Korespondencja z Paryża
Olimpijski konkurs potwierdził, że w świecie rzutu młotem zapanowały nowe porządki. Wąsaty Kanadyjczyk, który po raz pierwszy objawił się nam podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w Budapeszcie zdominował rywalizację tak, jak Anita Włodarczyk za najlepszych lat.
7-kilogramowy młot już po jego pierwszym rzucie poleciał pod niebo tak, że spadł poza 84. metrem, a to granica dziś dla innych specjalistów od tej konkurencji nieosiągalna. Broń mógł złożyć zarówno Fajdek, który jest pięciokrotnym mistrzem świata, jak i broniący olimpijskiego złota Nowicki. Nie spodziewaliśmy się jednak, że czempioni polskiego młota nie zdołają nawet zbliżyć się do podium.