Korespondencja z Paryża
Olimpijski konkurs potwierdził,
że w świecie rzutu młotem zapanowały nowe porządki. Wąsaty Kanadyjczyk, który
po raz pierwszy objawił się nam podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w
Budapeszcie zdominował rywalizację tak, jak Anita Włodarczyk za najlepszych
lat.
7-kilogramowy młot już po jego pierwszym rzucie poleciał pod niebo tak, że spadł poza 84. metrem, a to granica dziś dla innych specjalistów od tej konkurencji nieosiągalna. Broń mógł złożyć zarówno Fajdek, który jest pięciokrotnym mistrzem świata, jak i broniący olimpijskiego złota Nowicki. Nie spodziewaliśmy się jednak, że czempioni polskiego młota nie zdołają nawet zbliżyć się do podium.
Czytaj więcej
Trzykrotna mistrzyni olimpijska Anita Włodarczyk awansowała do finału konkursu rzutu młotem na igrzyskach w Paryżu jako ostatnia i choć medalu nie obiecuje, to zapewnia: - Mam jeszcze rezerwy.
Relacja Fajdka z igrzyskami jest trudna i powszechnie znana, bo choć indywidualnych tytułów mistrza globu uzbierał tyle, co Carl Lewis czy Lars Riedel, to jego olimpijskie zdobycze ograniczają się do dwóch koszmarów przespanych eliminacji (2012, 2016) oraz skromnego brązu.