Na trzy najlepsze tyczkarki: Jelenę Isinbajewą, Annę Rogowską i Holly Bleasdale, trzeba było czekać długo. Polka i Brytyjka wzięły się do pracy na wysokości 4,52. Isinbajewa wróciła do starych zwyczajów i zaczęła jeszcze odważniej od 4,68. Na początek strąciła, choć widać było potęgę odbicia rekordzistki świata. Poprawka wyglądała znakomicie, zapas nad poprzeczką przypomniał czasy dawnych przewag Rosjanki.
Rogowska śmiało przeniosła próby na 4,74, nie udało się, ale sygnał został wysłany – Polka nie będzie na igrzyskach walczyć tylko o drugie miejsce.
W Bydgoszczy Isinbajewej dorównała jedynie Bleasdale – młodzieżowa mistrzyni Europy. W końcu stycznia skoczyła 4,87, tym razem przestraszyła się mistrzyni, nie była w stanie przeskoczyć 4,80. Isinbajewa też nie dała rady, ale z uśmiechem powtarzała: – Teraz potrzebne mi są tylko zwycięstwa.
Pierwszy w kronikach Pedro's Cup konkurs tyczkarzy wygrał Łukasz Michalski. Paweł Wojciechowski był siódmy. Mistrz świata skoczył tylko 5,20. Miał jednak wytłumaczenie, w dniu mityngu dopadła go infekcja. Wystartował, bo nie chciał sprawić zawodu kibicom z rodzinnego miasta. Inni medaliści MŚ także oddali pole Michalskiemu, ten wykorzystał szansę – 5,72 pokonał za trzecim razem.
Tomasz Majewski jako jedyny pchnął kulę ponad 21 m. Christian Cantwell znów był groźny w ostatniej próbie, Reese Hoffa zapowiadał rekord sezonu, ale dużą formę wszyscy szykują na marcowe mistrzostwa świata w Stambule.