Jest końcówka marca 1945 roku, Armia Czerwona stoi na przedpolach Berlina. Wehrmacht przygotowuje się do obrony, ale brakuje żołnierzy, żeby obsadzić wszystkie umocnienia. Do walki idą też chłopcy z Hitlerjugend. Znany jest film, na którym przegrany Adolf Hitler dekoruje Krzyżami Żelaznymi 12-letnich żołnierzy.
Oprócz bunkra wodza Trzeciej Rzeszy chłopcy mają też bronić Stadionu Olimpijskiego. Przemawia do nich Carl Diem, przed wojną jeden z najważniejszych ludzi w niemieckim sporcie. Mówi: – Bądźcie jak Spartanie, którzy umierali za ojczyznę. Bądźcie bohaterami. Miesiąc później wielu z chłopców, którzy go słuchali, już nie żyło, a płytę stadionu rozjeżdżały radzieckie czołgi.
Dziewięć lat wcześniej Diem stał na trybunie honorowej tego samego stadionu i patrzył, jak jego córeczka Gudrun wręcza Hitlerowi kwiaty na rozpoczęcie igrzysk. Chwilę później z zapaloną pochodnią wbiegł Siegfried Eifrig, przekazał ją Fritzowi Schilgenowi, a ten zapalił znicz po raz pierwszy w historii igrzysk. Ostatnie chwile tej sztafety obserwowało podobno 300 tysięcy ludzi. Te liczby mogą być prawdziwe. Na zdjęciach z ceremonii widać równe, potężne czworoboki, a ze ścian zwisają wielkie flagi Trzeciej Rzeszy.
Obu scen, tej z 1945 i tej z 1936 roku, mogłoby nie być, bo berlińskie igrzyska po dojściu Hitlera do władzy wisiały na włosku. Fuhrer był przeciwny idei olimpijskiej, którą uważał za wymysł Żydów i masonów i najchętniej zrzekłby się tego zaszczytu. Do zmiany nastawienia przekonał go Joseph Goebbels, który twierdził, że igrzyska mogą się stać okazją do zaprezentowania światu siły Niemiec.
W marcu 1933 roku Hitler ostatecznie potwierdził, że igrzyska się odbędą, a Diem, który został mianowany szefem komitetu organizacyjnego, mógł odetchnąć z ulgą i szukać symbolu, który połączyłby starożytne zawody z igrzyskami w Berlinie.