Dotarło do pana, czego pan dokonał?
Tomasz Majewski: Czuję się naprawdę świetnie. Co mogę powiedzieć? Czuję się dumny. Złoty medal dedykuję żonie i synkowi. Rozbawiło mnie, że znowu rywale może są i lepsi ode mnie, ale oszukałem ich w tych najważniejszych zawodach.
Mówił pan, że w Pekinie było łatwiej, bo pan atakował. Tutaj trzeba było złota bronić.
To był inny konkurs, dziwiłem się, że przez cały czas byłem taki spokojny. Emocje poczułem dopiero pod koniec szóstej kolejki.
Wyglądało na to, że gdyby potrzebne były 22 metry, pchnąłby pan i na taką odległość.