Yamilé Aldama skakała daleko. W 1999 roku zdobyła srebrny medal mistrzostw świata w Sewilli, rok później była czwarta na igrzyskach w Sydney. Urodzona w Hawanie, jedna z młodych Kubanek, które dostały szansę zobaczenia świata poprzez wielki sport.
Mieszkała w stolicy, w mieszkaniu – prezencie od władz za wyniki sportowe. – Nigdy nie myślałam o wyjeździe z Kuby. Tu miałam rodzinę i byłam szczęśliwa. Wtedy właśnie, jesienią 2000 roku, spotkała Andrew. Andrew nazywał się Dodds, był Szkotem, oficjalnie producentem telewizyjnym, który w Hawanie doskonalił hiszpański. Miłość wybuchła nagle, tak nagle, że ślub zaplanowany na lato 2001 odbył się już w kwietniu, także dlatego, że Yamilé była w ciąży. Znaleźć pracę dla Szkota w Hawanie było raczej trudno, Aldama zasugerowała, że zgodzi się na wyjazd do Wielkiej Brytanii.
Formalności trwały rok, Ministerstwo Sportu Kuby nie było zachwycone wyjazdem dobrej lekkoatletki. Synek urodził się w Hawanie, ale w końcu znalazł się z matką w Londynie, zamieszkali na East Endzie. Zaczęła trenować i myśleć, jak zostać Brytyjką, bo Kuba do reprezentacji niechętnie brała tych, którzy mieszkali poza ojczyzną.
Pierwszy skok życiowy wyglądał jednak w miarę dobrze, choć Yamilé nie znosiła brytyjskiej pogody i jedzenia oraz słabo mówiła po angielsku. Do 2002 roku właściwie nie mówiła wcale, zrozumiała jednak, że jej małżonek został na długo aresztowany, bo policja odkryła, że w wynajętym magazynie w Barking trzymał 100 kg heroiny o wartości 11 mln funtów szterlingów. Andrew Dodds dostał 15 lat więzienia. Yamilé zostawiona sama sobie z półrocznym dzieckiem, bez znajomych i wsparcia, wstydziła się pisać o swych problemach do rodziny, tym bardziej że stamtąd pomocy by nie dostała. Pomógł trener, pomógł sport, nie wróciła na Kubę, ćwiczyła tak, że rok później była najlepsza na świecie. Tylko w mistrzostwach świata startować nie mogła, bo nowa ojczyzna do niej się nie przyznawała, stara tym bardziej. Wielomiesięczne próby przekonania urzędników Home Office nie dały efektu.
Została droga, którą od lat wykorzystywali i wykorzystują inni, by tanio zdobyć dobrych lekkoatletów. Wici zostały rozesłane, odzew przyszedł z Hiszpanii, Włoch, Czech, ale wybrała Sudan. – Ludzie mówili, że dla pieniędzy, a ja chciałam po prostu szybko startować w wielkich imprezach. Swoją drogą, w Sudanie nie mieli pieniędzy – mówiła.