Wybuch silnika podczas pierwszej rundy w Abu Zabi, urwany wahacz w Katarze, wypadek na Sardynii – droga Sonika po kolejny triumf w Pucharze Świata jest pełna bólu i przeszkód.
– Kiedy cztery razy z rzędu zdobywałem PŚ, również zdarzały się chwile, gdy wiatr wiał mi w oczy piaskiem. Nigdy jednak nie miałem tak pod górkę jak teraz – mówi zwycięzca Dakaru (2015) przed dwoma sierpniowymi rundami – Atacama Rally w Chile i Desafio Ruta 40 w Argentynie, które mogą zdecydować o końcowej kolejności w PŚ.
– Nie byłem pewien, czy uda mi się przygotować do tych dwóch rajdów wystarczająco dobrze, by kontynuować walkę, ale dzięki intensywnej rehabilitacji i odpowiedniemu treningowi mogę się znów ścigać. Kontuzjowane kolano boli, ale ból jest elementem tego sportu. Trzeba go wytrzymać, żeby wygrać – dodaje Sonik.
Mocno potłuczone kolano (oraz jedno złamane żebro) to efekt wspomnianego wypadku na Sardynii. Doszło do niego w czerwcu na trasie ostatniego etapu rajdu, 4 km przed metą odcinka specjalnego. Przy prędkości 80 km/h zdarta tylna opona quada nie utrzymała się na drodze pokrytej drobnym żwirkiem i wpadła do niewielkiego rowu.
Sonik wyleciał w powietrze, a jego pojazd kilka razy rolował. Dzięki pomocy drugiego z naszych zawodników, Kamila Wiśniewskiego, dotarł do mety i stanął na podium (drugie miejsce). Prosto z dekoracji pojechał do szpitala na badania. Przyznał, że miał mnóstwo szczęścia, a skutki wypadku mogły być o wiele poważniejsze.