Pomaga fakt, że potrafimy się błyskawicznie dostosować do nowych okoliczności. Jesteśmy nauczeni działania projektowego, przechodzenia od jednego celu do kolejnego. Problem pojawia się, gdy tego celu zaczyna brakować. Już słychać głosy, że przełożone na przyszły rok igrzyska w Tokio też są niepewne. Ten rodzaj zawieszenia jest dla sportowca ciężki. Ile można trenować, nie wiedząc, kiedy będą zawody? Ciągle mówi się, że w tym roku będą jeszcze mistrzostwa Europy. Jeżeli za kilka miesięcy wszystko wróci do normy, to sezon halowy w lekkiej atletyce będzie oblegany. Ludzie zatęsknią za rywalizacją.
Ile trwała pani najdłuższa przerwa od sportu?
W 2010 roku, po sezonie halowym, doznałam kontuzji. Próbowałam ostatkiem sił zakwalifikować się na mistrzostwa Europy w Barcelonie, ale pokonał mnie ból i podupadłam mentalnie. Zaczęłam bać się skakać, ciążyła mi presja. W lipcu wystartowałam na mistrzostwach Polski, a potem miałam prawie półroczną przerwę od treningów. Formy jednak nie traciłam, bo przyszła propozycja z „Tańca z Gwiazdami”. Psycholog przekonał mnie, bym sprawdziła się w innej dziedzinie, odpoczęła od lekkiej atletyki. Zadziałało. Gdyby nie to, nie wiem, czy bym wróciła do skakania.
W internecie pełno jest przykładów, jak wykorzystać przestrzeń domową do treningu. Renaud Lavillenie i Piotr Lisek skaczą we własnych ogrodach, ale nie każdy ma do tego warunki. Jak zamknięty w czterech ścianach tyczkarz może zadbać o formę?
W naszym przypadku jest to bardzo trudne. Bez tyczki, zeskoku, materaca, drążka nie da się zrobić żadnych specjalistycznych ćwiczeń. Pozostaje tylko trening ogólny. Kreatywni mają łatwiej. Lavillenie wzbudził we mnie podziw, gdy zamiast sztangi podnosił opony. Nie można zakładać, że wszyscy na tym stracimy. Dla niektórych ten moment oddechu może być zbawienny. Zyskają ci, którzy mieli niezaleczone kontuzje i przed igrzyskami będą mogli zrobić pełen cykl treningowy. Są też jednak tacy jak Armand Duplantis. W hali miał sezon życia, na stadionie nie będzie mu dane tego powtórzyć. Oby nie podzielił losu zawodników, którzy po jednym świetnym roku startów gdzieś przepadli. Przełożenie igrzysk przeżywają również zawodnicy, którzy są u schyłku kariery i chcieli zejść ze sceny podczas tak dużej imprezy. Ciekawe, jak będzie z kwalifikacjami, gdyby igrzyska trzeba było znów przesunąć.
Zyskają też niestety dopingowicze, którym w pierwszej połowie przyszłego roku kończą się dyskwalifikacje...