Końcówka rajdu to był pokaz pańskiej siły i możliwości pana następców. Wygraliście trzy etapy z rzędu...
Jesteśmy mocni. Zresztą nie tylko my, quadowcy. Kuba Przygoński też potrafi wygrywać etapy, ale niestety już na początku zmagał się z awarią skrzyni biegów. Taki jest Dakar. Zdarza się wiele przypadków, które niweczą wysiłek, natomiast nie da się przypadkiem trafić na podium ani tym bardziej zwyciężyć. W tym roku mieliśmy kilka zwrotów akcji. Parę razy sprzyjało nam szczęście. Kamilowi Wiśniewskiemu drugiego dnia maratonu, czyli na 11. etapie, rozleciała się skrzynia biegów. Mnie rozpadła się kilka dni wcześniej, ale został mi trzeci i czwarty bieg. I tak pokonałem ponad 200 km odcinka specjalnego. Problemy miał także Ignacio Casale. Podczas maratonu, tuż po wyjeździe z odcinka specjalnego, spadła mu głowica w silniku i prawie 300 km był ciągnięty na sznurku przez załogę Szymona Gospodarczyka. Gdyby to się stało 10 km wcześniej, toby nie dojechał.