszcie. Nie chodzi tylko o zwycięstwo – bardziej o styl, w jakim zostało odniesione. Reprezentacja Adama Nawałki kontrolowała przebieg spotkania. Nawet na początku drugiej połowy, gdy Rumuni zaczęli dochodzić do głosu, a Polacy byli nieco zbyt chaotyczni, rywale nie mieli okazji do wyrównania.
Polacy skomplikowali sobie sprawę już na samym starcie – niefortunnym remisem w Kazachstanie. W pierwszym meczu eliminacji, mimo iż prowadzili do przerwy 2:0, musieli się podzielić punktami z gospodarzami. Doszło do tego, że już na początku eliminacji każdy kolejny mecz był z serii „o wszystko". Najpierw naszym najgroźniejszym rywalem w walce o awans mieli być Duńczycy, po wygranej z nimi w Warszawie (3:2) urośli Rumuni. Teraz, przed marcowymi meczami, dużo mówi się o Czarnogórze. Prawda jest jednak taka, że reprezentacja Nawałki po kiepskim początku odzyskała panowanie nad rywalizacją w grupie.
Po dobrym wyniku na Euro 2016 – awansie do ćwierćfinału – oczekiwania wobec zespołu znacznie wzrosły. Szczególnie że po mistrzostwach polscy piłkarze stali się nagle chodliwym towarem. Transfery liczone w dziesiątkach milionów euro to nie jest coś, do czego przyzwyczajeni byliby i kibice, i sami zawodnicy. Grzegorz Krychowiak trafił do Paris Saint-Germain, Arkadiusz Milik z Piotrem Zielińskim przeszli do Napoli, Kamil Glik do AS Monaco, Bartosz Kapustka został piłkarzem mistrza Anglii Leicester, a na tej fali do francuskich klubów wyjechali zawodnicy, których na Euro zabrakło: Maciej Rybus do Lyonu i Igor Lewczuk do Bordeaux. Z Dynama Kijów, gdzie nie grał, do Anderlechtu Bruksela trafił inny nieobecny na Euro – Łukasz Teodorczyk. Efekt jest piorunujący – w 20 meczach w barwach Fiołków strzelił 15 goli.
Adam Nawałka przyznawał, że zmiany klubów przez tak wielu piłkarzy będą musiały się odbić na grze reprezentacji. Krychowiak w PSG nie gra tyle, ile by chciał i on sam, i sztab szkoleniowy kadry, Kapustka wciąż nie zadebiutował w pierwszej drużynie Leicester – ani w lidze, ani nawet w którymś z pucharów. Pochwały i transferowe zamieszanie wokół polskich piłkarzy spowodowały też wzrost pewności siebie. Zbytni – ocierający się być może o pychę.