Założenie jest proste – rzucić wyzwanie i zasypać przepaść do wielkiej piątki: angielskiej Premier League, niemieckiej Bundesligi, hiszpańskiej Primera Division, włoskiej Serie A i francuskiej Ligue 1.
Dziś mistrz Belgii ma zagwarantowane miejsce w fazie grupowej Champions League, ale już mistrz Holandii musi przebijać się przez kwalifikacje. Wyjątków nie ma. Ajaxowi, który wiosną dotarł do półfinału rozgrywek, pokonując Real i Juventus, latem przyszło walczyć z PAOK Saloniki i APOEL Nikozja. Sukces z ubiegłego sezonu nie sprawił jednak, że mistrz Holandii będzie miał w przyszłym roku wolne wakacje – eliminacje zacznie jedynie etap później.
I to jeden z powodów, dla których kraje Beneluksu chcą połączyć siły. W ligach wielkiej piątki pewne gry w fazie grupowej LM są aż trzy (w przypadku Francji) lub nawet cztery (Anglia, Niemcy, Hiszpania, Włochy) drużyny. Pomysłodawcy wierzą, że większa konkurencyjność przyciągnie europejskie gwiazdy i wpłynie na wzrost płac. Dotąd Belgia i Holandia były raczej miejscem, z którego utalentowani piłkarze uciekali i gdzie co najwyżej wracali na emeryturę.
– Te dwa rynki to w sumie 28 mln ludzi – przypomina w rozmowie z francuskim dziennikiem „Le Monde" Bart Verhaeghe, prezes Club Brugge. – Futbol w naszym kraju się budzi, wkroczył w nowoczesność. We wspólnych rozgrywkach wzięłoby udział 18 zespołów, w tym osiem z Belgii.
Verhaeghe przekonuje, że nowa liga mogłaby ruszyć nawet w przyszłym roku, najpóźniej za dwa lata. Jej powstanie spowolnić mogą jednak obowiązujące kontrakty telewizyjne.