W ubiegłym roku start w Festiwalu Biegowym zapowiadał były premier Słowacji Mikulas Dzurinda. Jak zapewnia organizator forum i festiwalu Zygmunt Berdychowski, premier pobiegłby, gdyby nie czerwcowe powodzie. Z ich powodu imprezę przeniesiono na wrzesień, w tym czasie Dzurinda został szefem MSZ i w nowym terminie nie mógł pojechać do Polski.
W tym roku udało się przekonać do startu profesora Grzegorza Kołodkę, obok Leszka Balcerowicza najbardziej znanego biegacza wśród polskich polityków. Profesor wystartuje w głównej konkurencji, Koral Maratonie, a doświadczenie ma spore. Jeszcze jako minister finansów w rządzie Leszka Millera znalazł czas, by między spotkaniami z szefem Banku Światowego i przedstawicielami waszyngtońskiej administracji pobiec w maratonie nowojorskim. Opowiadał wówczas, że jego celem jest bieganie czterech maratonów rocznie. I że trzyma się zasady: „Myślę, więc biegam".
Politycy polubili długie dystanse i pokazywanie się w stroju sportowym. Znani z ostrych treningów są m.in. Wojciech Olejniczak i Sławomir Nowak, biegają zagraniczne głowy państw, od Baracka Obamy po Nicolasa Sarkozy'ego.
– Nie odbierałbym politykom prawa do szczerej miłości do sportu, choć rzeczywiście wiele jest w tym kalkulacji. W głowach wyborców tworzy się ciąg myślowy: skoro ten facet jest na tyle silny, żeby przebiec maraton, to na pewno ma też siłę dobrze zarządzać państwem. Poza tym w powszechnej opinii chory się nie nadaje na urząd, bo jego problemy mogą destabilizować kraj – mówi dr Tomasz Gackowski, medioznawca z Instytutu Dziennikarstwa UW.
Premier Rosji Władimir Putin lubi pokazać wytrenowany tors do kamer i to budzi zachwyt obywateli. – To odreagowanie po czasach chorego i wiecznie pijanego Borysa Jelcyna. Wszyscy się go wstydzili – mówi Piotr Skwieciński, korespondent „Rz" w Moskwie.