Diamenty kuszą

W Dau­sze za­czy­na się olim­pij­skie la­to, wystartuje czwórka Polaków

Publikacja: 11.05.2012 02:21

Paweł Wojciechowski to gwiazdor powstałej właśnie Polskiej Grupy Tyczkarskiej PGE SA

Paweł Wojciechowski to gwiazdor powstałej właśnie Polskiej Grupy Tyczkarskiej PGE SA

Foto: Fotorzepa, Bartłomiej Zborowski Bartłomiej Zborowski

Oficjalnej daty początku letniego sezonu lekkoatletycznego nie ma, ale ze względu na prestiż i rozgłos można uznać, że mityngiem otwarcia będą piątkowe zawody w Dausze, pierwszy z 14 przystanków Diamentowej Ligi.

Liga trwa trzeci rok i ma się dobrze: 32 konkurencje, siedem startów w każdej, te same systemy premiowania (co najmniej 480 tys. dolarów na zawody) i punktowania oraz nagrody główne – 40 tys. dolarów plus kryształ w kształcie oszlifowanego diamentu. Nowością jest tylko to, że zwycięzcy w 2012 roku dostaną dzikie karty na przyszłoroczne mistrzostwa świata w Moskwie, tak samo jak obrońcy złotych medali z Daegu.

Szef Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) Lamine Diack przybył do stolicy Kataru, by na wstępie podkreślić, że w gościnie u szejków bardzo dobrze rozpoczną się obchody stulecia jego organizacji. Pochwalił Ligę i jej sponsorów, dodał także, że docenia wysiłek organizatorów, by i inauguracja sportowa wypadła godnie, o co w roku olimpijskim jest szczególnie trudne, gdy sławy oszczędzają nogi i ręce na Londyn.

Przewodniczący Diack słusznie pochwalił Dauhę, na starcie rzeczywiście będzie sporo gwiazd (oraz skromna polska czwórka: dyskobol Piotr Małachowski, tyczkarka Monika Pyrek, Małgorzata Trybańska w trójskoku oraz Anna Jesień na 400 m), tylko nie będzie Usaina Bolta, który kilka dni temu w Kingston przebiegł 100 m w 9,82 sekundy i z jego punktu widzenia sezon już można uważać za otwarty.

Lekka atletyka, trochę na przekór zapewnieniom działaczy IAAF o potędze rozłożonej na kraje i wielu bohaterów, jest na razie wyłącznym królestwem uśmiechniętego Jamajczyka. Nie zabiorą mu popularności heroiczne wysiłki Oscara Pistoriusa, który na swych karbonowych protezach walczy, teraz ze wsparciem prawa, o pierwszy start olimpijski i jest bliski sukcesu, choć w mistrzostwach kraju był dopiero siódmy. Wątpliwości wokół płci i osiągnięć Caster Semenyi na 800 m lub sprawa dopuszczenia do startu w igrzyskach grzeszników dopingowych Justina Gatlina czy Dwaina Chambersa nigdy nie wzbudzą takiego zainteresowania jak choćby rozgrzewka Bolta–Błyskawicy. Obietnica jego biegu w Londynie poniżej 9,5 s na 100 m znacznie mocniej działa na wyobraźnię niż medale Kenenisy Bekele lub Jeleny Isinbajewej. Dorównać Boltowi trudno, nawet jeśli czasem wygrywa się z nim na bieżni – przykłady Asafy Powella, Tysona Gaya i ostatnio Yohana Blake'a, nieco niespodziewanego mistrza świata z Daegu na 100 m, tylko to potwierdzają.

Próby jednak trwają, jedną z nich chce podjąć rekordzista świata na 800 m, wielki rywal Adama Kszczota i Marcina Lewandowskiego – David Rudisha. Kenijczyk wymyślił ostatnio rywalizację z Boltem w Londynie w sztafecie 4x400 m, najlepiej ramię w ramię, na ostatniej zmianie.

Pomysł wydawał się intrygujący, ale mało realny, dopóki Usain Bolt nie przyznał, że byłoby nieźle dołożyć jeszcze jeden powód do olimpijskiej chwały, i wstępnie wyraził zgodę. Zaczęły się porównania rekordów życiowych (Bolt – 45,28, Rudisha – 45,50) i szans sztafet 4x400 (Kenijczycy w Daegu – 6. miejsce, Jamajczycy – 3.). Wyszło na to, że jeśli koledzy pomogą, to taki bieg byłby możliwy i na pewno miałby wysoką oglądalność. David Rudisha będzie w Dausze i może po biegu na 800 m powie, co dalej z pomysłem na bieg w cieniu mistrza sprintu.

W Polsce lekkoatletyka raczej nie mierzy się z wielkością Bolta, ale swoje ambicje ma, choć coraz wyraźniej tylko w rzutach i skokach. Pierwszy sukces sezonu, na razie finansowy, już jest: Polska Grupa Energetyczna PGE SA stworzyła Polską Grupę Tyczkarską w składzie: Anna Rogowska, Agnieszka Kolasa, Mateusz Didenkow, Łukasz Michalski i Paweł Wojciechowski. Cała piątka powtarzała z tej okazji, że nowy sponsor daje im dużo energii.

Oficjalnej daty początku letniego sezonu lekkoatletycznego nie ma, ale ze względu na prestiż i rozgłos można uznać, że mityngiem otwarcia będą piątkowe zawody w Dausze, pierwszy z 14 przystanków Diamentowej Ligi.

Liga trwa trzeci rok i ma się dobrze: 32 konkurencje, siedem startów w każdej, te same systemy premiowania (co najmniej 480 tys. dolarów na zawody) i punktowania oraz nagrody główne – 40 tys. dolarów plus kryształ w kształcie oszlifowanego diamentu. Nowością jest tylko to, że zwycięzcy w 2012 roku dostaną dzikie karty na przyszłoroczne mistrzostwa świata w Moskwie, tak samo jak obrońcy złotych medali z Daegu.

Szef Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) Lamine Diack przybył do stolicy Kataru, by na wstępie podkreślić, że w gościnie u szejków bardzo dobrze rozpoczną się obchody stulecia jego organizacji. Pochwalił Ligę i jej sponsorów, dodał także, że docenia wysiłek organizatorów, by i inauguracja sportowa wypadła godnie, o co w roku olimpijskim jest szczególnie trudne, gdy sławy oszczędzają nogi i ręce na Londyn.

Lekkoatletyka
Cztery medale Polaków na halowych mistrzostwach Europy. Sukces czy porażka?
Lekkoatletyka
Halowe mistrzostwa Europy. Złota Anna Wielgosz, Ewa Swoboda tuż za podium
Lekkoatletyka
Halowe mistrzostwa Europy. Maksymilian Szwed z medalem i rekordem Polski
Lekkoatletyka
Halowe mistrzostwa Europy. Jakub Szymański ze złotem, brązowa Pia Skrzyszowska
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Lekkoatletyka
Halowe mistrzostwa Europy. Skromne nadzieje młodej reprezentacji Polski
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń