44-letni Cichan wciąż rzuca młotem i podczas zawodów bezwstydnie przypina numer z hasłem: „Startuję czysty”. Wpadł dwukrotnie, ale raz od kary pomogli mu się wykpić opłaceni przez władze prawnicy z Londynu.
Koksiarz-recydywista zastąpił na stanowisku innego koksiarza-recydywistę, też młociarza, Wadima Dziewiatowskiego. Ten oficjalnie odszedł z powodów zdrowotnych, ale wcześniej opowiedział się przeciwko Aleksandrowi Łukaszence, którego w przeszłości gorąco popierał i to był prawdziwy powód.
Cichan to pupil władzy. Cztery lata temu, kiedy został wicemistrzem olimpijskim, Łukaszenko nazwał go „bohaterem, prawdziwym patriotą i wzorem dla tysięcy dziewcząt oraz chłopców”. Sympatia jest obustronna, bo kiedy w trakcie powyborczych protestów doszło do spotkania władz ze sportowcami, Cichan opowiedział się po stronie rządzących.
Dopingowa sztafeta na szczytach białoruskiej lekkoatletyki to szansa dla World Athletics. Światowa federacja już dawno umieściła Białoruś na liście krajów, gdzie niebezpieczeństwo dopingu jest największe. Była więc okazja, by prezes Sebastian Coe postraszył Białorusinów - choćby losem Rosjan wykluczonych z lekkoatletyki za doping - i wskazał, że dla oszustów na dworze królowej sportu miejsca nie ma, ale tego nie zrobił.
Białorusini już za kadencji Dziewiatowskiego dostali prawo organizacji drużynowych mistrzostw Europy oraz meczu Europa - USA, więc World Athletics najwyraźniej nie przeszkadzała jego przeszłość. Elekcję Cichana światowa federacja krytykuje, jednak to tylko dyplomacja, w dodatku podszyta hipokryzją.